Liga Mistrzów Świata i jej blask. Kiedy polskie kluby będą w stanie kupić gwiazdy?

Zaczyna się jesień, a wraz z nią siatkarska ekstraklasa mężczyzn, czyli PlusLiga, która lubi nazywać sama siebie "Ligą Mistrzów Świata". Czy można liczyć na to, że w krótkim czasie zasilą ją największe gwiazdy dyscypliny? Dlaczego z każdym rokiem wydaje się, że mimo samoistnie nadawanych tytułów jest skromniejsza osobowo?

Rozgrywki ligowe to kopalnia możliwości. Silnie wypromowane, które przez swoich przedstawicieli uczestniczą w zmaganiach europejskich, to jednak zupełnie co innego. Większość Polski żyje Ekstraklasą, której zespoły notorycznie kończą grę w europejskich pucharach w momencie, kiedy one jeszcze na dobre się nie rozpoczęły. Jest też Vive Kielce, które jako przedstawiciel piłki ręcznej pokazywało w Lidze Mistrzów sportową klasę. Kolejnym produktem sportowym dla kibica znad Wisły i Odry jest siatkówka w wydaniu męskim, czyli PlusLiga, od lat rywalizująca w Lidze Mistrzów, Pucharze CEV i Challenge.

Liga Mistrzów Świata na polskim podwórku

W ostatnim czasie polska kadra mistrzem świata została w 2014 i 2018 roku. To w sumie pięć lat, kiedy należało zrobić wszystko, by zainteresowanie związane z medalami biało-czerwonych przekuć na sukces komercyjny polskich rozgrywek. W końcu skoro zmagania tytułują się jako „Liga Mistrzów Świata”, trzeba wykorzystać falę wznoszącą szczególnie w kontekście rozwoju poszczególnych klubów.

W rozwoju ligi pomóc mogą sukcesy reprezentacji, która w przyszłym roku weźmie udział w igrzyskach olimpijskich:

Zobacz wideo

Po złotym medalu siatkarskiego mundialu 2014 w PlusLidze grało 12 zawodników: Piotr Nowakowski, Michał Winiarski, Dawid Konarski, Paweł Zagumny, Karol Kłos, Andrzej Wrona, Mariusz Wlazły, Fabian Drzyzga, Krzysztof Ignaczak, Paweł Zatorski, Mateusz Mika i Rafał Buszek. Jedynie Michał Kubiak i Marcin Możdżonek byli zawodnikami występującym za granicą. W ciągu trzech lat po tym sukcesie siatkarską ekstraklasę mężczyzn opuścili Dawid Konarski i Fabian Drzyzga. „Guma” i „Igła” zakończyli kariery. Po kolejnym złocie w polskiej lidze nie można zobaczyć Bartosza Kurka, Michała Kubiaka, Fabiana Drzyzgi oraz Mateusza Bieńka. Należy cieszyć się, że mają perspektywy i się rozwijają. Bardziej zastanawiające jest to, że na tym szczeblu posiadanej renomy nie widzą do tego drogi w Polsce.

Czy przez minione 5 lat do PlusLigi weszli więksi sponsorzy? W ostatnim czasie poinformowano co prawda o podpisaniu umowy z 4F, jednak na razie nie pomogło to zatrzeć wrażenia, że nie wszystko w siatkówce klubowej się układa. Najbardziej oddziałały na to kłopoty Trefla Gdańsk, upadek Stoczni

Szczecin czy sytuacja sponsora klubu ONICO (?) Warszawa. Znak zapytania nieprzypadkowo postawiony jest przy nazwie stołecznego zespołu, bo choć terminarz na stronie internetowej datuje inaugurację ligi na 26 października, a Superpuchar na 23, to nadal nie wiadomo pod jaką nazwą drużyna wystartuje w rozgrywkach.

W ostatnim czasie PlusLigę opuścili klasowi gracze. Sam Deroo zdecydował się na nagły transfer do Dinama Moskwa, Mateusz Bieniek przenosi się do Włoch, Bartosz Kurek również będzie grał w Italii, Thibault Rossard wybrał kierunek turecki, a Maciej Muzaj zagra w Gazpromie Surgut. Czy tyle samo zawodników na podobnym poziomie kluby pozyskały? To niech każdy rozważy indywidualnie.

Liga Mistrzów Świata w Europie

Warto spojrzeć również na to, jak reprezentanci PlusLigi radzą sobie w europejskich pucharach, a szczególnie w tym najbardziej prestiżowym, czyli w Lidze Mistrzów:

  • sezon 2014/2015 - Asseco Resovia Rzeszów na 2. miejscu, PGE Skra Bełchatów na 4. miejscu
  • sezon 2015/2016 - Asseco Resovia Rzeszów na 4. miejscu
  • sezon 2017/2018 - ZAKSA Kędzierzyn-Koźle na 4. miejscu
  • sezon 2018/2019 - PGE Skra Bełchatów skończyła grę na półfinale (brak meczu o 3. miejsce)

Po ostatni medal Ligi Mistrzów polski zespół sięgnął w sezonie bezpośrednio po mistrzostwie świata 2014. Od tamtego czasu mimo tego, że reprezentanci PlusLigi „dobijają się” do strefy medalowej rozgrywek, nie są w stanie przełamać przedstawicieli ligi włoskiej i rosyjskiej.

Czego brakuje PlusLidze? Gwiazd

Co może przyciągnąć nowych kibiców do siatkówki? Jeszcze do nie tak dawna odpowiedzi byłyby różne i padałyby wszystkie równie często: wyniki zespołu, przywiązanie „terytorialne”, dobrze rozplanowany marketing klubu, rozpoznawalni zawodnicy, ułożenie kalendarza rozgrywek „pod kibica”, dostępność transmisji telewizyjnej z poszczególnych meczów. To wszystko racja. Liga zrobiła spory progres, jeśli chodzi o dostępność przekazu telewizyjnego, w czym spora zasługa głównego nadawcy, czyli Polsatu Sport, który pokazuje również rozgrywki I ligi (kwestia dostępności kanału to osobna sprawa). W ostatnim czasie nic jednak bardziej nie przekonywało o tym, że największą siłą dyscypliny jest zawodnik. Kibic reprezentacyjny, który żyje siatkówką od lata do lata, lubi tworzyć sobie bohaterów. Jak wielkim jest to dla niego plusem, kiedy siatkarza znanego z kadry jako mistrza świata może zobaczyć również na własnym podwórku ligowym! Najlepszym dowodem na to jest sytuacja Bartosza Kurka. Zarówno Stocznia Szczecin, jak i ONICO Warszawa marketingowo zyskały dzięki pozyskaniu MVP mistrzostw świata. Media komentowały każdy ruch atakującego, jego życie prywatne, tygodniami śledziły zmagania z kontuzją i snuły dywagacje odnośnie do tego, gdzie spędzi kolejny sezon. Czy wielu podobnych w jego "fenomenie" objawiło się w poprzednich sezonach? Wydaje się, że nie.

Jak więc można zdefiniować gwiazdę dyscypliny? Abstrahując od indywidualnych gustów, jednym z kryteriów może być dyspozycja na kilku ostatnich imprezach międzynarodowych:

  • Aleksandar Atanasijević (najlepszy atakujący mistrzostw Europy) - Sir Safety Perugia (Włochy)
  • Wilfredo Leon (najlepszy przyjmujący mistrzostw Europy) - Sir Safety Perugia (Włochy)
  • Uros Kovacević (najlepszy przyjmujący mistrzostw Europy, MVP) - Itas Trentino (Włochy)
  • Benjamin Toniutti (najlepszy rozgrywający mistrzostw Europy) - ZAKSA Kędzierzyn-Koźle (Polska)
  • Srećko Lisinac (najlepszy środkowy mistrzostw Europy) - Itas Trentino (Włochy)
  • Jan Kozamernik (najlepszy środkowy mistrzostw Europy) - Revivre Milano (Włochy)
  • Jani Kovacic (najlepszy libero mistrzostw Europy) - Consar Ravenna (Włochy)
  • Micah Christenson (najlepszy rozgrywający Final Six Ligi Narodów) - Azimut Modena (Włochy)
  • Bartosz Bednorz (najlepszy przyjmujący Final Six Ligi Narodów) - Azimut Modena (Włochy)
  • Dmitrij Wołkow (najlepszy przyjmujący Final Six Ligi Narodów) - Fakieł Nowy Urengoj (Rosja)
  • Jegor Kliuka (najlepszy prrzyjmujący Final Six Ligi Narodów) - Fakieł Nowy Urengoj (Rosja)
  • Maxwell Holt (najlepszy środkowy Final Six Ligi Narodów) - Azimut Modena (Włochy)
  • Iwan Jakowlew (najlepszy środkowy Final Six Ligi Narodów) - Zenit Petersburg (Rosja)
  • Eric Shoji (najlepszy libero Final Six Ligi Narodów) - Fakieł Nowy Urengoj (Rosja)
  • Matthew Anderson (najlepszy atakujący i MVP Final Six Ligi Narodów) - Azimut Modena (Włochy)
  • Thomas Edgar (MVP mistrzostw Azji) - JT Thunders (Japonia)
  • Yuki Ishikawa (najlepszy przyjmujący mistrzostw Azji) - Kioene Padova (Włochy)
  • Seyed Mohammad Mousavi (najlepszy środkowy mistrzostw Azji) - Szahrdari Urmia (Iran)
  • Amir Ghafur (najlepszy atakujący mistrzostw Azji) - Cucine Lube Civitanova (Włochy)
  • Mir Saeid Marouf (najlepszy rozgrywający mistrzostw Azji) - Beijing Volleyball (Chiny)

Nie można jednak deprecjonować indywidualności, które nie miały szczęścia w ostatnim czasie znaleźć się w strefie medalowej w kadrze, a tym samym w gronie wyróżnionych przez federacje zawodników: Bartosz Kurek (Vero Volley Monza - Włochy), Michał Kubiak (Panasonic Panthers - Japonia), Mateusz Bieniek (Cucine Lube Civitanova - Włochy), Piotr Nowakowski (ONICO Warszawa - Polska), Fabian Drzyzga (Lokomotiw Nowosybirsk - Rosja), Paweł Zatorski (ZAKSA Kędzierzyn-Koźle - Polska), Jenia Grebennikov (Itas Trentino - Włochy), Simone Giannelli (Itas Trentino - Włochy), Aaron Russell (Itas Trentino - Włochy), Osmany Juantorena (Cucine Lube Civitanova - Włochy), Leal (Cucine Lube Civitanova - Włochy), Bruno Rezende (Cucine Lube Civitanova - Włochy), Maksim Michajłow (Zenit Kazań - Rosja), Earvin Ngapeth (Zenit Kazań - Rosja), Cwetan Sokołow (Zenit Kazań - Rosja) i zapewne dla wielu jeszcze Ivan Zaytsev (Azimut Modena - Włochy), Georg Grozer (Zenit Petersburg - Rosja), Marko Podrascanin (Sir Safety Perugia - Włochy), Lucarelli (Funvic Taubate - Brazylia), Wallace (Rio de Janeiro Volley - Brazylia) czy Aleksandr Butko (Zenit Kazań).

Na tym tle przynależności klubowej najbardziej popularnych reprezentantów światowej siatkówki PlusLiga wypada więc dość blado.

Czego jeszcze bardziej brakuje PlusLidze? Pieniędzy na gwiazdy

Ile jest pieniędzy w PlusLidze? Bez znajomości budżetów, a tego nie jesteśmy w stanie oszacować dokładnie, można jedynie sprawdzić, ilu sponsorów stoi za klubowymi kasami w PlusLidze. Rzecz jasna nie są to liczby jednoznaczne - nie jest jawne, jakie kwoty pieniędzy przeznaczane są przez daną firmą na klub. Może być tak, że mniej „bogaty” zespół ma szerokie wsparcie mniejszych sponsorów, a bardziej majętny opiera się tylko na pojedynczych odnogach, które zasilają jego sezonowy budżet. Porównanie z zagranicą jest jednak ciekawe.

Sponsorzy i partnerzy strategiczni zespołów PlusLigi (w oparciu o oficjalne strony internetowe klubów):

  • Asseco Resovia Rzeszów - ok. 28 sponsorów
  • Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle - ok. 61 sponsorów
  • Jastrzębski Węgiel - ok. 12 sponsorów
  • ONICO Warszawa - ok. 37 (?) sponsorów
  • PGE Skra Bełchatów - ok. 34 sponsorów

Sponsorzy i partnerzy strategiczni wybranych zespołów zagranicznych (w oparciu o oficjalne strony internetowe klubów):

  • Sir Safety Perugia - ok. 196 sponsorów
  • Azimut Modena - ok. 68 sponsorów
  • Cucine Lube Civitanova - ok. 48 sponsorów
  • Itas Trentino - ok. 99 sponsorów

Specyfika rosyjskich zespołów jest inna. Funkcjonują one wokół zazwyczaj jednego głównego i bardzo bogatego sponsora (np. Gazpromu dla Zenita Kazań czy Zenita Petersburg).

- Wydaje mi się, że pieniędzy w PlusLidze jest od lat tyle samo. Na pewno nie jest ich więcej. Nie zmienia to faktu, że nowych sponsorów nie widać, a wręcz można zauważyć ich odpływ - mam tu na myśli Onico, które dość mocno namieszało w PlusLidze. Z tego, co wiem nowy kontrakt Skry z PGE jest bardzo dobry. Wydaje się, że Jastrzębski Węgiel ma więcej pieniędzy niż miał. W Zawierciu też jest lepiej. Na ten moment można jednak uprościć, że budżet najlepszych polskich klubów to połowa budżetu najlepszych włoskich zespołów - mówi w Sport.pl manager siatkarski, Jakub Malke. - Problemem Rosji i Superligi w ostatnim czasie było zawirowanie z walutą, która straciła sporo na wartości. To, że Anderson odszedł do Włoch i Leon to też nie przypadek. Ponoć w Zenicie Petersburg wkrótce ma być jednak tak, że pojęcie budżetu nie będzie istnieć. Gazprom nie będzie miał hamulców. A jeśli ktoś ma wątpliwości, co do siły finansowej Rosjan, to warto przypomnieć, że Dinamo Moskwa było stać na wykup Sama Deroo, a była to nadal oferta atrakcyjna dla ZAKSY - zdradza manager.

Wszystkie uzależnienia siatkówki

Obserwowanie rynku transferowego prowokuje do wyciągnięcia kilku wniosków. Po pierwsze, polskich klubów nie stać na gwiazdy. Po drugie, coraz trudniej utrzymać w PlusLidze bardzo solidnych zawodników, którzy zbudowali swoją renomę głównie w oparciu o grę w Polsce. Trzeci, chyba najsmutniejszy wniosek jest taki, że polska liga stała się dla wielu synonimem „przejścia” - dobrze jest w niej grać w pewnym okresie siatkarskiego rozwoju, zdobędzie się dzięki niej doświadczenie międzynarodowe, ale po jakimś czasie lepiej będzie znaleźć się w czołowych klubach Rosji lub Włoch. Czy ta tendencja ma szansę na zmianę?

- Polskie kluby są uzależnione od państwowych lub samorządowych sponsorów. Krajowe przepisy nie dorastają do regulacji zachodnich krajów pod względem możliwości przeznaczania środków na sport, jako promocję. Z drugiej strony, nie ma dużych firm i "zakręconych" prezesów tych spółek, zdecydowanych na promocję poprzez sport. Jeżeli już się ktoś znajdzie, to albo idzie w piłkę nożną, licząc na odrobienie włożonych pieniędzy, albo inwestuje w mecenat kultury.

W związku z taką sytuacją, prezesi związków lub klubów są zmuszeni do działania poprzez polityków rządzących ugrupowań - mówi manager siatkarski, Andrzej Grzyb. - Wiadomo, że władze Polskiego Związku Piłki Siatkowej są powiązane z Platformą Obywatelską, a to nie otwiera drogi do Prawa i Sprawiedliwości. Zaproszenie do Zarządu Ryszarda Czarneckiego, miłośnika siatkówki i żużla, miało "zmiękczyć polityczny wizerunek PZPS i środowiska", ale niewiele zmieniło w zasadach współpracy. Kontrreakcja jest "chłodna". Według mnie jest to podstawowy czynnik wstrzymujący dopływ pieniędzy do polskiej siatkówki. Mimo dużej popularności, dwóch tytułów mistrzów świata i dużej promocji przez Polsat nie ma siły przebicia do dużego, państwowego biznesu. Kiedy polską reprezentację zaczęła pokazywać TVP, to znacznie zwiększyło oglądalność dyscypliny, jak też, przede wszystkim, zainteresowanie siatkówką. Mam nadzieję, że to wpłynie na początek na znalezienie sponsora strategicznego dla Ligi Siatkówki Kobiet - wskazuje Andrzej Grzyb.

Czy do PlusLigi przyjdą gwiazdy? "Jesteśmy niewiarygodni finansowo"

To jest jednak tylko jedna ze stron problemu. Po drugiej znajdują się kwestie związane z finansowym "odbiciem się" ligi włoskiej czy specyfiką rosyjskiej siatkówki, która w klubowym wydaniu pozwala na zatrudnienie tylko dwóch obcokrajowców. Wiadome jest, że w tej sytuacji reprezentacji Superligi będą stawiać na dwa bardzo wysokie kontrakty dla gwiazd. - We Włoszech odżyła gospodarka i znaleźli się możniejsi sponsorzy dla siatkówki. Dzięki temu do Serie A zjeżdżają najlepsze siatkarki i siatkarze świata. Włosi mają przewagę socjalną, finansową, żywieniową i sportową nad wszystkimi innymi krajami. Choć wiadomo, że największe pieniądze są w Rosji (nawet sami sobie dopłacają 30% za pobyt na Syberii), to drużyny te mają tylko dwa miejsca w klubie i kupują tylko najlepszych i najdroższych zawodników - dodaje manager.

Przytaczane wcześniej przypadki Trefla Gdańsk, który bohatersko wybronił się ze sporych trudności finansowych, Stoczni Szczecin, która zatonęła tak szybko, jak się pojawiła, czy też ONICO Warszawa, które nadal jest znakiem zapytania, nie pozostają obojętne dla zagranicznych zawodników i ich managerów. - Co do zaległości klubów, to zgłaszanie sprawy do PZPS, a w szczególności do Komisji ds Licencji, nie spotyka się z odpowiedziami z ich strony. W najlepszym wypadku po kilku miesiącach dostaje się odpowiedź, że Komisja nie może zawiesić licencji lub przyjąć innych miar, bo nie ma prawomocnego wyroku Sądu. Jeżeli długi dotyczą obcokrajowca, to można interweniować poprzez CEV lub FIVB - Polacy nie mają szans na pomoc. Z tym faktem jest związana opinia o polskich ligach - i to bardzo zła opinia. Dlatego też zagraniczni zawodnicy, których moglibyśmy określić jako gwiazdy, nie chcą do nas przyjeżdżać. Jesteśmy niewiarygodni finansowo. Liczenie, że trafi nam się w lidze Leon, Ngapeth, Anderson czy nawet Lisinać albo Anastasijević po raz drugi jest mrzonką. Dzięki Bogu mamy wielu polskich wspaniałych, utalentowanych graczy i poziom będzie bardzo dobry. Jeżeli postawimy jeszcze na polskich trenerów, to zagwarantuje nam to stabilizację na długie lata. Na gwiazdy nie możemy jednak liczyć. Może dopiero po 2024? - pyta Andrzej Grzyb.

Więcej o: