Rozgrywający Marcin Janusz, atakujący Łukasz Kaczmarek, środkowy Karol Kłos i libero Jędrzej Gruszczyński - tylki ci czterej zawodnicy nie zagrali jeszcze w tegorocznej Lidze Narodów. Ona dopiero co się zaczęła, za Polską zaledwie sześć z 15 meczów fazy zasadniczej, a Vital Heynen już sprawdził 21 siatkarzy z szerokiej, 25-osobowej kadry.
Przed rokiem belgijski trener reprezentacji Polski nieustannie rotując składem słuchał ekspertów narzekających, że zaprzecza wszystkiemu temu, co przez lata napisano w podręcznikach do nauki siatkówki. Finalnie okazało się, że budowanie jak największej liczby zawodników sprawdziło się znakomicie, a zupełnie nie zaszkodziło nam to, że długo nie mieliśmy podstawowej "szóstki" i że takiego ustawienia nie zgrywaliśmy.
Heynen nie przejmował się brakiem wiary w swoje umiejętności, więc teraz pewnie nie robi mu różnicy, że zdobywając z polską mistrzostwo świata zyskał duże zaufanie. W każdym razie ma powody, by w szalonym sezonie (w sierpniu eliminacje olimpijskie, we wrześniu mistrzostwa Europy, w październiku Puchar Świata) kręcić swoją karuzelą jeszcze mocniej, więc kręci. W poprzedniej edycji Ligi Narodów w pierwszym i drugim turnieju nasz trener wprowadził do gry "tylko" 18 zawodników.
Rotujemy, bo wielu zawodników mamy zmęczonych, wielu dochodzi do siebie po mniejszych i większych urazach z sezonu ligowego. Ale jednocześnie nie tłumaczymy się tym, tylko próbujemy po pierwsze grać dobrze i po drugie wygrywać. Co wychodzi nam lepiej? Po gładkim, efektownym zwycięstwie nad Chinami (3:0, w setach 25:22, 25:13 i 25:15) chciałoby się stwierdzić, że jest nieźle w obu aspektach. Ale trener mógłby się nie zgodzić.
Po zwycięstwie nad Bułgarią Heynen mówił tak:
Trener lubi pójść pod prąd, lubi swoim zachowaniem wzbudzić zainteresowanie, ale tu raczej nie mówił pod publiczkę. Rzeczywiście są w grze Polaków rzeczy do pilnej poprawy. Na przykład w meczach z Francją i Bułgarią zaserwowaliśmy po jednym asie, psując odpowiednio aż 17 i 19 zagrywek. Oczywiście nasi zawodnicy jeszcze nie trenowali tego elementu, co w Katowicach tłumaczyli w rozmowach ze Sport.pl Dawid Konarski i Artur Szalpuk.
Ale od mistrzów świata i od zawodników, którzy chcą z nimi walczyć o miejsce w drużynie, musimy sporo wymagać. Chociaż tyle, ile na zagrywce pokazali przeciw Chinom.
Jasne, Chińczycy to rywale słabsi od poprzednich, przeciw nim łatwiej o asy. Ale osiem asów w trzech setach (przy tylko siedmiu błędach) to wynik naprawdę dobry, bez względu na to, kto stał po drugiej stronie siatki.
Na duży plus wypadł w Ningo polski blok. z Francją zdobyliśmy w tym elemencie 18 punktów (rywale dziewięć), z Bułgarią 16 (przeciwnicy pięć), z Chinami 11 (a oni siedem). Poprawiać to, co niedomaga, znajdować to, co dobre i na tym opierać swoją grę - tak trzeba szukać kolejnych zwycięstw. A one są ważne. Liga Narodów to co prawda dla nas turniej tylko przygotowawczy do sierpniowych kwalifikacji olimpijskich, ale warto byłoby awansować do Final Six i zagrać w lipcu w Chicago z najlepszymi. Żeby tam się znaleźć, po rundzie zasadniczej trzeba być najdalej na piątym miejscu w tabeli klasyfikującej 16 drużyn. Jedno miejsce jest już zarezerwowane dla grającej na razie rezerwami kadry USA.
- Chciałbym dać trenerowi do myślenia, pokazać mu, że jestem gotowy - mówił przed Ligą Narodów 2019 Norbert Huber. Dwa tygodnie temu 21-letni środkowy zadebiutował w kadrze w meczu towarzyskim z Niemcami. Zebrał świetne recenzje. W Ningbo po raz pierwszy zagrał o punkty i w meczu z Francją był najlepszy z Polaków. W ataku skończył 12 z 18 piłek, do tego dorzucił cztery bloki. Brawo!
Na oklaski zapracował też na pewno rozgrywający Marcin Komenda, który grając w dwóch meczach imponował spokojem i dokładnością. A odpowiedź na kilka pytań dał Bartosz Bednorz. Tak, dojrzał dzięki temu, że spędził sezon w Serie A i grał tam dobrze. Tak, może walczyć o miejsce w gronie czterech przyjmujących, mimo że pewniakami będą Wilfredo Leon i Michał Kubiak. Z Bułgarią Bednorz skończył 16 z 24 ataków, miał aż 75 proc. pozytywnego przyjęcia i dwa punktowe bloki. Z Chinami liczb nie miał aż tak kosmicznych, ale już widać, że to nie jest zawodnik, którego można łatwo skreślić. Nie jest duszą towarzystwa? Nie znajduje szybko wspólnego języka z trenerem? Trudno, niech szuka, niech się próbuje otwierać i niech koledzy mu pomogą. Bo on może pomóc im w najtrudniejszych momentach sezonu.