Jastrzębski Węgiel i PGE Skra Bełchatów grają w play-off o awans do półfinału PlusLigi, w którym na jeden z zespołów czeka ONICO Warszawa. W pierwszym meczu pary (rywalizacja do dwóch wygranych) jastrzębianie wygrali 3:2.
Dawid Konarski: - W play-off liczą się zwycięstwa. Nawet gdybyśmy wygrali 3:0, to nie dostalibyśmy niczego więcej niż prowadzenie w rywalizacji. Nie zmienia to faktu, że mnie osobiście trochę szkoda jest tej trzeciej partii, ponieważ graliśmy w niej równo, a następnie przydarzyło nam się kilka błędów, które zadecydowały o wygranej Skry i przedłużeniu spotkania. Bełchatowianie lepiej rozpoczęli kolejne partie, doprowadzili do tie-breaka. W nim pokazaliśmy klasę. Na boisku pojawiliśmy się skoncentrowani, wypracowaliśmy przewagę i finalnie cieszyliśmy się ze zwycięstwa.
Jeśli w sobotę wygramy i wejdziemy do półfinału, to nikt nie będzie pamiętał o tym, czy zrobiliśmy to w pięciosetowych meczach czy trzysetowych.
- Nie moją rolą jest ocenianie naszej drużyny. Wiemy, jak trenujemy, wiemy, ile z siebie dajemy, a chcemy walczyć o jak najlepsze wyniki. To właśnie do play-off przygotowywaliśmy się cały sezon i choć przed nami jeszcze długa droga, to już teraz myślimy, że chcemy zagrać w finale. Kto wie – może będziemy „czarnym koniem” PlusLigi?
- Jak dla mnie, to tabela głównie zweryfikowała to, który zespół jest lepszy. Zdawaliśmy sobie sprawę, że Skra to będzie inny zespół niż przed play-off – kompletny, ze zdrowymi graczami i w dodatku po awansie do Final Four Ligi Mistrzów. Wiedzieliśmy, że będzie to bardzo wymagający przeciwnik po przejściach.
- Myślę, że gramy przede wszystkim po to, by w play-off być w jak najlepszej dyspozycji. Za pojedyncze mecze fazy zasadniczej nikt nie da nam medalu. Faza zasadnicza w wykonaniu naszego zespołu była różna – forma falowała i ja też ze swojej nie mogłem być do końca zadowolony. Jakoś jednak te punkty zbieraliśmy, co pokazało nasz charakter.
Nie ukrywam, że play-off były w naszej głowie już dwa, trzy tygodnie temu. Nie gramy meczów Pucharu, nie gramy w Lidze Mistrzów, więc myśleliśmy o walce o medale. Specjalnie szykowałem na nią moją zagrywkę, ale w czasie starcia ze Skrą i tak było kiepsko. Całe szczęście mam jeszcze chwilę na pracę.
- Cały czas trzymaliśmy się razem. Można było pozazdrościć nam atmosfery mimo trudności, które przeszliśmy. Robiliśmy swoje, przychodziliśmy na treningi i pamiętaliśmy o tym, że jeśli poukładamy własną grę w nowej sytuacji, to wyjdziemy z wszystkiego obronną ręką. Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że w play-off trafimy na Skrę, więc nie było żadnego zaskoczenia. Byliśmy i będziemy gotowi na wielkie granie.
- Myślę, że lepiej nie grać. Czasami udawało mi się omijać ćwierćfinały i nie narzekałem. Rzecz jasna brak przerwy sprzyja podtrzymaniu rytmu meczowego i napędza wygranych. Z drugiej strony pierwsza i druga drużyna nie musi się już pocić i męczyć, by grać w półfinale.