Liga Mistrzów. Kto ma Leona, ten ma medal. Galaktyczne spotkanie w finale

W finale Ligi Mistrzów sezonu 2017/2018 Cucine Lube Civitanova uległo Zenitowi Kazań 2:3 (27:29, 25:18, 25:23, 23:25, 15:17). Rosyjski zespół obronił tytuł, ale zrobił to rzutem na taśmę - na przewagi w tie-breaku.

Kto ma Wilfredo Leona, ten ma medal – w niedzielę to powiedzenie spełniło się po raz kolejny. W długim, pięciosetowym finale Ligi Mistrzów sezonu 2017/2018 już czwarty raz z rzędu i szósty w historii po najważniejsze trofeum klubowej siatkówki w Europie sięgnął Zenit Kazań.

33 punkty, prawie 60 procent skuteczności w ataku, 40 procent w przyjęciu, 4 asy i dwa bloki – tak wygląda dorobek punktowy i statystyki Kubańczyka z polskim paszportem, Wilfredo Leona, w finale Ligi Mistrzów. Przyjmujący był nie do zatrzymania, a o jego formie świadczy również to, że pozostali zawodnicy Zenitu Kazań byli jego tłem. Atakujący Maksim Michajłow zdobył 24 punkty, kończąc średnio 1 na 2 piłki, a drugi przyjmujący, Matthew Anderson, zapisał na koncie swojego zespołu zaledwie 11 punktów przy 35 procentach efektywności ataku.

Rywale rosyjskiej drużyny, siatkarze Cucine Lube Civitanova, również zagrali świetne spotkanie. Ich atakujący, Cwetan Sokołow, osiągnął pułap 29 punktów przy 62 procentach w ataku. W zespole zawiódł jednak przyjmujący Osmany Juantorena – uzbierał tylko 8 punktów, 30 procent w ataku.

Największą statystyczną przewagę Zenit osiągnął w polu serwisowym – 9:5. W bloku ustąpił oponentom 10:12, w ataku 51 do 54 procent, a w przyjęciu osiągnął nieznacznie większą stabilność (41 do 40).

Był to ostatni mecz Leona w Zenicie. W kolejnym sezonie przeniesie się do triumfatora spotkania o brąz Ligi Mistrzów i pogromcy ZAKSY Kędzierzyn-Koźle, Sir Colussi Sircoma Perugia. W rosyjskim klubie zastąpi go Earvin Ngapeth.

Zobacz wideo
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.