Sensacyjne zwycięstwo Trefla Gdańsk nad ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle można nazwać największym zaskoczeniem tegorocznej edycji Pucharu Polski. Wygrana 3:1 była o tyle niespodziewana, że całkiem niedawno, bo 23 grudnia, gdańszczanie ulegli w meczu z mistrzami Polski 0:3.
Pierwsze spotkanie półfinałowe we Wrocławiu rozpoczęło się pod dyktando ZAKSY. Zespół Andrei Gardniniego lepiej atakował, kończąc średnio 6 na 10 piłek. Dopiero od drugiej partii można było mówić o stopniowo rosnącej przewadze Trefla. Zespół z Północy odrobił straty z wyniku 2:5 i później wygrał 25:23. Kolejne dwa sety gdańszczanie również wygrali osiągając minimalną przewagę na mecie setów. - Źle rozgrywaliśmy końcówki. To przede wszystkim w nich rywale byli od nas lepsi. Wygrali zasłużenie i spotkanie zagrali znakomicie. Życzę im powodzenia w niedzielę – tłumaczy środkowy ZAKSY, Mateusz Bieniek.
Była to druga porażka niepokonanej wcześniej od 17 kolejek PlusLigi kędzierzyńskiej drużyny. W regularnych rozgrywkach ligi w ostatnim czasie zwyciężyła ją także Resovia. - Ciężko jest powiedzieć, dlaczego końcówki setów przestały nam wychodzić. Może chodzi o cierpliwość? Nie zmienia to faktu, że musimy wrócić do swojej gry – zapewnia Bieniek. - Ostatnie dwa spotkania wygrały zespoły, które zaprezentowały się kapitalnie i zwyciężyły zasłużenie. Nie spuszczamy głów i mamy nadzieję, że szybko wrócimy do naszej nominalnej dyspozycji. Wierzę, że odbijemy sobie porażki mistrzostwem Polski – kończy środkowy.
W drugim meczu półfinałowym PGE Skra Bełchatów zmierzy się z ONICO Warszawa.