Heynen powinien dać siatkarzom karę. Nawet wiemy, jaką

Siedem punktów dla Italii, siedem punktów dla Polski - momentami hit mediolańskiego turnieju toczył się rytmem typowym dla siatkówki kobiet. Polacy pokonali Włochów 3:2 (23:25, 25:22, 23:25, 25:21, 25:23) i za to im chwała, ale Vital Heynen powinien zmusić ich do obejrzenia tego meczu, a już co najmniej tie-breaka, w którym pokazali, że są mistrzami horroru, ale i mistrzami tragikomedii.

1. Znów granie ponad wygrywanie

Zacznijmy po kolei, bo na boisku było tyle chaosu, że chociaż tu warto uspokoić sytuację.

Jeśli w ostatnich tygodniach któryś z polskich mistrzów świata pokazał, że po roku prezentuje wyższy poziom, to tym kimś był Bartosz Kwolek. Dlaczego przyjmującego Onico Warszawa zabrakło w "szóstce" na najważniejszy i najtrudniejszy mecz turnieju w Mediolanie?

Vital Heynen wybrał: Grzegorza Łomacza na rozegranie, Karola Kłosa i Jakuba Kochanowskiego na środek, Macieja Muzaja na atak, na libero Damiana Wojtaszka, a na przyjęcie Aleksandra Śliwkę i Bartosza Bednorza.

Rzeczywiście ważne było, żeby dać kolejną szansę Bednorzowi, który rok temu nie załapał się do kadry na mistrzostwa, a który przez ostatni rok dobrze prezentował się w Modenie. Bednorz świetnie zna Włochów z gry z nimi na co dzień w Serie A1, miał więc okazję zaprezentować się korzystnie w meczu dla siebie na pewno szczególnie ważnym. Bednorz miał w tegorocznej Lidze Narodów świetny mecz z Bułgarią, później już nie błyszczał, ale na pewno szkoda byłoby go pochopnie skreślić.

Czy w niedzielę 25-latek do siebie przekonał? Raczej nie, skoro z 19 ataków skończył osiem, a w przyjęciu był najgorszy z Polaków. Trener trzymał go na boisku przez ponad dwa i pół seta. Długo. Kwolka wpuścił za niego tak późno, że znów pokazał, jakie ma priorytety.

2. Sytuacja chyba się rozjaśnia

Bednorz z Włochami na minus, Maciej Muzaj raczej na plus, ale i on potrzebuje meczów, którymi dałby się zapamiętać, jako człowiek, który bezwzględnie, regularnie robi użytek ze swoich znakomitych warunków fizycznych (208 cm wzrostu), a nie kiwa, plasuje, mimo że za bardzo nie umie.

Jeśli szukamy lepszego numeru dwa na ataku niż Dawid Konarski, to chyba nie znajdujemy go w Łukaszu Kaczmarku.

Idźmy dalej: Łomacz zrobił w Mediolanie tyle błędów, dał kolegom tak wiele trudnych, niemożliwych do skończenia piłek, że Heynen chyba musi rozważać czy na walkę o igrzyska nie wziąć jednak Marcina Komendy. Łomacz jest mistrzem świata, ale - niestety - ostatnio nie gra jak mistrz i może nie być tak dobrym zmiennikiem dla Fabiana Drzyzgi, jak Komenda.

Ciekawe też czy na libero akcje Jakuba Popiwczaka nie stoją u trenera wyżej niż akcje mistrza świata Damiana Wojtaszka. Tu też chodzi o rolę dublera, dla Pawła Zatorskiego, pewniaka.

Rok temu Heynen skład na MŚ podał półtora miesiąca przed turniejem. Możliwe, że i tym razem wkrótce wyjaśni się już wszystko.

3. Błędy nie do zapomnienia

Wybory Heynena przed nami, ale wrócić trzeba do tego, co zobaczyliśmy i czego nie odzobaczymy. Pierwszy set: Kochanowski wpada w siatkę i przegrywamy, zamiast remisować 24:24 i walczyć dalej. Trzeci set: Śliwka wpada w siatkę przy wyniku 22:22. Czwarty set: po serii błędów błyskawicznie tracimy wysokie prowadzenie: z 8:3 robi się 9:9. To jeszcze nic. Patrzeć nie dało się na to, co nasi siatkarze robili w końcowej fazie drugiego seta.

A co powiedzieć o tie-breaku?

Kończy się czwarty tydzień Ligi Narodów. Jesteśmy zmęczeni, gramy we wciąż nowych zestawieniach, brakuje nam treningu, forma ma przyjść w sierpniu, teraz naprawdę ma jej jeszcze nie być. Ale szanujmy się bardziej, nie grajmy w ten sposób. Trener musi mniej więcej w ten sposób przemówić do swoich ludzi.

4. Mecz, który trudno będzie wspominać

Dlaczego mimo słabej gry pokonaliśmy Italię na jej terenie? Bo rywale, identycznie jak my, potrafili stracić nawet siedem punktów z rzędu. W równie niewytłumaczalnych okolicznościach. I to zaraz po tym, jak my daliśmy popis bezradności i wyglądaliśmy na rozbitych.

Największe gwiazdy obu drużyn nie grały. - Mecz ma bardzo dużą stawkę, bo zwycięzca będzie miał bardzo dużą szansę pojechać na Final Six do Chicago - mówił Heynen przed rozpoczęciem spotkania.

Tak, to był ważny mecz, ale z zupełnie innymi emocjami, z inną temperaturą niż zazwyczaj, gdy spotykają się Polacy i Włosi. Gianlorenzo Blengini gra w tym roku jak Vital Heynen, on też wykorzystuje Ligę Narodów, by najlepsi odpoczęli przed ważniejszymi turniejami, on też ogrywa mniej doświadczonych i nowych zawodników.

5. Po mediolańskich horrorach Chicago na horyzoncie

Miejmy nadzieję, że Blengini wyjdzie na tym gorzej niż Heynen. Pokonując Włochów Polacy zrównali się z nimi, jeśli chodzi o bilans zwycięstw i porażek w Lidze Narodów. Obie drużyny mają po osiem wygranych meczów i po cztery przegrane. Na razie Italia w tabeli jest wyżej, bo ma 25 punktów, a my przez to, że często wygrywamy "tylko" 3:2 (w Mediolanie wygraliśmy tak wszystkie trzy mecze), mamy 21 punktów.

Ale najważniejsze jest liczba zwycięstw, a za tydzień, na zakończenie fazy zasadniczej rozgrywek nam o wygrane powinno być łatwiej. Przed Włochami turniej w Brazylii, gdzie zagrają z Kanadą, Francją i Brazylią. My w Lipsku zmierzymy się Japonią, Niemcami i Portugalią.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.