Vital Heynen w "Wilkowicz Sam na Sam": Nie pomyślałbym pięć lat temu, że będę mistrzem świata
Jacek Nawrocki: - Nazwałbym to troszeczkę inaczej. Pierwszy set - tu się zgodzę. Początek drugiego to natomiast moment, w którym prowadziliśmy wyrównaną grę i oddaliśmy kilka punktów po błędach technicznych. Trzecią partię dziewczyny grały doskonale. Chęć zaadaptowania innych zawodniczek do boiska spowodowała jednak, że rytm został zaburzony. Ale kiedy powinno się próbować, jak nie w sytuacji, w której ma się 7-8 punktów przewagi?
- Nie ma czasu na doszkalanie. Dobieramy skład pod kątem danego meczu i rozwoju zespołu w kontekście kolejnych spotkań. Musimy dbać o dyspozycję siłami zawodniczek. Mamy rozeznanie odnośnie do tego, która jak wytrzymuje spotkania - stąd takie decyzje. Szczerze mówiąc, to Natalia poza meczami, w których ją oszczędzaliśmy, za każdym razem była podstawową zawodniczką.
- Docelowy jest system grania, który jest najbardziej skuteczny. Wielokrotnie atakowano nas, że Malwina atakuje po 70, 60 razy. Powtarzam, że jeśli zajrzy się do statystyk półfinałów mistrzostw świata i zobaczy, ile razy atakowały Egonu czy Bosković, to ujrzy tam liczby około 60 ataków. To normalne w żeńskiej siatkówce. Chciałbym, byśmy mieli zrównoważoną dystrybucję, ale nie pod kątem liczb, a skuteczności. Mieć 3-4 opcje w ataku - to jest moje marzenie.
- Jak pokazują takie turnieje, dla drużyn takich, jak reprezentacja Polski, która gra u siebie, ciężko o oddech. Niezależnie od składu, którym wyjdziemy, to pod kątem presji czy prestiżu towarzyszyć nam będzie nadal duże napięcie.
- Nie, absolutnie. Nawet przez moment przez głowę mi nie przeszło, że coś się nam nie udało w kwalifikacjach czy podczas Ligi Narodów. Możemy powiedzieć z pełną odpowiedzialnością, że w Lidze Narodów udało nam się zagrać kilka fajnych spotkań i wejść do Final Six, a w kwalifikacjach pokazać się z dobrej strony. Ten cel został spełniony. Mówienie o medalach czy awansie łączy się z tym, że trzeba być pierwszą, drugą lub trzecią siłą w Europie. Nie wiem czy w tej chwili nas na to stać.
- Nie, nie studzę emocji. Staram się oceniać według swoich kryteriów z bardzo chłodną głową. Co do dziewczyn, to chciałbym, by były pewne siebie, ale nie zarozumiałe.