Odważna zapowiedź Malwiny Smarzek-Godek: Teraz złoto? No złoto, a co? Możemy wszystko

- Wymiotowałam. Chyba ze trzy kilo schudłam. I na mecz z Belgią wyszłam z łóżka. Jestem jak Michał Kubiak na ubiegłorocznych mistrzostwach świata. I nasza drużyna ma swoją tajemnicę z szatni, tak jak mają chłopaki - mówi Malwina Smarzek-Godek. - Czuję, że możemy wszystko. Jeżeli wygrywamy z Włoszkami, z zespołem kompletnym, to możemy wygrać z każdym. Mamy wielki potencjał - dodaje liderka kadry polskich siatkarek.
Zobacz wideo

W czwartek w Łodzi na zakończenie fazy grupowej mistrzostw Europy polskie siatkarki odniosły wspaniałe zwycięstwo nad zespołem wicemistrzyń świata. Dzięki wygranej nad Italią 3:2 (25:14, 19:25, 13:25, 25:21, 15:12) Polki zajęły drugie miejsce w grupie B i w niedzielę w 1/8 finału zagrają z Hiszpankami. Jeśli wygrają, to w ćwierćfinale zmierzą się ze zwycięzcą meczu Niemcy - Słowenia.

Łukasz Jachimiak: Po porażce z Belgijkami mówiłaś, że jesteś bardzo wkurzona. Jak bardzo poprawił Ci się humor dzięki wygranej nad Italią?

Malwina Smarzek-Godek: Mogę zobaczyć statystyki?

Proszę bardzo. Jest ładnie (Smarzek skończyła 20 z 38 ataków i zaserwowała trzy asy).

- Ooo! Nie no! Ten mecz dedykuję wszystkim naszym hejterom. Tym, którzy nas skreślili, uznali, że już nic nie ugramy. A tak zupełnie serio, to bardzo się cieszę i jestem cholernie dumna z całego zespołu. Bo nikt mi nie powie, że Włoszki zagrały na 50 procent, że odpuściły. One nie kalkulowały, grały na sto procent. A my byłyśmy lepsze. W końcu doczekałyśmy się wygranego meczu o coś przeciw pierwszej, najmocniejszej "szóstce" jednej z najlepszych drużyn na świecie. To jest świetna sprawa. A jeszcze fajniej, że kibice zrobili fantastyczną atmosferę. I o - jak o tym sobie przypominam i mówię, to aż znów mam ciarki.

Popatrz proszę jeszcze raz w statystyki i powiedz nam, jak to jest możliwe, że Wy zaserwowałyście 12 asów, a Włoszki pięć.

- Nie wiem, ha, ha.

Bardzo ryzykowałyście?

- Ryzykowałyśmy. Totalnie się zresetowałyśmy po meczu z Belgią. Tak się zawsze mówi, ale my to naprawdę zrobiłyśmy. Ciężko się wychodzi na Włoszki, bo tam są niesamowite dziewczyny. Ale my w siebie uwierzyłyśmy. Jeszcze tuż przed meczem sobie pogadałyśmy w szatni. I wtedy parę słów powiedziała "Majka", czyli Paulina Maj-Erwardt, jedyna z nas, która ma już medal, brąz z mistrzostw Europy z 2009 roku. Efekt jest taki, że każda z nas zagrała inaczej niż wcześniej. Tym razem nie zmarnowałyśmy swoich szans, spokojnie, dobrze rozegrałyśmy końcówki.

Przytocz nam słowa Pauliny.

- Nie mogę. Chłopaki mają swoją tajemnicę z szatni z ubiegłorocznych mistrzostw świata i teraz my też będziemy miały swoją tajemnicę z szatni. U nich jeden przegrany mecz [z Francją 1:3] odmienił wszystko. Nagle stworzyli inny zespół i u nas też tak się stało po porażce z Belgią. Więcej nie powiem, to co się wydarzyło w szatni, zostaje w szatni.

Pokazałyście imponującą odporność. Włoszki się podniosły po tym jak je rozbiłyście w pierwszym secie do 14, a gdy wyszły na 2:1 w setach, wygrywając trzecią partię do 13, to wydawało się, że są już bardzo blisko zwycięstwa.

- Pierwszego seta zagrałyśmy znakomicie. Włoszkom było bardzo ciężko, nic nie mogły zrobić. Ale wiedziałam, że wkurzyłyśmy je tym, że tak na nie naskoczyłyśmy i spodziewałam się, że zrobi się ciężko. W końcu w tym wszystkim się zakopałyśmy, set przegrany do 13 to pokazał. I my po takim secie wychodzimy, wygrywamy kolejny, wygrywamy tie-breaka... Nie wiem jak to się stało. Nie pytajcie mnie, ha, ha.

Drugie miejsce w grupie i dobra droga do strefy medalowej - faza grupowa Wam wyszła?

- A kto jest pierwszy?

Włoszki.

- Ha, ha, no tak, wygrały dwa sety. Ech, gdybym wiedziała wcześniej, to byśmy wygrały 3:1.

Wiesz z kim teraz zagracie?

- Nie.

W 1/8 finału z Hiszpanią. Jeśli wygracie, to w ćwierćfinale ze zwycięzcą meczu Niemcy - Słowenia.

- Aha, czyli ten układ. To jest chyba najlepsza ze wszystkich możliwych dróg do półfinału. Po porażce z Belgijkami trener na zebraniu nam powiedział, że jeśli wygramy z Włoszkami, to pewnie będziemy miały najłatwiejszą z dróg. Chciał nas tym zmotywować. Ale nas nie trzeba było motywować. Najbardziej się cieszę, że my się nie wystraszyłyśmy Włoszek. To są wielkie gwiazdy siatkówki, mam do nich respekt, mimo że niektóre z nich są moimi dobrymi koleżankami. Ale bać się nie wolno.

Co masz na nodze?

- Folię po lodzie [poniżej prawego kolana].

Profilaktyka czy jakiś uraz?

- Nic nowego. Lód jest na kolano, które mi puchnie. Trochę mnie boli. Ale było gorzej. Przed meczem z Belgią dopadła mnie grypa jelitowa, więc miałam niezłe kombo.

Nie przyznałaś nam się do choroby, gdy rozmawialiśmy po Belgii.

- Nie. Ale gdzieś to zostało powiedziane, więc teraz już mówię jak było. Niestety, trochę wymiotowałam. Tak, że chyba ze trzy kilo schudłam. I na mecz z Belgią wyszłam z łóżka. Walczyłam ze sobą. Trener mnie zapytał czy dam radę, ciężko mi było powiedzieć, że nie. Ale może gdybym zagrała lepiej, to z Belgią byśmy wygrały. Nie wiem. Chociaż pewnie z Belgią musiałyśmy przegrać, żeby z Włochami wygrać. Przeciwności nas wzmocniły.

Skoro przypominałaś ubiegłoroczne mistrzostwa świata mężczyzn, to teraz ja je przypomnę, bo wychodzi na to, że jesteś jak Michał Kubiak. Pamiętasz, że on też wstał z łóżka, żeby pomóc drużynie?

- Tak, wszystko się zgadza. Przegrany mecz odmienił nas tak jak przegrany mecz odmienił chłopaków, a ja wstałam z łóżka tak jak Michał. Naprawdę wszystko się idealnie zgadza.

Skoro tak, to na koniec będzie złoto?

- No złoto, a co? Nie mamy wyjścia. Czuję, że możemy wszystko. Jeżeli wygrywamy z Włoszkami, z zespołem kompletnym, to możemy wygrać z każdym. Na pewno będziemy walczyć o wszystko. Nie zadowolimy się na przykład tym, że dotrzemy do półfinału. Możemy wszystko. Wszystko zależy wyłącznie od nas. Mamy wielki potencjał. I bardzo potrzebowałyśmy właśnie takiego meczu.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.