Skontaktuj się z nami
Nasi Partnerzy
Inne serwisy
Skontaktuj się z nami
Nasi Partnerzy
Inne serwisy
W pierwszym meczu pomiędzy Polską i Brazylią w tegorocznej Lidze Narodów Canarinhos wygrali 3:1. Stawka środowego spotkania była spora - zwycięstwo przybliżało wygrany zespół do półfinału Ligi Narodów. Biało-czerwoni przed starciem znaleźli się w dość specyficznej sytuacji. Vital Heynen do zespołu dojechał na 4 godziny przez startem rozgrywek, a od poniedziałku team prowadzony był przez Jakuba Bednaruka. Młody polski skład musiał rywalizować z Brazylią w najmocniejszym zestawieniu - z Bruno, Ederem, Lealem, Wallacem, Lucarellim i Lucasem - a sam miał do dyspozycji tylko jednego mistrza świata 2018 - Bartosza Kwolka.
Marcin Komenda, Łukasz Kaczmarek, Bartosz Kwolek, Bartosz Bednorz, Karol Kłos, Norbert Huber oraz Jakub Popiwczak - ten skład rozpoczął środowy mecz. Dużym spokojem na początku spotkania wykazał się rozgrywający biało-czerwonych, choć momentami brakowało mu trzeźwej oceny zagrań np. wtedy, gdy posłał piłkę do Hubera zmuszonego atakować na podwójnym bloku (8:6). Po drugiej stronie siatki młody gracz miał jednego z najlepszych „sypaczy” świata, czyli Bruno, który szczególnie w sytuacyjnych piłkach świetnie wykorzystywał swoje umiejętności (10:10, 13:13). W połowie seta przewagę uzyskali Brazylijczycy - mocno serwował Bednorz, ze środka punktował Flavio i dwukrotnie blokowany był Kwolek (16:14). Całe szczęście dla polskiego zespołu, przerwy brane na życzenie Vitala Heynena przyniosły skutek w postaci punktowego ataku Macieja Muzaja i jego dwóch bloków (17:17). Wyrównaną grę w końcówce przerwał poprawne grający Bednorz (23:22), a błąd Lucarelliego zakończył partię (25:23).
5:2 na początku kolejnej partii po zagraniach Wallace’a i Flavio prowadzili Brazylijczycy. Choć Polacy stali przed szansą na wyrównanie stanu punktowego po udanym ataku Kłosa z piłki przechodzącej, to chwilę później w polu serwisowym pomylił się Huber (7:9). Za każdym razem, kiedy mistrzowie świata prawie doprowadzali do remisu, to następnie popełniali 2-3 błędy, jak zagrywka w aut Kwolka (12:14), i znów oddalali się od rywali. Zmieniło się to wraz z pojawieniem się polskiego bloku, którego „ofiarą” padł Wallace, jednak chwilę później na prowadzenie znów wyszli Canarinhos, kończąc partię po błędzie serwisowym Bednorza (25:23).
Początek trzeciego seta był podobny do tego, co działo się w drugim - zagrania Flavio i Wallace’a dały Brazylii niewielki zapas punktowy, który Polacy starali się zniwelować poprzez atak Bednorza czy taktyczne zagrania Muzaja (6:7). Główną rolę po polskiej stronie w trzeciej partii grał Bednorz, który zdobył dużą część punktów, jak i Kaczmarek i Janusz - wchodzący na podwójną zmianę (17:17). Nawet czerwona kartka dla Vitala Heynena nie powstrzymała jego zespołu przed pozytywnym finiszem. Seria bloków biało-czerwonych w końcówce dała im przewagę, a ich ostateczne zwycięstwo przypieczętował zagrywką Kwolek (25:21).
Czwarta partia rozpoczęła się od dwóch udanych ataków Wallace’a i Lucarelliego (4:1). W odpowiedzi na nie Huber agresywnie kiwał w pierwszy metr, a jego koledzy starali się odrobić straty na skrzydłach. Ta sztuka się nie udała, bowiem dobrą passę w ofensywie mieli Canarinhos. Punkty zdobyte przez Isaca, Flavio czy Leala utrzymały przewagę wicemistrzów świata przez całe rozdanie i doprowadziły do tie-breaka w meczu (25:21).
Ostatni set był kwintesencją polskiej siatkówki. Teoretyczne polskie „rezerwy” rozprawiły się z wicemistrzami świata 15:9, przez pierwszą część rozdania utrzymując z rywalami grę punkt za punkt. Po zmianie stron biało-czerwoni pokazali swoją prawdziwą moc. Bednorz atakował w sam narożnik, świetnie funkcjonował blok i zagrania Muzaja, a prawdziwy popis dojrzałości gry pokazał młody Marcin Komenda. Canarinhos nie mieli nic do powiedzenia i musieli uznać wyższość Polaków.
Polacy są o krok od awansu do półfinału. Ich kolejnym rywalem w Final Six Ligi Narodów będzie Iran. Spotkanie odbędzie się w nocy z czwartku na piątek o północy.
Polska - Brazylia 3:2 (25:23, 23:25, 25:21, 21:25, 15:9)