Jacek Nawrocki: Twardo stąpam po ziemi. Nie gram na chybił-trafił

- Były serie zagrywek Belgijek wręcz niewytłumaczalnych, piłka spadała po siatce, po siatce, i znów po siatce albo zahaczała linię - mówi Jacek Nawrocki. Trener reprezentacji Polski siatkarek stara się wytłumaczyć, dlaczego jego zespół przegrał z Belgią 2:3 i bardzo skomplikował sobie sytuację w mistrzostwach Europy. Jeśli w czwartek Polki nie wygrają z Włoszkami, to najpewniej już w 1/8 finału wpadną na Rosjanki. - Włoszki, Serbki, Holenderki, Turczynki i Rosjanki mają zespoły kompletne. One w Europie odjechały innym - nie pociesza Nawrocki.

Heynen: Żeby drużyna mnie posłuchała, potrzebuję kryzysu

Zobacz wideo

Łukasz Jachimiak: 14:12 w tie-breaku i porażka 2:3. A wcześniej przegrany drugi set, mimo prowadzenia 24:21. Co się stało?

Jacek Nawrocki: Myślę, że my ten mecz przegraliśmy siatkarsko, a nie w głowach. Gubiliśmy punkty, bo nie wykorzystywaliśmy swojego potencjału, ale też punkty czasami traciliśmy pechowo. Były serie zagrywek Belgijek wręcz niewytłumaczalnych, piłka spadała gdzieś po siatce, znów po siatce, i znów po siatce albo zahaczała linię. Niestety, na to czasami nie ma mocnych, taka jest siatkówka. Z tym się trzeba z jednej strony godzić, a z drugiej walczyć, żeby tak częściej nie było.

Szczęście szczęściem, ale Belgijki miały 14 asów, a Polki cztery. Czy Pana zawodniczki mogą serwować na takim poziomie, jaki pokazały Belgijki?

- Powiem szczerze, że zagrywka do tej pory była naszym bardzo mocnym elementem. Widocznie gdzieś tam presja zadziałała. Wydawało mi się, że z nią sobie dużo lepiej radzimy, a widocznie ona nie pozwala puścić ręki, kiedy przychodzi dziewczynom serwować. Może trzeba inaczej podejść do tego elementu i spróbować się rozluźnić.

Pan nie każe dziewczynom wstrzymywać ręki? Nie ogranicza ich Pan taktyką?

- Nie, daję im bardzo dużą przestrzeń na wybranie kierunku, na to, żeby grały swoją najlepszą zagrywkę. Nie jestem trenerem, który tak bardzo steruje zagrywką, że aż zabiera jej potencjał.

Dziewczyny wyglądają na przybite, Malwina Smarzek-Godek powiedziała nam wprost, że jest mocno wkurzona. Co może Pan zrobić, żeby podnieść je w jeden dzień? Będą gotowe na trudny mecz z Włoszkami?

- Jeżeli zrozumiemy jaki jest sport, jeżeli uznamy, że na porażce z Belgią świat się nie skończył, to wtedy będziemy mogli się podnieść. A jeżeli będziemy się dalej dołować, to trudno będzie o dobre nastawienie.

A propos Malwiny, to od Joanny Wołosz usłyszeliśmy, że Malwina miała jakieś problemy ze zdrowiem.

- Ale zagrała bardzo dobre spotkanie. Na pewno nie będziemy o tym rozmawiać.

Któregoś dnia powiedział nam Pan, że zerka w drabinkę, czyli wie Pan, że jeśli nie wygramy z Włoszkami, najpewniej już w 1/8 finału trafimy na Rosję?

- I tak i tak byśmy Rosję spotkali. Mecze się tak ułożyły, że Rosja decydowała gdzie i z kim będzie grać. Tak się ułożyło po tym, jak one przegrały z Niemkami. Ale zostawmy to, bo przecież tak czy inaczej trzeba wygrywać z mocnymi. Chociaż szkoda by było, gdybyśmy mieli odpaść już w 1/8 finału. Dziewczyny na to nie zasłużyły.

To na pewno nie byłby dobry wynik. Malwina już powiedziała, że awans z grupy to żaden sukces.

- Ja się cieszę, że dziewczyny buńczucznie mówią o wielkich celach. Ale ja patrzę na to, co możemy zrobić. Łatwiejsza droga na pewno byłaby dla nas korzystniejsza.

Ma Pan po meczu z Belgią bardzo dużo rzeczy do przemyślenia?

- Mecz z Belgią potwierdził kilka rzeczy, które przytrafiały nam się w niektórych ważnych meczach w ostatnich latach. Ale to zostawię dla siebie i dla zawodniczek.

Tajemnicą nie jest chyba to, że wróciły demony związane z traceniem przewag w końcówkach?

- Traciliśmy je, bo nie utrzymywaliśmy przyjęcia. Ale my musimy zmienić swoje granie przede wszystkim wtedy, kiedy mamy przewagę punktową. Tu tkwi nasz potencjał.

Skupmy się na przyjęciu - nie radziły sobie z nim zawodniczki, które są w tym elemencie lepsze od Magdy Stysiak, a nie kusiło Pana, żeby zaryzykować i chociaż w końcówce tie-breaka wprowadzić Magdę? Ona też by nie przyjęła dokładnie, ale mogłaby skończyć jakąś piłkę na siatce, nawet najtrudniejszą.

- To są zawsze zagrywki trenerskie na chybił-trafił. Ja się staram stąpać po ziemi i prowadzić drużynę rozsądnie. Skoro miałem zawodniczkę defensywną, to próbowałem nią przyjąć. Jeżeli ona nie przyjmie, to możliwe, że Magda też by nie przyjęła. Zawsze po meczu możemy żałować, że czegoś nie zrobiliśmy, ale myślę, że postępowaliśmy logicznie. A niektóre zagrywki, jak już powiedziałem, wpadały Belgijkom bardzo szczęśliwie.

Jesteście w stanie wygrać z Włoszkami? Ich drużyna jest kompletna czy ma jakieś słabe strony?

- Myślę, że Włoszki, Serbki, Holenderki, Turczynki i Rosjanki mają zespoły kompletne. One tak naprawdę w Europie odjechały innym. Żeby z nimi wygrywać, trzeba grać spotkania na maksimum swoich możliwości przy ich zwykłym graniu.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.