Reprezentacja Polski, która na turniej Final Six Siatkarskiej Ligi Narodów udała się w dość eksperymentalnym składzie, wywalczyła w niedzielę brązowy medal. "Biało-czerwoni" gładko pokonali Brazylijczyków 3:0 (25:17, 25:23, 25:21). Podczas turnieju finałowego w Chicago, "Canarinhos" musieli uznać wyższość polskiego dwukrotnie - 10 lipca przegrali z podpieczonymi Vitala Heynena 2:3.
Karol Kłos, czyli, obok Andrzeja Wrony, najbardziej doświadczony zawodnik kadry na amerykańskie finały, ocenił, że zwycięstwo z Brazylią było bezdyskusyjne i nie można tu mówić o przypadku: "Już po meczu z Rosją było widać, że jesteśmy źli na siebie, bo mieliśmy swoje szanse. Ale dziś od początku ruszył walec i nie chciał się zatrzymać. Szczęście sprzyja lepszym... Szczęście? Wygraliśmy z Brazylią 3:0. Z Brazylią! Złamaliśmy ich po raz drugi. Ogromnie się cieszę, że mogłem grać z tymi chłopakami. Przed wieloma z nich ogromna kariera, jeszcze nie raz będą na ustach wszystkich" - ocenił Kłos na antenie Polsatu Sport.
"Może ktoś na górze mi pomagał. Jest kilka osób, które odeszły i o nich myślałem w trudnych momentach. Im również dedykuję ten sukces. Chciałbym podziękować polskim kibicom, którzy zawsze wypełniali halę - gra przy takich trybunach była niesamowitym uczuciem. Dziękuję również tym rodakom, którzy oglądali nas w telewizji i nie przesypiali nocy" - dodał reprezentant Polski.