Trener reprezentacji Estonii ocenia: "Dla Polski brak awansu do finału byłby sporym rozczarowaniem"

W piątek polska kadra siatkarzy zagra pierwszy mecz na mistrzostwach Europy. Jej rywalem będzie Estonia, którą prowadzi znany z parkietów PlusLigi Gheorghe Cretu.
Zobacz wideo

Kadra Estonii to nie jest europejski potentat siatkarski. Prowadzona od 2014 roku przez Gheorghe Cretu reprezentacja, obecnie plasuje się na 26. miejscu rankingu FIVB (Światowej Federacji Siatkówki). Do jej największych sukcesów w historii zaliczyć można dwukrotną wygraną w Lidze Europejskiej (2016, 2018), czyli na niższym szczeblu komercyjnych rozgrywek siatkarskich. W 2019 roku kadra ta zakończyła zmagania na imprezie bez medalu - na 4. pozycji. Co więcej, historia gry na mistrzostwach Europy dla Estończyków nie jest zbyt łaskawa. W 2009 roku reprezentacja zajęła 14. miejsce, w 2011 12., w 2015 11., a w 2017 13. To właśnie ten zespół będzie pierwszym rywalem Polaków na tegorocznym czempionacie Starego Kontynentu.

"To wielki honor rozpoczynać udział w mistrzostwach Europy meczem z mistrzem świata"

Starcie zespołów odbędzie się w piątek, 13 września, o 17:00 w holenderskiej hali Ahoy Rotterdam. Dla obu drużyn będzie to pierwszy pojedynek na tegorocznych mistrzostwach Europy.

- Dla nas to wielki honor rozpoczynać udział w mistrzostwach Europy meczem z mistrzem świata. Możecie sobie wyobrazić sobie, jak wielkie znaczenie dla kraju, który ma mniej mieszkańców niż Warszawa, ma rywalizacja z tak topową drużyną. Od sześciu lat, odkąd rozpocząłem pracę z tą reprezentacją, pracuję nad tym, by stawała się ona coraz bardziej rozpoznawalna na arenie międzynarodowej. Jednak w trakcie przygotowań do kolejnych turniejów nie jest łatwo nawet o mecze towarzyskie z przeciwnikami na najwyższym poziomie. Dlatego jedyną szansą dla nas są chociażby mistrzostwa Europy - opisał trudności, które spotykają estoński zespół, trener drużyny, Gheorghe Cretu.

"Byłbym usatysfakcjonowany, gdyby w meczu z Polską po prostu można było zobaczyć siatkówkę na wysokim poziomie"

W zespole z Estonii trudno szukać gwiazd. jednak są w niej postaci, które można kojarzyć choćby z parkietów PlusLigi. Jedną z nich jest sam trener zespołu, Gheorghe Cretu. W przeszłości prowadził on aż trzy polskie teamy - AZS Olsztyn, Cuprum Lubin oraz Asseco Resovię Rzeszów. Poza tym w drużynie grają Robert Taht (wicemistrz Turcji z Arkasem Izmir, w kolejnym sezonie zagra u Vitala Heynena w Sir Safety Perugii), a także Kert Toobal (były zawodnik klubów z Olsztyna i Lubina) czy Renee Teppan (były gracz PGE Skry Bełchatów).

- Jeśli ktoś powie, że możemy upatrywać swojej szansy w tym, że dla Polaków kluczową w tym sezonie imprezą były kwalifikacje olimpijskie, więc teraz luźniej podchodzą do ME, to mogę się tylko zaśmiać. Czy chcecie mi powiedzieć, że Vital Heynen przyjechał tutaj dla zabawy? Przecież dla takich zespołów, jak Polska czy Rosja, brak awansu do finału byłby sporym rozczarowaniem. Dlatego sądzę, że w naszej grupie mamy pięć teamów na podobnym poziomie oraz tak szczególnego gościa, jak mistrzowie świata - zaznaczył Gheorghe Cretu.

- Byłbym usatysfakcjonowany, gdyby w meczu z Polską po prostu można było zobaczyć siatkówkę na wysokim poziomie. To dodałoby nam pewności siebie przed kolejnymi spotkaniami. A jak będzie? Wszystko zależy od dnia. W końcu wy też pewnie nie oczekiwaliście, że tak szybko pokonacie Francję 3:0 w kwalifikacjach olimpijskich, prawda? - dodał trener Estończyków.

Co może "porwać" Estończyków? Ich kibice

Już teraz wiadomo, że licząca prawie 16 tysięcy miejsc Ahoy Rotterdam, czyli holenderska hala, w najbliższym czasie zamieni się w arenę fantazji kibiców Estonii. Na fazę grupową mistrzostw Europy ma ich przyjechać aż 1500. - Przyjedzie ponad tysiąc estońskich fanów - potwierdził Gheorghe Cretu. Można więc spodziewać się spektakularnego widowiska na trybunach.

Skąd ta pewność? To doświadczenie ostatnich mistrzostwa Europy, które rozgrywane były w Polsce. W 2017 roku po hali biegali przebrani w barwy narodowe (od stóp do głów!) estońscy kibice i zagrzewali swój zespół do walki. Byli na tyle skuteczni, że choć ich zespół przegrał ostatecznie 0:3, to w każdym z setów stanowił znaczące zagrożenie dla Polaków (21:25, 24:26, 22:25).

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.