Przyjaciele o Miguelu Falasce: "To wielki szok. Jest to cios, który ciężko przyjąć"

22 czerwca świat sportu stracił Miguela Falascę - byłego rozgrywającego, a następnie szkoleniowca, który przez siedem lat związany był z PGE Skrą Bełchatów. W Sport.pl wspominają go ci, którzy pracowali i żyli z nim na co dzień.

Miguel Falasca był znanym rozgrywającym i trenerem. Przez wiele lat był jedną z najważniejszych postaci PGE Skry Bełchatów – klubu, z którym w PlusLidze współpracował zarówno jako zawodnik, jak i szkoleniowiec. W sumie z zespołem sięgnął po 4 złote medale mistrzostw Polski, 4 Puchary Polski, a także medale Ligi Mistrzów i Klubowych Mistrzostw Świata.

Zobacz wideo

Mawiał, że rozgrywający jest jak kelner: „Przynosi to, czego klient sobie życzy. Jedni wolą coca-colę, inni herbatę. Tak jak na boisku: jeden zawodnik woli piłkę niską, a inny wysoką”. Ojciec Sary i Daniela, mąż Esther Custodio. Prywatnie bardzo cichy i skryty człowiek.

„Podawałem go jako przykład”

- Wiadomość o śmierci Miguela przyszła do mnie z Włoch w momencie, gdy polskie media jeszcze o tym nie wiedziały. Jest to dla mnie cios, który ciężko przyjąć. Jak dziś pamiętam, jak z Danielem Castellanim zastanawialiśmy się nad ściągnięciem nowego rozgrywającego do Skry. Byliśmy wtedy po konfrontacji z Portol Drac Palma de Mallorca. Wiedzieliśmy, że Hiszpan będzie świetnym wyborem – mówi w Sport.pl były trener Miguela Falasci, Jacek Nawrocki.

- Od lat pracując z juniorami czy siatkarkami podawałem im Miguela jako przykład właściwego myślenia o siatkówce. Pozycja rozgrywającego wymaga dużego rozładowania emocjonalnego. Patrząc z boku na tego człowieka, wielu mogło odnieść wrażenie, że to flegmatyk i ostoja spokoju. Kiedy się z nim porozmawiało, stawało się jasne, że on był mistrzem ukrywania emocji. Wymagał od sztabu szkoleniowego, by ten dostarczał mu każdorazowo konkretnych informacji o dystrybucji ataku w każdym ustawieniu. Był analitykiem, którego psychicznie rozładowywały liczby – dodaje. - O tym, jakim był człowiekiem, i jak bardzo kochał siatkówkę świadczył fakt, że był pełen determinacji. Grał ze złamanym palcem w meczu rewanżowym z Zenitem Kazań w Lidze Mistrzów. Tak bardzo kochał zespół, nigdy nie dałby mu zrobić krzywdy – nawet za cenę własnego bólu – kończy Jacek Nawrocki.

„Założyliśmy się o to, czy Miguel choć na jednej rozgrzewce do końca sezonu będzie milczał”

- Jestem zdruzgotany. Ta wiadomość spadła na mnie, jak grom z jasnego nieba. Nie jestem w stanie wyobrazić sobie, co przeżywa jego rodzina – dzieci i żona – których znam. Byliśmy sąsiadami w Bełchatowie – mieszkaliśmy drzwi w drzwi. To był bardzo ciepły, rodzinny

człowiek. Żył siatkówką, był jej w stu procentach oddany. Był spokojny, ale do czasu. Nie raz mieliśmy scysje, padały żołnierskie słowa, mieliśmy lepsze i gorsze momenty. Mimo to Miguel zawsze umiejętnie rozwiązywał konflikty – mówi nam Marcin Możdżonek, który trafił do PGE Skry Bełchatów w tym samym roku, co jego kolega.

- Wydawał się cichy, ale nie w każdej sytuacji. Pamiętam doskonale, jak w pierwszym naszym roku byliśmy zdumieni, że można tyle mówić o siatkówce. Założyliśmy się z Kubą Jaroszem o to, czy Miguel choć na jednej rozgrzewce do końca sezonu będzie milczał. Na wszystkich mówił non-stop. Takiego go zapamiętam – zdradza łamiącym się głosem siatkarz Asseco Resovii Rzeszów.

„Zaczął się śmiać mówiąc, że wie, że lubię żarty, ale chyba tym razem przesadziłem”

- Ciężko mi cokolwiek powiedzieć. To wielki szok. To był człowiek o wielkiej charyzmie, z ogromną pasją i pełnym profesjonalizmem. Był bardzo poukładany. Problemem było to, że wiele rzeczy tłamsił w sobie. Bez nałogów, wspaniały, serdeczny. Przychodząc do Skry pokazał swoje umiejętności. Miał temperament południowca, ale często go ukrywał – zaznacza prezes PGE Skry Bełchatów, Konrad Piechocki.

- Kiedy zadzwoniłem do niego i powiedziałem, że chciałbym, by jako trener poprowadził drużynę Skry, zaczął się śmiać mówiąc, że wie, że lubię żarty, ale chyba tym razem przesadziłem. Nie bał się prowadzić Skry mimo braku doświadczenia trenerskiego. Kiedy podpisywaliśmy kontrakt, powiedziałem mu, że wybranie go to nie był nagły, nieprzemyślany pomysł. Wiedziałem, że rozumie dyscyplinę. W swojej ambicji bardzo chciał udowodnić, że ma zadatki na wielkiego trenera. To też zrobił – kończy.

Miguel Falasca zmarł 22 czerwca. Przyczyną jego śmierci był atak serca.

Więcej o:
Copyright © Agora SA