Piotr Nowakowski: - Medal jest cenny najbardziej przez to, że potrafiliśmy się podnieść po porażce ze Słowenią. To jasne, że na turniej przyjechaliśmy, by wygrać złoto, więc przegrana w półfinale bardzo podcięła nam skrzydła. Czuliśmy się bardzo źle, a atmosfera w szatni była ponura. Troszkę obawiałem się tego czy uda nam się podnieść przed meczem o brąz. Właśnie dlatego zdobyty w sobotę krążek możemy traktować jak złoto. Widać było, że w sobotę to Francja była nami po meczu ze Słowenią.
- Tak, zgadza się. Francuzi są ofiarami systemu.
- Narzekali na nas, a teraz mogą narzekać na siebie. Zagrali bardzo wyczerpujący mecz z Serbią, wypadli im ze składu zawodnicy, byli mocno osłabieni i zdemotywowani. My to wykorzystaliśmy. Nie graliśmy jakichś super ekstra fajerwerków, ale mecz mógł się podobać. Było kilka fajnych wymian, dobra siatkówka, a trójkolorowi popełnili trochę błędów.
- Trzeba było po prostu przełknąć. Trener po spotkaniu powiedział kilka słów.
- Nie mogę powiedzieć. Nie było to nic mega odkrywczego czy mega motywującego. Po prostu przedstawił nam kilka faktów. Następnego dnia po przylocie mieliśmy też krótką pogadankę - tym razem bardziej mobilizującą - by mecz o 3. miejsce zagrać na o wiele lepszym poziomie.
- Możliwe. Było widać po niektórych chłopakach, że troszkę zwątpili. Niektórym nie podobało się też nieco zachowanie trenera i jego reakcje. On już taki jest. Na pewno się nie zmieni i trzeba z tym żyć. On także meczem ze Słowenią dostał pstryczka w nos i teraz będzie wiedział, jak nas przygotowywać w strefie mentalnej.
- Nie byliśmy pokłóceni, haha. Oczywiście, było mi szkoda, że nie dostałem piłek w meczu ze Słowenią, nigdy zresztą nie grałem w podobnym spotkaniu. Nie rozmawialiśmy na ten temat. Ja nie mam mu nic do zarzucenia. Myślę, że sam też się głowił po meczu czy jedna, dwie wystawione do mnie piłki coś by zmieniły. Gdybać możemy jednak nieskończenie długo. Mam nadzieję, że więcej tak nie zrobi, haha.
- Powiedziałem od razu, że nie chcę jechać. Trener odparł, że nie spodziewał się po mnie innej odpowiedzi. Zadecydowały kwestie rodzinne. Cztery tygodnie spędziłem poza domem, a Puchar Świata równałby się kolejnym trzem. Nie dałbym rady psychicznie. W czasie tego turnieju miałem chwile zwątpienia - bardzo chciałem wrócić do córki. Czas przedłożyć sprawy rodzinne ponad kadrowe. Mam nadzieję, że nie będziecie mieli mi tego za złe.
- Muszę przyznać, że przez ostatnie dni ciążyło mi to z tyłu głowy. To drugi klub, w którym mierzyłbym się z problemami finansowymi. Poza tym musimy się przeprowadzić do Warszawy. Chciałbym wiedzieć czy mogę już szukać mieszkania, czy nie. Zamiast tego była niepewność. Niedawno dopiero mogłem odetchnąć.
- ONICO Warszawa zostaje w lidze.