Malwina Smarzek-Godek: Nie mam takich genów jak Paola Egonu. Skacze trzy metry wyżej

- Wiem, że nie jestem Paolą Egonu. Geny są troszeczkę inne, Paola skacze trzy metry wyżej niż ja. Mam trudne zadanie. Ale już nie mogę się doczekać super meczów z mocnymi rywalkami - mówi Malwina Smarzek-Godek. Pierwsze takie spotkanie na mistrzostwach Europy polskie siatkarki rozegrają w środę. Relacja na żywo z meczu Polska - Belgia od godz. 17.30 na Sport.pl

Łukasz Jachimiak: W trakcie meczu z Ukrainą Twój mąż prosił, żebym mu pokazywał statystyki. Jak zobaczył, że w trzecim secie skończyłaś dziewięć z 15 ataków, to stwierdził: "Dobrze, że taki mecz przyszedł dzisiaj, a nie z Belgią albo z Włochami". Zawsze jest taki wymagający?

- Serio? Ha, ha. Nie, przed ślubem nigdy taki nie był! Musimy sobie poważnie porozmawiać.

To teraz serio: on mówił o całokształcie, a Ty się poprawiałaś z każdym setem i mimo pierwszego słabego w meczu skończyłaś 25 z 51 ataków. Chyba dobrze?

- Tak. Faktycznie w pierwszym secie ciężko mi się grało [wtedy Smarzek skończyła trzy z 12 ataków]. Ale trochę się do tego przyzwyczaiłam. Ciężko jest grać tak długo i dostawać tak dużo piłek i zawsze super wchodzić w mecz. Ja się bardzo cieszę i dziękuję Asi Wołosz, że chciała mnie przełamać, że mi pomagała. A ja byłam bardzo spokojna. Wiem, że nie jestem Paolą Egonu [największa gwiazda kadry Włoch], ale też wiem, że każda atakująca ma słabe momenty i sztuką jest się z tego wygrzebać. Dla mojej głowy przed meczem z Belgią jest ważne, że to zrobiłam, że skończyłam dobrze.

W tym roku grałyście z Belgijkami dwa razy, oba mecze wygrałyście. Macie nad nimi przewagę?

- Na pewno mecz będzie ciężki. Z Belgią zawsze gra się nam trudno. To jest zespół waleczny, który z Włoszkami [0:3] nie pokazał swojej siatkówki, bo Włoszki na to nie pozwoliły. Tym bardziej z nami będą chciały powalczyć. To mecz o dużą stawkę.

Mówisz, że nie jesteś Egonu, ale przecież umiesz zagrać na takim poziomie jak ona. W walce o igrzyska umiałaś grać jak znakomita Serbka Tijana Bosković.

- No tak, ale zawsze mam duży respekt do tych wszystkich dziewczyn. Prywatnie się znamy, lubimy, a ja je bardzo szanuję i nie czuję się jak one. Geny są troszeczkę inne, Paola skacze trzy metry wyżej niż ja, ha, ha. Muszę innymi rzeczami nadrabiać. Mam trudne zadanie, bo jak się dostaje dużo piłek i się dużo kończy, to jest fajnie. Ale jak przychodzi kolejny mecz, w którym rywal czuje atakującą i dobrze broni, to wszyscy atakującej patrzą na ręce i się frustrują, że nie kończę. Cóż, taka moja rola. Ale już się nie mogę doczekać tych supermeczów z mocnymi rywalkami.

Zostawmy geny i pomówmy o sile. Masz ją jeszcze po rozegraniu ponad 30 meczów w trzy miesiące? Egonu tyle nie grała.

- Nie grała, to prawda. Na pewno czuję zmęczenie, na pewno nie gra mi się tak dobrze, jak mi się wcześniej grało. Ale o tym się nie myśli. Naprawdę. Nie w takim turnieju. To są tylko takie gorsze momenty, które odchodzą. Prawdziwy dołek miałam przed kwalifikacjami olimpijskimi. Ale z niego wyszłam i jest dobrze.

Idą mecze z Belgią i Włochami, a Ty dostajesz wsparcie w ataku od Magdaleny Stysiak. Chyba właśnie tak to było wymyślone?

- Tak, w meczu z Ukrainą miałam odciążenie na skrzydle. Magda super zagrała na wysokiej piłce [kończyła najtrudniejsze akcje]. Ale są plusy i minusy. Z nią na boisku musimy zmienić swoje ustawienie w przyjęciu. Jednak w sumie ona na pewno ona daje mi duże odciążenie. Po problemach, jakie miałam w pierwszym secie z Ukrainą obecność Magdy bardzo mi pomogła grać później lepiej.

Czujesz ulgę, że za Wami już Ukraina i wcześniejsze Portugalia oraz Słowenia? To był program obowiązkowy, na zwycięstwa w tych meczach byłyście skazywane?

- Zdecydowanie tak. Miałyśmy słaby moment z Ukrainą, przegrałyśmy seta do 20, a mogłyśmy nawet do 15, byłoby sprawiedliwie, bo zabrały nam wtedy powietrze, świetnie serwowały, broniły, a nasza gra wyglądała bardzo źle. Ale bardzo się cieszę, że mecze, na które wszyscy czekaliśmy zagramy mając komplet punktów. W turniejach zdarzają się niespodzianki, dobrze, że nam się nie przytrafiła, że spełniłyśmy założenia. Fajnie będzie grać te dwa mecze ze spokojną głową, a nie z jakąś porażką. Trudność polegała na tym, że na przykład Portugalia grała z nami, ciesząc się, że w ogóle tu jest, że ma taką możliwość, a my musiałyśmy wygrać, i to 3:0. I na tle takich drużyn nie wiemy, jak wypadamy. Chociaż Ukraina już nie była zespołem pokroju Portugalii i Słowenii. To dobrze, że z nią zagrałyśmy przed Belgijkami i Włoszkami.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.