Odpadnięcie z Pucharu Polski na etapie ćwierćfinału, wymęczone zwycięstwo z BBTS-em Bielsko-Biała 6 stycznia i problemy wewnętrzne w drużynie – te czynniki miały wpłynąć na decyzję o rozstaniu się Jastrzębskiego Węgla z jego dotychczasowym trenerem Markiem Lebedewem. Szkoleniowca na stanowisku zastąpi były selekcjoner reprezentacji Polski, Ferdinando De Giorgi.
W sobotę pod kierownictwem drugiego szkoleniowca, Leszka Dejewskiego, jastrzębianie przegrali 1:3 z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle.
Maciej Muzaj: - To, czego dokonaliśmy w pierwszym secie (odrobienie pięciopunktowej straty i wygrana 27:25) pokazało, że jako zespół jesteśmy obdarzeni dużym potencjałem. Potrafimy wygrywać, ale żeby to się stało, to cała drużyna musi zaprezentować się bardzo dobrze. Zdarzył nam się dogodny moment, wykorzystaliśmy szansę daną od ZAKSY, jednak generalnie w całym spotkaniu to mistrzowie Polski byli lepszym teamem. Nie wiem, jak blisko lub jak daleko jesteśmy od liderów PlusLigi. Możemy dobrze grać, bo to udowodniliśmy, ale ostatecznie nie prezentujemy się najlepiej.
- Nie wiem czyja to jest wina – nie mnie to oceniać. W klubie jestem wyłącznie od grania, a nie wybierania tego, kto jest szkoleniowcem zespołu. Oczywiście najłatwiej jest zwolnić trenera i takie ruchy są podejmowane bardzo często. W naszej lidze również nie jest to nowość, więc wydaje mi się, że każdy szkoleniowiec musi się z tym liczyć. Taka jest specyfika branży – nie zawsze jest miła, czasami bywa brutalna.
- Jedni spodziewali się tego mniej, a drudzy bardziej. Biorąc po uwagę okoliczności, w których miało miejsce zwolnienie trenera Lebedewa, można było tego oczekiwać.
- Nie tylko. Chodzi mi też o słabszą formę drużyny i zmiany, do których doszło w zespole (dość niespodziewane odwołanie Patryka Strzeżka z roli kapitana zespołu; powołanie na jego miejsce środkowego Grzegorza Kosoka i finalną propozycję rozwiązania kontraktu złożoną przez atakującego w okresie świątecznym – przyp. red.).
- To jest dobry trener. Uważam, że zamieniliśmy dobrego szkoleniowca na dobrego szkoleniowca. Ferdinando prezentuje inny styl prowadzenia zespołu niż Mark Lebedew. Czy wyjdzie nam to na dobre? Czas pokaże. Ani nie jestem bardzo zadowolony z tej sytuacji, ponieważ zdarzyło się to w takich, a nie innych okolicznościach, ani bardzo smutny. Nie ruszyło mnie to potężnie, bo wiem, jak funkcjonuje świat siatkówki.
- Za atmosferą, którą mieliśmy. Nie mogę jednak powiedzieć, że w tej chwili jest fatalnie. Po prostu nie wszystkie rzeczy, które sprawdzają się w jednych rozgrywkach będą tak samo dobrze funkcjonować w kolejnych – mogą okazać się one całkowitą porażką. Poza tym liga nas już poznała. Jeśli ktoś znalazłby idealną receptę na zespół, to byłby hegemonem przez dziesięciolecia, a przecież tak nie jest. Wszystko się zmienia.