Co było większym zaskoczeniem - to, że odwołano wam lot do Słowenii czy to, że w półfinale nie mierzycie się z faworyzowaną Rosją?
Jakub Kochanowski: - Chyba bardziej zaskoczyła nas kwestia samolotu. Wygrana Słowenii była mniejszą niespodzianką.
Co myśleliście sobie na lotnisku zanim sprawa się wyjaśniła?
- Mieliśmy w głowie to, że może nie być łatwo dostać się do Słowenii. Powiedziano nam, że strajk miał trwać dwa dni, a to było zdecydowanie za długo. Na szczęście z pomocą przyszedł rząd i rozwiązał tę sprawę. Jesteśmy za to bardzo wdzięczni.
Czujecie się po tym zmęczeni? Jak wyglądał wasz trening we wtorek? Siłownia była obowiązkowa?
- Na pewno bylibyśmy mniej zmęczeni i mieli w więcej czasu na odpoczynek w hotelu w Lublanie, ale koniec końców jeszcze we wtorek zdążyliśmy zrobić jednostkę treningową. W środę czujemy się więc podobnie, jakbyśmy się czuli, gdyby lot odbył się zgodnie z planem. Co do siłowni, to była obowiązkowa. Mieliśmy nakaz tak dobrać sobie ćwiczenia, które wcześniej przygotował nam trener, by w środę czuć się jak najlepiej.
Przed tym turniejem bardziej obawiałby się pan Rosji w formie czy Słowenii w świetnej dyspozycji?
- Myślę, że Rosji w formie, gdyż jest to drużyna o bardzo dużym potencjale. Nie będę jednak lekceważył Słowenii, ponieważ też potrafi świetnie zagrać. Chcemy wygrać czwartkowy półfinał. To nie jest, nie obrażając nikogo, Czarnogóra lub inny podobny rywal. Osobiście byłbym zdziwiony, gdyby mecz zakończył się w trzech setach. Nastawiamy się na ciężką walkę.