Polska kadra w Zakopanem przygotowuje się do kwalifikacji do igrzysk olimpijskich w Tokio. Wśród zawodników jest debiutujący w polskim zespole Wilfredo Leon, który pierwszy mecz dla biało-czerwonych zagra już 27 lipca podczas sparingu w Opolu. 26-letni przyjmujący opowiada w Sport.pl o tym, z kim jest w pokoju, trudach gry w kadrze i minionym sezonie klubowym, który spędził we włoskim Sir Safety Perugia.
Wilfredo Leon: - Nie, nie czuję się najpopularniejszy. Jestem bardzo zadowolony, że w końcu jestem w kadrze i mogę pracować z zespołem. Pojawienie się w reprezentacji jest dla mnie bardzo interesujące, ponieważ bardzo długo nie pracowałem z żadną drużyną narodową. Mam nadzieję, że ciężka praca, którą wykonamy w Zakopanem zaprocentuje na boisku.
- Faktycznie, okres wakacyjny w ostatnich latach wyglądał u mnie trochę inaczej, więc powrót do tak usystematyzowanych i ciężkich zajęć na siłowni jest dla mnie wyzwaniem. Kiedy jednak ma się w głowie ambitny cel, to zapomina się o tym, jak było wcześniej i skupia się wyłącznie na grze. Wiem, że większość polskiego zespołu choć w małym stopniu brała udział w Lidze Narodów, więc muszę trochę nadrobić i pracować jeszcze ciężej. Na treningach nie widać jednak wielkiej różnicy pomiędzy mną a kolegami.
- To, że mógłbym być teraz z moją rodziną, a nie jestem.
- Na razie z każdym rozmawiam tak samo często, a w pokoju jestem z Bartoszem Kwolkiem. W drużynie czuję się dobrze i wydaje mi się, że zespół czuje to samo. Choć trochę więcej czasu spędzam z Olkiem Śliwką, to na ten moment trzymam się z wszystkimi po równo - również z graczami, których nie ma w Zakopanem, na przykład z Bartoszem Bednorzem. Zabawne jest jednak to, że mam 26 lat, to jest mój debiut w kadrze i dużo młodsi koledzy wprowadzają mnie do reprezentacji. Ciągle muszę zbierać doświadczenie i przyzwyczajać się do drużyny.
- Szczerze? Nie. Wiem, jak ciężko pracuję. Rozumiem też, że to będzie pierwszy raz od długiego czasu, kiedy wystąpię w kadrze. Dlatego właśnie mam nadzieję, że hala w Opolu będzie pełna. Chcę się odpowiednio przygotować, by być lepszym w przyjęciu, formacji blok-obrona. Myślę o tym, jak ułatwić pracę i grę poszczególnym siatkarzom, którzy w kadrze są od wielu lat.
- Nie jestem gotowy, ponieważ do tej pory nie doświadczyłem aż takiego zainteresowania, jak w Polsce. Jeśli taka będzie moja rola, to postaram się wywiązywać z niej jak najlepiej. Moim podstawowym zadaniem jest jednak granie jak najlepiej i zrobienie wszystkiego, by przybliżyć zespół do zwycięstwa. Reszta będzie sprawą drugoplanową.
- Nie wydaje mi się, że to zdanie wpłynęło na takie postrzeganie sprawy. Już wcześniej dochodziły do mnie pogłoski, że być może trener zmieni moją pozycję. Chcę postawić sprawę jasno - nie jestem szkoleniowcem, a tylko graczem. Jeśli Vital będzie chciał mnie przestawić na atak, to to zrobię.
- Na ten moment nie. Nie zmienia to faktu, że w swojej karierze miałem już szanse na to, by grać na ataku i pamiętam, jak to się robi. Jeśli coś stanie się Dawidowi Konarskiemu, to na pewno chętnie pomogę na ataku, jednak mam nadzieję, że taka konieczność nie nastąpi. Dawid jest w świetnej formie i bardzo ciężko pracuje na to, by grać jeszcze lepiej.
- Nawet jeśli grałbym z innym graczem, to powiedziałbym, że jest to rozwiązanie komfortowe, bo jesteśmy jedną drużyną. To prawda, że Michał odgrywa bardzo dużą rolę w przyjęciu, ponieważ zapewnia bardzo wysoką dokładność odbioru piłki. Cieszy mnie to, bo dzięki temu mogę się skupić na swoim największym potencjale, czyli ataku. Nie chcę jednak być siatkarzem kończącym tylko trudne piłki, lecz zawodnikiem kompletnym. Trener o tym wie, więc dał mi sporo zadań, by poprawić się w przyjęciu - bym nie brał na siebie tylko jednego metra boiska, kolegom zostawiając osiem. Krok po kroku chcę być w tym lepszy. Nie chcę być aż tak zależnym od kolegów w tej kwestii.
- Jedną rzecz - nie zabieram nikomu miejsca. Nawet gdyby nie było mnie w drużynie, to przyjmujący i tak walczyliby o miejsce w kadrze. Wszyscy rywalizują o podstawową szóstkę.
- Jestem ambitny, ale nie miałbym z tym problemu, bo chcę wszystkiego, co najlepsze, dla tej drużyny.
- Z perspektywy osobistej mogę powiedzieć, że poprzedni sezon był z jednej strony dobry, a z drugiej słabszy. Siatkówka to nie jest sport indywidualny. Byliśmy blisko pokonania Zenita Kazań w meczu u siebie - zadecydowało kilka akcji. Podobnie było w przypadku spotkania w Rosji. Nie można jednak naszych starań oceniać bez kontekstu. Liga włoska jest zupełnie inna niż Superliga. W Italii jest trudniej. W Rosji wygrywałem wiele medali, ale to we Włoszech moje statystyki indywidualne znacznie się poprawiły. To mnie cieszy. Pobiłem rekord zagrywki! Choć to nie dało nam zwycięstwa w Serie A czy Lidze Mistrzów, to nie był to najgorszy czas jak na pierwszy rok w nowej drużynie.
- Oj, pracowalibyśmy ze sobą wtedy bardzo dużo, haha. Znam jego doświadczenie, to, co zrobił z polską kadrą i innymi klubami. We Włoszech poznałby inny styl gry. Granie z Monzą, Modeną czy Lube byłoby dla niego na pewno bardzo rozwijające.