Liga Mistrzów. Mur berliński nie do przejścia. Porażka, ale i awans jastrzębian do dalszej fazy turnieju

Pięć setów długiej walki, ale i spore emocje - w ostatnim meczu grupy D Ligi Mistrzów siatkarze Jastrzębskiego Węgla przegrali z Berlin Recycling Volleys 2:3 (23:25, 25:16, 18:25, 25:17, 15:9). Mimo to zespół Ferdinando de Giorgiego awansował do kolejnej rundy rozgrywek.

Od samego początku spotkania siatkarze Ferdinando De Giorgiego narzucili szybkie tempo rozegrania, które wyraźnie stłamsiło rywali z Berlina (8:4, 16:12). Dopiero w końcówce gospodarze zdołali odrobić większość strat, jednak nie wszystkie – Jastrzębski Węgiel wygrał 25:23. Więcej kłopotów goście mieli w drugiej partii, którą przegrali 18:25 głównie przez słabość w ataku – kończyli średnio 1 na 4 piłki i sami oddali rywalom aż 11 punktów.

Największym plusem meczu niewątpliwie była bardzo dobra postawa młodego Jakuba Turskiego, który od momentu pojawienia się na boisku w trzecim secie znacząco wpływał na wynik, prezentując wymagającą zagrywkę i dużą pewność siebie w ataku – w sumie zdobył 6 punktów przy 60 procentowej skuteczności ofensywy. W czwartej partii jastrzębianie znów nie popisali się w ataku (39 procent) i musieli uznać wyższość oponentów, którzy doprowadzili do tie-breaka. Ten Jastrzębski Węgiel rozpoczął słabo, tracąc trzy punkty do berlińczyków (5:8). Mimo złożenia odpowiedzialności ofensywnej w dużej mierze na Salvadora Olivę, ten zapas punktowy wystarczył gospodarzom, by wygrać 15:9 i 3:2 w setach.

Zespół Berlin Recycling Volleys odnotował 49 procent skuteczności ataku przy 37 gości. Gospodarze lepiej przyjmowali (52 do 48 procent), blokowali (9:8), ale ustąpili przyjezdnym w polu serwisowym (5:9). Ci popełnili jednak 43 błędy własne przy 33 miejscowych.

Jastrzębianie awansowali do kolejnej rundy Ligi Mistrzów. Przegrywając z zawodnikami z Berlina, utracili jednak szansę na rozstawienie.

Berlin Recycling Volleys – Jastrzębski Węgiel 3:2: (23:25, 25:16, 18:25, 25:17, 15:9)

Kamil Stoch w "Wilkowicz Sam na Sam": Jestem niezdarą. Ciągle o coś zaczepiam, uderzam się, chodzę rozkojarzony. Częściej sobie robiłem krzywdę w domu niż na skoczni

Więcej o:
Copyright © Agora SA