Rosja się nie przeliczyła, "młodzi chłopcy" nie utrzymali poziomu. Trzeba się bawić [Cztery rzeczy po czterech setach]

Momenty były, ale za mało. Rosja, a nie Polska zagrała swoją siatkówkę i to ona, a nie my zagra w finale Ligi Narodów. Półfinał Final Six w Chicago nasza reprezentacja przegrała 1:3 (19:25, 26:24, 22:25, 21:25). W niedzielę o godz. 22 zagramy o brąz z Brazylią albo z USA. Możemy go zdobyć, jeśli znów będziemy się bawić.

1. Rosjanie się nie przeliczyli

Wystawili rezerwowy skład na mecz z USA, by nie wygrać grupy A i nie zagrać w półfinale z drugą w grupie B Brazylią. Rosjanie ocenili, że łatwiej będzie im pokonać "młodych chłopców z Polski". A przynajmniej tak sytuację oceniły rosyjskie media.

Zobacz wideo

Zeszłoroczni zwycięzcy Ligi Narodów dostali to, co chcieli. Komplementowana za świetne, zwycięskie mecze z Brazylią i Iranem Polska nie utrzymała poziomu. W swoim trzecim meczu Final Six w Chicago zagraliśmy zdecydowanie gorzej, po raz pierwszy w naszym zespole widoczny był brak kluczowych zawodników z ubiegłorocznych mistrzostw świata.

Rosjanie nie grali niesamowicie, ale przez większą część meczu kontrolowali sytuację. Ustawili nas sobie zagrywką. To było widać w pierwszym secie, choć wtedy jeszcze dobitnie nie potwierdzały tego statystyki.

Więcej mówiło już to, że my mieliśmy 50 proc. pozytywnego przyjęcia, a nasi rywale aż 65 proc.

Ale naprawdę wyraźna była różnica poziomów w polu serwisowym w trzecim secie. A zwłaszcza w jego drugiej fazie. My mieliśmy w tej partii świetny fragment, gdy ze stanu 8:11 wyszliśmy na 14:11. Niestety, później stanęliśmy. Przegraliśmy 22:25, bo oni zaserwowali cztery asy, a my żadnego. Bo oni znów mieli 65. proc. pozytywnego przyjęcia, a my tylko 24 proc.

2. Cenne wyjście z bagna

Już po kilku minutach pierwszego seta Bartosz Bednorz został zmieniony przez Piotra Łukasika, bo nie radził sobie w ataku. W drugiej partii gracz Modeny pokazał i serce do walki, i chłodną głowę, która pomogła mu przeanalizować sytuację, wyciągnąć wnioski.

To on był liderem pogoni, która wydawała się niemożliwa. Zwłaszcza że na nic zdał się już pierwszy zryw. Przegrywaliśmy 2:6, gdy sygnał do ataku dał kapitan Karol Kłos. Efektownym, jednoręcznym blokiem na Jakowlewie na 4:6.

Za chwilę asa zaserwował Norbert Huber, kontrę skończył Maciej Muzaj i zrobiło się 6:6. Ale jak szybko odrobiliśmy straty, tak szybko znów się pogubiliśmy. Przegrywaliśmy 8:14 i graliśmy coraz gorzej.

Chwilę później pomogli rywale (Kobzar zaserwował w kolegę stojącego pod siatką i zrobiło się 13:17, patrząc z naszej perspektywy), a po kolejnej chwili wreszcie zagraliśmy swoje.

As Kwolka na 17:19, kontra Bednorza na 20:21, blok Kaczmarka na 22:22, as Bednorza na 23:22 i jego seria bardzo dobrych zagrywek - to wszystko sprawiło, że wygraliśmy partię 26:24.

3. Jeszcze nie ten poziom

Szkoda, że nie poszliśmy za ciosem, że mimo prowadzenia 14:11 trzeciego seta przegraliśmy, bo tamten moment był chyba kluczowy. Szkoda, że naszemu atakującemu Muzajowi tak wiele brakowało do ich atakującego Poletajewa. Szkoda, że tym razem pozostaje nam wspominać tylko pojedyncze, świetne akcje.

Ta była genialna, z kapitalnymi obronami.

Mecz przegraliśmy, bo mając Rosjan wytrąconych z równowagi nie umieliśmy zdenerwować ich jeszcze bardziej, bo nie potrafiliśmy jeszcze mocniej oddalić ich od takiego grania, jakie lubią. Ten mecz nie był trudniejszy od spotkań z Brazylią i Iranem. Ale przypomniał, że nasi nowi, nieograni siatkarze sprawdzani w Chicago mają ogromny potencjał, ale zwyczajnie nie mogą jeszcze pokazywać go w absolutnie każdym spotkaniu. To jeszcze nie ten poziom.

4. Trzeba się bawić

Ciekawe jak Polacy zareagują na porażkę. W niedzielę o godzinie 22.00 zagrają o brązowy medal z Brazylią albo z USA. Może półfinał trochę ich usztywnił, może pomyśleli, że będąc w gazie mogą Ligę Narodów wygrać, może kilku żółtodziobów wyobraziło sobie samych siebie w złocie.

Dobrze byłoby, gdyby pomyśleli, że nic nie muszą, gdyby sobie przypomnieli, że są tam, gdzie absolutnie miało ich nie być. Niech się znów cieszą siatkówką. A może wtedy znów ucieszymy się i my.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.