PGE Skra Bełchatów jest wielką niewiadomą PlusLigi. Sezon 2018/2019 zaczęła od 9. miejsca w stawce, by na półmetku rundy zasadniczej znaleźć się na 7. pozycji, czyli najniższej od sezonu 2001/2002. W ostatnim czasie zespół dość szybko pożegnał się z Pucharem Polski i mierzył się z problemami zdrowotnymi – m.in. Mariusza Wlazłego czy Artura Szalpuka.
Teraz jest na 6. lokacie, mając za sobą 8 wygranych i 6 przegranych spotkań. W sobotę zagra na wyjeździe w Olsztynie.
Jacek Nawrocki: - Obserwuję Skrę Bełchatów i widzę, że zespół gra bardzo falowo, lecz jest to dość specyficzna „fala”. To nie jest tak, że jeden mecz drużyny jest dobry, a kolejne nie, ale przykładowo dwa, trzy spotkania w wykonaniu zawodników są na świetnym poziomie, by kolejne kilka było słabych.
Nie skreślałbym Skry. Wręcz przeciwnie – w mojej opinii przed sezonem był to murowany faworyt do zdobycia złotego medalu PlusLigi. Póki co zespół nie ustabilizował się pod względem charakteru, osobowości. Mimo wszystko drużyna nie straciła jeszcze swoich szans w tym sezonie i ich nie straci nawet, gdy będzie grała na tym samym poziomie. Przecież wystarczy być w szóstce, by walczyć o medale.
Co do Mariusza Wlazłego, to ten zawodnik przy swoich umiejętnościach i motywacji na najważniejsze mecze jeszcze pokaże lwi pazur i będzie bardzo mocną stroną zespołu. Każdego z krytyków odwodziłbym od patrzenia, że obecna forma Skry to wina jednego czy drugiego zawodnika. Zastanawiałbym się bardziej nad brakiem zespołowości. Jeśli ją uda się im osiągnąć, to drużyna może być groźna dla każdego – nawet dla kędzierzynian.
- Warunkiem bezwzględnym tego, o czym mówię, jest stuprocentowy udział w grze wszystkich zawodników. Niewiele osób pamięta, ale w czasie, gdy trenowałem bełchatowian i nie zdobyliśmy medalu [trener mówi o sezonie 2012/2013, kiedy bełchatowianie zajęli 5. miejsce – przyp.red.], mierzyliśmy z problemami zdrowotnymi i w meczach występowali zawodnicy z „drugiej” szóstki. Skra może być groźna, ale musi dysponować pełnym składem.
Jeśli zabraknie Mariusza Wlazłego czy Artura Szalpuka, to nie jest to zespół z szeroką ławką rezerwowych – ale wyłącznie w kontekście mentalnym, a nie technicznym.
- Już od kilku klubów słyszałem, że prowadzenie zawodników, którzy wrócili ze zwycięskiego mundialu, nie jest łatwe. Wielokrotnie przekonywaliśmy się, że harmonia w zespołach, gdzie są gracze wybitnie utytułowani, może zostać zachwiana. Siatkarz wygrany w kadrze patrzy trochę w przeszłość i wspomina sukces. Przegrany zawsze zerka w najbliższą przyszłość, którą w tym przypadku jest liga. Motywacja jest trochę inna.
Skrze potrzebni są Szalpuk i Kochanowski grający na wysokim poziomie. Zupełnie inaczej będzie też zachowywał się Milad Ebadipour, kiedy będzie miał wsparcie w ataku – można się spodziewać, że będzie jeszcze pewniejszy. Przy skutecznym Wlazłym zaraz może „urodzić się” jeszcze lepsza gra Kłosa czy Kochanowskiego
Co do trenera, to poczekałbym do finałowej części sezonu. Nikt nie wie, co jeszcze zespół zagra. Kto wie, czy odejście z roli faworyta nie pomoże Skrze. Bełchatowianie mobilizują się w szczególności na końcówkę rozgrywek. Dlatego właśnie w mojej opinii nikomu nie pomogą gwałtowne ruchy, zmiany, a najwięcej może zdziałać cierpliwość.