Prezes PZPS mocno o aferze w kadrze siatkarek. "Zdenerwowałem się, powiedziałem k..."

- Po ostatnim meczu mistrzostw Europy przyszła do mnie pani Asia Wołosz, mówiąc "Prezesie, musimy porozmawiać". Ręce mi opadły. Zdenerwowałem się, powiedziałem "K..., Asia, przepraszam bardzo" - prezes Polskiego Związku Piłki Siatkowej Jacek Kasprzyk w rozmowie ze Sport.pl opowiada, jak zaczął się i przebiegał bunt siatkarek reprezentacji Polski. Zawodniczki chciałyby pracować z innym trenerem niż Jacek Nawrocki, a Wołosz wskazała nawet nazwisko idealnego jej zdaniem kandydata. PZPS stanął murem za trenerem. - Z Jackiem ustaliliśmy, że jedzie do Włoch i z niektórymi zawodniczkami będzie rozmawiał. Ale panie muszą zmienić podejście do sprawy - mówi nam Kasprzyk.
Zobacz wideo

Łukasz Jachimiak: Nie muszę pana prosić o zajęcie stanowiska w sprawie afery w kadrze polskich siatkarek, skoro z Pana rekomendacji zarząd jednogłośnie postanowił przedłużyć umowę z trenerem Jackiem Nawrockim do końca MŚ 2022.

Jacek Kasprzyk: Zgadza się, jednogłośnie to zatwierdziliśmy. Podkreślam też, że trenera pozytywnie ocenił Pion Sportu i Szkolenia oraz Ministerstwo Sportu i Turystyki. To jest jednoznaczna odpowiedź na pretensje zawodniczek.

O co one mają pretensje? Bo nie wierzę, że chodzi tylko o to, że Nawrocki stawia na młode osoby - Magdalenę Stysiak i Marię Stenzel.

Oczywiście, że nie tylko o to. Chociaż rozmawiałem z wieloma dziewczynami, między innymi ze wszystkimi kadrowiczkami z Chemika Police [jest tam pięć zawodniczek, które grały na ME 2019], i wiem, że starsze dziewczyny czują się przez trenera trochę odsunięte. Ale czy można mieć pretensje o to, że Jacek stawiał na Magdę Stysiak? Przecież wszyscy mówili, że nam bardzo brakuje lewego skrzydła, a teraz, dzięki Magdzie, mamy już dwie armaty - obok Malwiny Smarzek-Godek właśnie Magdę. Pokazują się dziewczyny urodzone w latach 1998-2001 i one będą mocno pukały do drzwi kadry, bo są uzdolnione i mają coraz lepsze parametry, a siatkówka kobiet mocno poszła w kierunku warunków fizycznych. Szkoda, że obserwujemy aż tak duże niepogodzenie się z tym, że ktoś stracił miejsce w "szóstce".

Ale pod pismem o zwolnienie Nawrockiego podpisało się kilkanaście zawodniczek. W tym gronie są gwiazdy, które grały u Nawrockiego zawsze i wszędzie.

Oczywiście, że się podpisało dużo dziewczyn i że zarzuty były nie tylko o to, że ktoś gra. Ale co to za zarzut "brak komunikacji"? Merytorycznych zarzutów nie ma, nikt nie powiedział, że treningi są złe.

Podobno trener za bardzo krzyczy.

A mi kiedyś jedna z wybitnych siatkarek powiedziała, że jak trener nie krzyczy, to już powinien sobie dać spokój z trenowaniem.

Nie ma żadnych mocnych zarzutów wobec trenera? Żadnych spraw obyczajowych, finansowych?

Absolutnie nie. Jacek jest porządnym człowiekiem. Nie chodzi o żadne damsko-męskie sprawy. Naprawdę nie można Jackowi nic zarzucić. To bardzo pracowity człowiek, który rozwinął nam męską kadrę, znakomicie pracując w SMS-ie Spała z pokoleniem Kwolka, Kochanowskiego i wieloma innymi, którzy teraz zaczynają błyszczeć w dorosłej reprezentacji. I teraz Nawrocki to samo robi z kobietami. A jeżeli jakieś zawodniczki nie będą chciały u niego grać, to trudno.

Rozmawiałem z Agnieszką Kąkolewską i wiem, że ma do was żal o to, że nie zadzwonił do niej ani nikt ze związku, ani nikt ze sztabu i nie chciał posłuchać, co ona, jako kapitan, myśli o całej sytuacji.

Ona ma żal? Przepraszam bardzo, a dlaczego pani Kąkolewska jako kapitan nie przyszła do mnie na rozmowę, tylko przyszła pani Wołosz? Kąkolewska tylko wysłała do mnie pismo. Skoro mogła się ze mną spotkać Asia Wołosz i mogła Malwina Smarzek, to mogła też Aga Kąkolewska. A ona nawet nie zadzwoniła. Szczerze, to Wołosz miała duże pretensje, że to nie ona została kapitanem drużyny. To powinny być nieważne sprawy, a okazują się nagle zasadnicze.

Jak wyglądały pana rozmowy z Wołosz i Smarzek?

Zapytałem je, dlaczego drużyna nie porozmawiała z trenerem, skoro miała z nim problem. Zapytałem: "Dlaczego nie postawiłyście sprawy nawet tak, że poświęcacie na to jeden trening? Dlaczego nie powiedziałyście trenerowi, że musicie szczerze porozmawiać?". One zadziałały tak, że skończyła się impreza, wszyscy się rozjechali i w tym momencie został ujawniony problem.

Nie było tak, że problem narastał, że zawodniczki przychodziły do pana kilka razy?

Nie, dla mnie to był szok, bo po ostatnim meczu mistrzostw Europy przyszła do mnie pani Asia Wołosz, mówiąc "Prezesie, musimy porozmawiać". Ręce mi opadły. Zdenerwowałem się, powiedziałem "K..., Asia, przepraszam bardzo, ale byłem na waszym pierwszym zgrupowaniu, byłem na każdym meczu mistrzostw Europy, wcześniej na Lidze Narodów w Polsce i dlaczego nikt słowa nie powiedział? Przecież macie mój numer telefonu i wiecie, że jestem do dyspozycji?".

I co pan usłyszał? Co Wołosz w imieniu drużyny zarzuciła trenerowi?

Powiedziała, że zespół stracił zaufanie do trenera i zawodniczki nie chcą, żeby on dalej prowadził kadrę. Powiedziałem krótko: "Konkrety?". Wtedy ona za bardzo się nie mogła wysłowić. Umówiliśmy się, że porozmawiamy jeszcze raz, w Warszawie.

Wtedy usłyszał pan konkrety?

Nie, i od niej, i od Malwiny konkrety to był "brak komunikacji". A jak pytałem o merytorykę trenera, to nie było zarzutów. Tylko żale, że niektóre zawodniczki były chwalone, doceniane, a inne nie. A przecież trzeba zrozumieć, że czego innego się wymaga od 18-latki, a inaczej się podchodzi do wyjadaczki.

Co teraz zrobicie poza tym, że jako zarząd daliście wsparcie trenerowi? Jesteście w stanie doprowadzić do jakiegoś spotkania Nawrockiego z buntowniczkami?

Z Jackiem ustaliliśmy, że jedzie do Włoch i z niektórymi zawodniczkami będzie rozmawiał.

Czyli nie chcecie stawiać sprawy na ostrzu noża i grać styczniowych kwalifikacji do igrzysk juniorkami?

Oczywiście, że nie. Szkoda tracić taką szansę. Ale panie muszą zmienić podejście do sprawy. Dziwne jest to, że one sobie wyobrażają, że zatrudnimy im nowego trenera i że ten trener zrobi nie wiadomo co. Asia Wołosz nawet od razu podała mi nazwisko włoskiego trenera, którego według niej powinniśmy zatrudnić. To jej były szkoleniowiec z klubu. Cóż, życie, trzeba się mierzyć z różnymi sytuacjami. Bardzo się cieszę, że nasz zarząd poparł trenera Nawrockiego jednomyślnie. U zawodniczek dwie osoby się wyłamały.

Stysiak i Stenzel.

Zgadza się. Poza nimi podpisało się 12 zawodniczek z mistrzostw Europy i Kamila Witkowska, która w turnieju nie zagrała. Trudno, jak nam się dalej będą obrażały, to sobie poradzimy, Nawrocki ma na oku kolejne młode, bardzo zdolne dziewczyny, proszę mi wierzyć - on ma już gotowe rozwiązania.

Więcej o: