Vital Heynen o sytuacji w Iranie: Bałem się wyjść z autobusu. Czułem się jak w filmie

- Zawsze jestem bardzo otwarty w stosunku do ludzi, a to był pierwszy raz, kiedy bałem się wyjść z autobusu - mówi o zatrzymaniu polskiego autokaru w Urmii po meczu z Iranem trener Vital Heynen.

Za Polakami turniej Siatkarskiej Ligi Narodów w irańskiej Urmii. Biało-czerowni wygrali w nim mecz z Kanadą, a z Rosją i gospodarzami przegrali. Z tymi drugimi grali w sobotę. To właśnie po tym spotkaniu drużyna mistrzów świata nie mogła dotrzeć do hotelu - bawiący się na ulicach kibice zablokowali przejazd pojazdu. Ostatecznie trasę 3,5 kilometra biało-czerwoni pokonali w dwie godziny. Kolejny turniej dla Polaków to zmagania w Mediolanie.

Zobacz wideo

Minęły 3 tygodnie Siatkarskiej Ligi Narodów. Po pierwszym turnieju powiedział pan, że dowiedział się o zespole, że nie jest w dobrej formie. Co pan wie teraz?

Vital Heynen: - Że niektórzy zawodnicy nie są w aż tak złej formie, choć duża część aktualnie nie jest w najlepszej kondycji. Wiem jednak, że w końcu nauczyliśmy się dobrze grać razem. Każdy mecz pokazywał mi, że zawodnicy rozumieją koncepcję gry, jednak nie zawsze są w stanie ją wykonać, ponieważ nie są w wystarczającej do tego dyspozycji.

To była pana najdziwniejsza wizyta w Iranie? Najpierw czynią pana honorowym obywatelem, a następnie nie dają przejechać do hotelu.

- Oczywiście, że była najdziwniejsza. Spotkaliśmy tylu uprzejmych ludzi na ulicach, przez dużą część czasu nie mogliśmy narzekać na organizację pobytu, a nagle to się zmieniło, bo zaczęliśmy wątpić w swoje bezpieczeństwo. Zawiedli nas w tym względzie. To z jednej strony było jedno z moich najlepszych doświadczeń, a z drugiej jedno z najgorszych. Przez to wracam z Iranu z bardzo złymi odczuciami. Szkoda, że tak wiele dobrego będzie zniwelowane przez tak złe doświadczenie. Nie dam rady zmienić tego, co przez to czuję. To była najniebezpieczniejsza sytuacja związana z siatkówką. Czułem się jak w filmie. Zawsze jestem bardzo otwarty w stosunku do ludzi, a to był pierwszy raz, kiedy bałem się wyjść z autobusu.

Jak zareagowali na to pana zawodnicy?

- Różnie. Młodzi patrzyli przez okno i przyjęli do wiadomości, że takie rzeczy dzieją się w Iranie. Ja z kolei jestem starszy i czułem się za nich odpowiedzialny. Nie sądzę, by moi gracze byli zajęci wyobrażaniem sobie, do czego mogło dojść. Widzieli tylko sytuację, podczas gdy ja jestem trenerem i czuję się w obowiązku zadbać o ludzi, z którymi pracuję. To było najtrudniejsze.

Jak zareagował PZPS?

- Od razu dowiedzieli się, co się stało. Przyjęli bardzo otwarcie to, co powiedzieliśmy. W ostatnich kilku tygodniach władze podjęły wiele bardzo mądrych decyzji - jak na przykład w przypadku sprawy Michała Kubiaka. Myślę, że tym razem zachowają się podobnie.

W Iranie dość często po kilku błędach zmieniał pan Artura Szalpuka na Bartosza Kwolka. Jego średnia dyspozycja to efekt wcześniejszej kontuzji?

- Nie ściągnąłem go z boiska z powodu błędów, a widocznego zmęczenia. Ma za sobą sezon, w którym wiele nie grał, dlatego jesteśmy umówieni na grę dwóch, dwóch i pół seta w meczu, a później go zmieniamy, by ponownie nie nabawił się urazu. "Buduje" formę i po jego stronie widzę wyłącznie progres.

Co pan sądzi o odbiciu palcami Aleksandra Śliwki?

- Nie podoba mi się. Staram się wyciągnąć go z tego systemu gry. Pracujemy obecnie nad różnymi rozwiązaniami, próbujemy nowych rzeczy, ale ja niezmiennie nie jestem fanem odbić oburącz.

Jak czuje się Grzegorz Łomacz po kontuzji mięśniowej?

- Zapewne źle, ale nie jest to groźna kontuzja. Przede wszystkim prewencja - pracujemy intensywnie i mądrze, by ten uraz nie poskutkował czymś poważniejszym. Dostał kilka dni wolnego, trening zaczyna we wtorek.

Czy dzięki nałożeniu odpowiedzialności na Marcina Janusza, jako jedynego rozgrywającego, zobaczył pan w nim gracza, który mimo wszystko udźwignął ciężar trudnych meczów?

- Marcin Janusz miał za sobą ciężki czwartek, a przez kolejne dwa, trzy dni grał dobrze. Dotrzymuję słowa - dajemy szansę młodszym graczom. Marcin jest jednym z dowodów na to, że warto jest postawić na młodzież.

Przed wami czwarty tydzień podróży, adaptacji do innej strefy czasowej, spędzania całych dni w męskim gronie. Nie jest pan już tym zmęczony?

- Siatkarska Liga Narodów to nie jest mój ulubiony cykl turniejów. Wolę mistrzostwa świata! Nie narzekam jednak, bo w życiu trzeba akceptować to, co ono daje.

Więcej o:
Copyright © Agora SA