Po zwycięstwach nad Słowenią (3:0), Portugalią (3:0) i Ukrainą (3:1) Polki są już pewne awansu do 1/8 finału mistrzostw Europy. Teraz zagrają z Belgią (w środę o godzinie 17.30) i z Włochami (w czwartek o 20.30) o jak najlepsze miejsce w grupie i o podbudowanie się przed kolejną fazą turnieju.
Jacek Nawrocki: Znów przypomnę, że musimy odbiec od postrzegania naszej reprezentacji jako faworyta. Przed meczem z Ukrainą w szatni powiedziałem dziewczynom, że nie wierzę, że są faworytem, natomiast wierzę w ich siłę i wierzę w ten zespół. Ale na pewno nie w to, że są faworytem. Wszystkich odsyłam, żeby spokojnie spojrzeli na indywidualne umiejętności, na doświadczenie, na liczbę rozegranych w reprezentacji meczów. Właśnie na to trzeba patrzeć, jeżeli chcemy na chłodno oceniać nasze szanse w mistrzostwach Europy.
- Nie możemy patrzeć na przewagę na pozycjach indywidualnych, bo o takiej nie ma mowy. Natomiast musimy patrzeć na to gdzie są słabsze i mocne strony. Dzisiaj w pewnym momentach grają nie indywidualne zawodniczki, ale systemy. I kto pokaże lepsze granie w naszym meczu, ten po prostu wygra. Porównywanie teraz Kai Grobelnej z Malwiną Smarzek-Godek, Celine Van Gestel z Martyną Grajber, czy Britt Herbots z Natalią Mędrzyk nie ma żadnego sensu.
- Nie chodziło o konfrontację z innymi. Tylko mówię, żebyśmy jeszcze raz spokojnie spojrzeli na nasz zespół. Na to, że robi postępy, że idzie do przodu. My musimy potraktować dziewczyny spokojnie. Wewnątrz ja nie traktuję ich spokojnie, tylko stawiam wymagania, denerwuję się. Ale wszyscy, którzy im kibicują, którzy im dobrze życzą, którzy dają serca za te dziewczyny, muszą zachować troszeczkę dystansu. Bo to, co dziewczyny tu ugrają, to będzie ich.
- Nie denerwowałem się tak, jak się denerwowałem w trzecim secie. O pierwszym wiedziałem, że zawaliliśmy i wierzyłem, że wrócimy do dobrej gry. Natomiast w secie trzecim w pewnym momencie była niezła gra Ukrainek, szczególnie w obronie. I wtedy ciężko nam było wyrwać punkt. Dodatkowo one miały zagrywkę, a dzisiaj kto ma zagrywkę, ten szybko potrafi odrobić straty.
- Po meczu z Ukrainą jestem bardzo zadowolony z tego, co dziewczyny zagrały na wysokiej piłce [chodzi o takie akcje, w których po złym przyjęciu rozgrywająca gra czytelnie ze skrzydłową, a przez to skrzydłowa musi pokonać mocny blok]. Tak grającej reprezentacji Polski na wysokiej piłce to ja dawno nie widziałem. Prawie każda skrzydłowa skończyła ponad 50 proc. wysokich piłek. To znaczy, że tak łatwo nas nie załatwią. Generalnie możemy się cieszyć z wyników, z tego, że dziewczyny dobrze wytrzymały trzy spotkania. Ale weryfikację, ocenę będziemy mogli robić po trudniejszych meczach.
- Nie, bo my jesteśmy zespołem, który ma rozgrywającą, który ma drugą rozgrywającą i ona wchodzi i prowadzi bardzo dobre granie. Jesteśmy zespołem, który ma atakującą i drugą atakującą, bo Kasia Zaroślińska pokazuje, że może w każdej chwili wejść za Malwinę. Mamy też trzy, cztery, a nawet pięć przyjmujących, które mogą się uzupełniać. Może głupio to brzmi, ale my naprawdę musimy grać "12", a nawet "14" zawodniczek. I myślę, że tak będzie do końca mistrzostw.
- To jest bardzo solidny zespół. Z dwiema dobrymi skrzydłowymi. Herbots nie trzeba przedstawiać, bo to dziewczyna, która się wyróżnia w lidze włoskiej. Natomiast Van Gestel robi postępy z miesiąca na miesiąc, znakomicie gra z blokiem. Są tam środkowe, które wydawałoby się, że trudno im jest dosięgnąć poziomu Heyrman i Albrecht, natomiast są coraz lepsze. Ten zespół jest coraz bardziej kompletny. I bardzo dużo zależy od tego, jak zagra Kaja Grobelna. Czeka nas bardzo trudne spotkanie.
- No szkoda, ale nie.
Oglądaj najciekawsze wideo gazeta.pl.