Siatkówka. Ryszard Bosek: Klub oddaliśmy bez długów. U nas Ukraińcy zarabiali 500 euro miesięcznie

Sześciokrotny mistrz Polski, AZS Częstochowa, stoi nad finansową przepaścią. - AZS Częstochowa przeszedł w nowe ręce niezadłużony - mówi Sport.pl były dyrektor klubu, Ryszard Bosek.

AZS Częstochowa, sześciokrotny mistrz Polski i zdobywca CEV Challenge Cup, może nie przystąpić do rozgrywek I ligi, którą wygrał w sezonie 2017/2018. Wszystko przez problemy finansowe i brak dotacji z miasta, która miała być kluczowa dla budowania przyszłości siatkówki pod Jasną Górą. Nowe władze szukają rozwiązań. Muszą się mierzyć z zadłużeniem drużyny.

Po sezonie 2016/2017 akademicy w słabym stylu pożegnali się z rozgrywkami siatkarskiej ekstraklasy. Relegowani do I ligi musieli odnaleźć się w nowej siatkarskiej rzeczywistości i wypracować plan na kolejny sezon. Tworzenia go podjęły się nowe władze, zastępujące m.in. Ryszarda Boska, który wówczas pełnił funkcję dyrektora AZS-u.

Na 2017 rok klub miał mieć przyznaną dotację od miasta w wysokości 1,2 mln złotych. Wypłacono połowę, obiecując nowym władzom przekazanie reszty w późniejszym czasie. Jak się okazało, te pieniądze nie trafiły do AZS-u. Nie było ich również w budżecie na kolejny rok. Mateusz Czaja i Kamil Filipski, którzy obecnie są odpowiedzialni za częstochowski zespół, stanęli przed koniecznością załatania dziury w budżecie. Sytuacja stała się jeszcze gorsza, gdy okazało się, że miasto nie zaakceptowało faktur na część dotacji przyznanej poprzedniemu zarządowi.

- Urzędnicy uznali, że część dotacji nie została wykorzystana zgodnie z założeniami. Nie zmienia to faktu, że wspomniane pieniądze otrzymaliśmy, kiedy skończyła się liga. Nie mogliśmy już w tym momencie nic zagwarantować. We wszystkim byliśmy uczciwi i to do tego stopnia, że nie chcieliśmy obiecywać niemożliwego. Ze wstydem przyznam, że u nas Ukraińcy zarabiali 500 euro miesięcznie. Nie było innego wyjścia – tłumaczy w Sport.pl były dyrektor AZS-u, Ryszard Bosek.

- Wspomniane niemalże 300 tysięcy dotacji, które należy zwrócić, nie zostało przekazane na poza siatkarskie cele. Przez cały sezon 2016/2017 musieliśmy pożyczać pieniądze, by klub egzystował, więc większość omawianych środków została przeznaczona na spłatę długów – dodaje były siatkarz.

Ryszard Bosek przyznaje, że klub nie przeszedł zadłużony w ręce nowych właścicieli, na co ma dowody w postaci sprawozdania. - AZS Częstochowa przeszedł w nowe ręce niezadłużony. Mamy podpisane papiery na to, że w tamtym momencie nie było żadnych zaległości finansowych – mówi. Tłumaczy również, że w związku z dużą skrupulatnością miasta w sprawdzaniu wydatków klubu, zaproponował jego władzom większe zaangażowanie w projekt AZS-u Częstochowa.

- Naszym wcześniejszym planem było to, by w związku z różnymi nieprawdziwymi pogłoskami i podejrzeniami, dać miastu władzę i wprowadzić do spółki. Wtedy mogłoby sprawdzać ono wszystkie sprawozdania i kontrolować interesujące je sprawy. Chcieliśmy poradzić sobie sami, jednak ze środków otrzymanych od miasta opłacaliśmy halę. Zarzucano nam, że nieodpowiedzialnie wydatkujemy środki, a ja kupuję sobie z pieniędzy klubowych kolejne samochody. Odpowiedzią na moje oświadczenie o tym, że nie wydawałem pieniędzy było oświadczenie pana Szewińskiego, że zarabiałem na klubie. Przez to wszystko miałem dość – przyznaje Ryszard Bosek.

Obecnie AZS stoi nad przepaścią. Nie wiadomo czy klub znajdzie środki, by jako aktualny mistrz I ligi, który w poprzednim sezonie walczył o awans do PlusLigi, wystartować w kolejnych rozgrywkach niższego szczebla.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.