Polska - Brazylia. Jeśli spaliście, to żałujcie. Nasza młodzież zagrała koncert. I ta wymiana! [WIDEO]

Siedmiu mistrzów olimpijskich przekonało się, jak wielką siłę ma 14 kandydatów na mistrzów. Polscy siatkarze pokonali w Chicago Brazylię 3:2 (25:23, 23:25, 25:21, 21:25, 15:9) w swoim pierwszym meczu Final Six Ligi Narodów. Nasza młodzież zagrała koncert. W nocy z czwartku na piątek gramy z Iranem (godz. 0.00) i już wtedy możemy sobie zapewnić awans do strefy medalowej.

1. Chcieć więcej = móc więcej

Wygrali 14 z 15 meczów, zdobyli 39 na 45 punktów możliwych do zdobycia, przyjechali do Chicago w wersji galowej, z siedmioma mistrzami olimpijskimi w składzie. Grający w absolutnie najmocniejszym składzie Brazylijczycy musieli być zdecydowaniem faworytem meczu z Polakami. Przecież w naszym 14-osobowym składzie na Final Six nie ma ani jednego zawodnika, o którym można by powiedzieć, że na pewno za miesiąc znajdzie się w gronie 14 zawodników powołanych na kwalifikacje do igrzysk olimpijskich.

Zobacz wideo

Podopieczni Vitala Heynena zrobili bardzo dużo, awansując do najlepszej "szóstki" Ligi Narodów. Już wypracowując 11 zwycięstw w 15 meczach fazy interkontynentalnej zrealizowali plan maksimum. Grali najszerszym składem, trener sprawdził aż 26 siatkarzy. Ale ci, których wybrał na turniej w Chicago pokazują, że chcą więcej. I mogą dużo więcej.

- To była przyjemność grać z tymi naszymi młodymi chłopakami - mówił zaraz po meczu kapitan Karol Kłos w TVP Sport. Mistrz świata z 2014 roku za miesiąc skończy 30 lat, ale przy wielu nowych siatkarzach naszej kadry faktycznie jest weteranem. - Brawo chłopaki! - chwilę później krzyczał do przechodzących za jego plecami kolegów. Kłos widzi, że kolegom rosną skrzydła. Sam przy nich też wznosi się tak wysoko, że Heynenowi trudno będzie nie wziąć go ze sobą na ważniejsze wojny.

2. Zderzenie ze ścianą

Kapitan Kłos aż pięć razy zatrzymał Brazylijczyków blokiem. Cała drużyna naszych rywali zdobyła w tym elemencie siedem punktów. Polska ściana działała bardzo dobrze już w minionych tygodniach, a w pierwszym meczu w Chicago wyglądała na jeszcze szczelniejszą, dała nam 12 punktów.

Miesiąc temu, na starcie Ligi Narodów, w katowickim meczu z Brazylią taka nie była. Wówczas w bloku przegraliśmy z wicemistrzami świata aż 5:13. To był jeden z powodów naszej porażki 1:3. Teraz 1:3 w bloku było do stanu 14:17 w pierwszym secie. Na koniec tej partii blokami wygrywaliśmy 5:3 i już do końca meczu pracowaliśmy na siatce tak, że wściekle bijący rywale wpadali tylko w coraz większą frustrację.

3. Mental power!

Blok, wyblok, obrona, kontra, świetnie reżyserujący grę Marcin Komenda, pewni w kontrach skrzydłowi - to wszystko oglądało się wspaniale. Ale najbardziej imponowały wola walki i przekonanie, że wszystko zależy od nas, że to my ustalamy warunki gry, że my tę grę kontrolujemy.

Zobaczcie to spojrzenie Komendy po ataku Bednorza!

Albo tę akcję i reakcję Hubera.

Albo jeszcze lepiej tę:

Jeśli spaliście, to żałujcie. I koniecznie znajdźcie powtórkę całego meczu.
Jeśli mielibyście wybrać tylko jeden fragment, to najlepiej ten z trzeciego seta, gdy Heynen dostał czerwoną kartkę (oznacza stratę punktu, a trener dalej normalnie pracuje) i przegrywaliśmy 11:16.

Chwilę później podgoniliśmy na 14:16 i Brazylijczycy wzięli czas. Nic im to nie dało. Podwójna zmiana Heynena (Janusz i Kaczmarek za Komendę i Muzaja) pomogła wyrównać na 17:17, a po kilku kolejnych akcjach i koncercie gry Kwolka (kiwki, blok, as) było 23:19 i było po sprawie.

4. Tie-break: polska specjalność

10:3 - to nasz bilans tie-breaków pod wodzą Heynena. Taki bilans to kolejny dowód twardości zespołu. Pamiętacie turniej w Mediolanie? Tam w piątek wygraliśmy 3:2 z Argentyną, w sobotę 3:2 z Serbią, a w niedzielę 3:2 z Włochami, w ostatnim secie grając aż do stanu 25:23.
Tie-break z Brazylią przy tamtych, szczególnie przy tym z Italią, był nudny. Rywale nie prowadzili nawet przez moment, my szybko wyszliśmy na 5:2, a gdy zrobiło się 6:6, to jeszcze raz się skoncentrowaliśmy, poprawiliśmy zagrywkę, wzmocniliśmy blok i znów odjechaliśmy.
Wygrane tie-breaki, a jeszcze wygrane w takim stylu, wzmacniają drużynę. Ona naprawdę rośnie nam niesamowicie.

5. Potencjał niewyczerpany

Michał Kubiak, Fabian Drzyzga, Piotr Nowakowski, Mateusz Bieniek, Paweł Zatorski, Wilfredo Leon - to tylko kilka gwiazd przebywających teraz nie na Final Six, a na zgrupowaniu w Zakopanem.

Pamiętajmy o tym, rozliczając Polskę za grę w Lidze Narodów. Po zwycięstwie nad Brazylią w meczu z Iranem nasz zespół może sobie zapewnić awans do strefy medalowej. Ale nawet gdyby się nie udało, to już jesteśmy wyżej niż planowaliśmy się wspiąć o tej porze roku. Na szczycie swoich możliwości mamy być od 9 do 11 sierpnia, by wtedy w Gdańsku zapewnić sobie grę na przyszłorocznych igrzyskach olimpijskich w Tokio. My teraz wygrywamy mimochodem. I okrutnie straszymy świat. Rywale wiedzą, kogo w naszym zespole aktualnie brakuje i widzą, co mimo to robimy. Już wcześniej bali się, co będzie, gdy zespół mistrzów świata wzmocni Leon. A teraz okazuje się, że wielkimi wzmocnieniami mogą być też Komenda czy Popiwczak.

Proszę państwa, do meczu w Chicago z Brazylią wygraliśmy w historii tylko 19 spotkań, a przegraliśmy 39. To naprawdę jest coś, że do wygranej nad tak trudnym przeciwnikiem prowadzili Polskę nie ci, którzy Brazylię zbili 3:0 w finale zeszłorocznych mistrzostw świata, tylko ci, którzy wtedy nawet nie byli brani pod uwagę przy ustalaniu szerokiego składu na turniej.

Więcej o: