Magdalena Stysiak: Po dwóch przegranych setach powiedziałyśmy sobie, że nie mamy już nic do stracenia i musimy zagrać swoją dobrą siatkówkę. W pierwszej i drugiej partii zabrakło nam zagrywki. W trzecim secie wyszłyśmy na zagrywkę odpowiednio skoncentrowane i widać było, jaki problem mają rywalki. Szkoda, że tego nam wcześniej zabrakło. My miałyśmy w tym meczu bardzo wysoką skuteczność z wysokich piłek. Czyli radziłyśmy sobie pomimo braku przyjęcia. Gdybyśmy lepiej odpowiedziały zagrywką, może byśmy wygrały mecz. Chociaż Turczynki zagrały nieziemsko i brawa dla nich. A my podnosimy głowy do góry i walczymy dalej.
- Myślę, że kiedy Karakurt poszła w tamtym momencie na zagrywkę, to uznała, że nic innego jej nie zostało, jak tylko ryzykować. Ta dziewczyna ma potężną zagrywkę i to wykorzystała. Ryzyko jej się w pełni opłaciło, my sobie nie poradziłyśmy z przyjęciem. To jest klucz do zrozumienia naszej porażki.
- Tak. Publiczność kibicowała swojej drużynie, ale troszkę to było niefajne, że nie zachowała się jak nasza, w Łodzi. U nas nieważne kto wychodzi grać z nami, dostaje brawa. A nas tu wygwizdali. Od razu, gdy weszłyśmy na przywitanie. To było trochę niefajne. Wiadomo, że kibicują swoim, ale jeżeli taka jest ich kultura, to trudno. I myślę, że u nas, w Łodzi, na hymnie byłoby jeszcze głośniej.
- Ciężko powiedzieć, kto tu jest faworytem. My na pewno musimy od początku zagrać swoją dobrą siatkówkę, wejść mocno, ruszyć. Włoszki nie odpuszczą, dla nich czwarte miejsce na pewno będzie najgorsze.
- Oczywiście, zawsze czwarte miejsce jest najgorsze, kiedy już gra się o medal. Ale na początku sezonu chyba brałybyśmy je w ciemno. A teraz chcemy więcej, dalej gramy o swoje marzenia.