Niemiecki siatkarki grały jak niemieccy piłkarze, ale polskie siatkarki zaczęły być jak polscy siatkarze. Mamy półfinał mistrzostw Europy! [Pięć rzeczy po pięciu setach]

Niepokonane w turnieju Niemki zaczęły ćwierćfinał ME 2019 z dużym spokojem i z jeszcze większą pewnością siebie. Ale polskie siatkarki walczyły w stylu godnym polskich siatkarzy, mistrzów świata. Zespół Jacka Nawrockiego wygrał 3:2 (22:25, 25:16, 25:19, 17:25, 15:11)! Po raz pierwszy od 10 lat nasza kadra powalczy o medal dużego turnieju! W sobotę o godz. 18.30 w Ankarze Polki zagrają z Turcją o awans do finału.
Zobacz wideo

1. Niemieckie siatkarki jak niemieccy piłkarze

Mająca 202 cm wzrostu Magdalena Stysiak zaimponowała padem i podbiciem piłki znajdującej się już tylko dwa centymetry nad parkietem. Dzięki jej obronie Polska skontrowała i wyszła na prowadzenie 5:2. Po chwili i po kolejnej bombie w ataku Malwiny Smarzek-Godek nasz zespół prowadził 9:5. Ćwierćfinał mistrzostw Europy nasze siatkarki zaczęły mocno. Ale Niemki przetrwały napór, zachowały spokój i pokazały swoją grę. Dobre przyjęcie, pewne ataki, unikanie błędów - to wszystko dało ekipie Feliksa Koslowskiego najpierw wyjście na 13:12, a w końcu na 21:17. Polki walczyły, ze Stysiak na zagrywce prawie dogoniły (20:21), ale Niemki nie odpuściły. Nawet gdy w samej końcówce straciły swoją główną rozgrywającą.

Oglądając w pierwszej partii siatkarki z Niemiec trudno było nie pomyśleć o niemieckich piłkarzach. O tej kadrze, która przez lata wygrywała konsekwencją, spokojem, nerwami ze stali.

2. A polskie siatkarki jak polscy siatkarze

Polska miała problemy z przyjęciem, przez to Joanna Wołosz nie mogła pograć ze środkowymi, a nasze skrzydła nie były skuteczne. Po pierwszym secie można się było martwić o aspekty siatkarskie, ale o wolę walki na pewno nie. W drugim secie Polki wyszły na wyraźne prowadzenie jak i na początku seta pierwszego. Ale teraz po 9:4 było tylko lepiej. Akcja na 13:5 z obroną rozgrywającej Wołosz, z trudną, a dokładną wystawą przez plecy w wykonaniu specjalistki od obrony Pauliny Maj-Erwardt i ze Stysiak przełamującą atakiem potrójny blok była jak obietnica zwycięstwa.

Trener Niemek wpuścił na boisko podskakującą wcześniej w kwadracie dla rezerwowych Hanke. 30-latka, wicemistrzyni Europy z 2013 roku, miała ratować sytuację, bo młodsza o dziewięć lat Pia Kastner przestała sobie radzić. Ale zmiana nic nie dała. Polki złapały rytm, mimo że wciąż miały problemy z przyjęciem. Grały sprytnie. Już nie tylko biły mocno, ale też kiwały pod końcową linię i technicznie obijały blok. Wygrały seta bardzo wysoko, do 16, dając fantastycznej publiczności zapowiedź tak dużych emocji, po jakie ci ludzie przybyli do łódzkiej Atlas Areny.

Dziękując kibicom po kolejnych meczach nasze siatkarki mówią, że czują się jak na tych meczach polskich siatkarzy, które miały okazję oglądać z trybun. Po pokonaniu wicemistrzyń świata Włoszek Smarzek-Godek mówiła nam, że dostrzega dużo podobieństw między drużyną w której gra, a naszą męską kadrą, która przed rokiem wygrała mundial. Malwina trochę się śmiała, kiedy porównywała się do Michała Kubiaka. Ale coraz więcej takich porównań po prostu się nasuwa. Jasne, że polskim siatkarkom do polskich siatkarzy brakuje jeszcze dużo. Jednak pod względem waleczności już im dorównują. A to bardzo dobry początek.

3. Jacek Nawrocki is on fire

Jacek Nawrocki na ugiętych kolanach z rękami w górze. Jacek Nawrocki triumfujący. A to dopiero akcja na 2:0 w trzecim secie, przy wyniku meczu 1:1. Trener Polek szybko poczuł, że drużyna jest na naprawdę dobrej drodze. Po asie Magdy Stysiak w trzeciej partii było już 7:1. Niemki były bezradne. Starały się jak mogły, by zatrzymać Polki, ale wiele nie mogły. Trzecią partię też przegrały wyraźnie, do 19.

Było już o piłce nożnej raz, niech więc będzie i po raz drugi. Pamiętacie kibicowski hit Euro 2016 "Will Grigg's on fire"?

No dobrze, o trenerze Nawrockim tłum raczej nie będzie śpiewał. Ale cesarzowi trzeba oddać co cesarskie. W 2015 roku trener Nawrocki przejął kadrę będącą w ogromnym kryzysie. On wie najlepiej, że budowa cały czas trwa i że do zrobienia jest jeszcze dużo. Ale miło, że wreszcie widać efekty mozolnej pracy.

4. Magda Stysiak wielką zawodniczką jest i basta!

Nie byłoby radości, gdyby nie 18-letnia Stysiak. Trener Nawrocki często przekonuje, że tracone seriami punkty i trudne do wytłumaczenia przestoje są typowe dla siatkówki w ogóle, a nie dla siatkówki kobiet. Jednak trudno nie mieć wrażenia, że w meczach pań wydarzenia wymykające się logice obserwujemy częściej.

Naprawdę trudno wytłumaczyć, dlaczego w czwartej partii nagle załamała się nasza gra, a Niemki niesamowicie urosły. Wygrały do 17, choć przegrywały 5:10.  Gdy na zagrywkę poszła Hanke, to zaserwowała trzy asy z rzędu niemal w ten sam punkt boiska. Na nic była przerwa, której zażądał Nawrocki - jednej z niemieckich liderek nic nie było w stanie zaszkodzić. Niemki wygrały końcówkę 10:2. Szalały wtedy z radości, a trener Koslowski wariował ze szczęścia jeszcze bardziej.

Przed tie-breakiem to Niemki wyglądały na mentalnie mocniejsze. I co?

Koslowski poprosił o czas, ale po przerwie Stysiak znów huknęła nie do obrony, a Smarzek skończyła przechodzącą piłkę i było 6:2.

Obie już wcześniej grały bardzo dobrze.

Smarzek ma 23 lata, a Stysiak zaledwie 18. Jedna już jest gwiazdą, druga zapewne zostanie nią już za chwilę. Może już w ten weekend?

5. Powrót do przeszłości. Po własną przyszłość

W sobotę o godzinie 19.30 w półfinale mistrzostw Europy w tureckiej Ankarze Polska zagra z Turcją. Pierwszą parę tworzą Serbia i Włochy (ich mecz o godz. 17.00), czyli mistrzynie i wicemistrzynie świata. Jesteśmy w znakomitym towarzystwie. I już naprawdę zupełnie nic nie musimy. Rywalki są wielkie, a my znaleźliśmy się w strefie medalowej dużego turnieju po raz pierwszy od 10 lat (brąz ME 2009 w Łodzi). Teraz to my będziemy grać pod zdecydowanie najmniejszą presją.

Pewnie, że łatwo nie będzie, bo rywalki są świetne, a i atmosfera może się okazać gęsta. W Ankara Arenie będzie 10 tysięcy kibiców dopingujących w zupełnie innym stylu niż ci wszyscy przyjaźni ludzie, którzy przez kilkanaście ostatnich dni wypełniali trybuny Atlas Areny.

Oto mała próbka tureckiego piekiełka:

Polki powinny postarać się tym nie przejmować. Szesnaście lat temu nasze siatkarki też grały w Ankarze i też nie były faworytkami. Z Turczynkami spotkały się wtedy w finale.

- Nie zapomnę, jak one przyjechały na halę. Każda miała na szyi wieniec z kwiatów. Organizatorzy mistrzostw byli pewni, że one wygrają i szybko zaczęli świętowanie. Dziewczyny były dosłownie noszone na rękach. Patrzeć jak one już świętują mistrzostwo Europy przed meczem z nami - to było przedziwne. Okazało się, że wobec naszej twardej, pewnej gry były jak sparaliżowane. Miałyśmy łatwe zadanie, to był mecz do jednej bramki [było 3:0, w setach 25:17, 25:14 i 25:17] - opowiadała nam niedawno Magdalena Śliwa

To tamten mecz sprawił, że kadra prowadzona przez Andrzeja Niemczyka zaczęła być nazywana "Złotkami". Niech teraz kadra Jacka Nawrockiego napisze swoją historię.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.