W czwartek w Łodzi na zakończenie fazy grupowej mistrzostw Europy polskie siatkarki odniosły wspaniałe zwycięstwo nad zespołem wicemistrzyń świata. Dzięki wygranej z Włochami 3:2 (25:14, 19:25, 13:25, 25:21, 15:12) Polki zajęły drugie miejsce w grupie B i w niedzielę w 1/8 finału zagrają z Hiszpankami. Jeśli wygrają, to w ćwierćfinale zmierzą się ze zwycięzcą meczu Niemcy - Słowenia.
Paulina Maj-Erwardt: Kto wam o tym powiedział?
- Miałam nawet układ choreograficzny (śmiech). Ale nie pokażę wam, bo to żenujące.
- Powiedziałam, że mamy wyjść i niezależnie od wyniku dobrze się bawić. Że mamy zrobić show dla tych wszystkich kibiców, którzy nas wspierają. I że mamy zagrać tak, żeby później każda z nas mogła stanąć przed lustrem i mogła sobie powiedzieć, że zrobiła wszystko, co mogła.
- Ja co chwilę mam szalone pomysły. To był moment.
- Nie, tu po prostu zadziałało to, co widziałam po meczu z Belgią. Przez porażkę zeszło z nas powietrze. Chciałam, żebyśmy zapomniały. Przecież gorzej, niż z trzeciego miejsca, już i tak z grupy byśmy nie wyszły, co by się z Włoszkami nie stało. Chodziło to, żeby sobie i kibicom pokazać, że potrafimy więcej. Myślałam też, że będzie szansa być w grupie wyżej i mieć troszeczkę łatwiejszą drogę. Chociaż z tym to do końca nie było wiadomo.
- Tak wypada? Dobrze. Ale taka jest prawda, że jak chcemy zagrać w Ankarze, to z każdym po drodze musimy wygrać. Pokonując Włoszki, pokazałyśmy, że jesteśmy w stanie z każdym powalczyć. One grały bardzo dobrze. Czasami widząc jak serwują aż sobie myślałam "Naprawdę ta piłka może tak polecieć?" Mają wielką siłę rażenia. Bardzo mnie cieszy, że wygrałyśmy. I to zaraz po podłamaniu się porażką z Belgijkami.
- Cały czas wracają. Szczególnie kiedy śpiewam hymn razem z tłumem kibiców.
- Teraz musimy zresetować głowy. Mieć chwilę dla siebie. Tu się bardzo dużo dzieje, cały czas jest wokół nas mnóstwo ludzi. Potrzebujemy troszeczkę wolnego, bo za nami faza grupowa, która była sinusoidą. Ale obserwuję dziewczyny i widzę, że są coraz silniejsze i coraz bardziej pewne siebie. Mają cały czas podniesioną głowę, zawsze walczą. To cieszy.