Siatkówka. Rastislav Chudik: Należy ustabilizować zespół i myśleć o przyszłości. To jest główny problem bielskiej siatkówki

W 10. kolejce PlusLigi BBTS Bielsko-Biała zdobył pierwsze punkty i odniósł pierwsze zwycięstwo w sezonie. Zrobił to bez dotychczasowego trenera, Rastislava Chudika, któremu podziękowano za współpracę.

9 meczów i 9 porażek bez punktów – tak sezon 2017/2018 rozpoczęła drużyna z Bielska-Białej. Mimo tego, że zespół walczył i w meczach choćby z Asseco Resovią Rzeszów udało mu się wygrać pojedynczą partię, to nie był w stanie uzyskać korzystniejszego wyniku.

Miarka jednak się przebrała. W piątkowym spotkaniu z Espadonem Szczecin na ławce trenerskiej próżno było szukać Rastislava Chudika. Na jego miejscu siedział dotychczasowy II trener zespołu z Podbeskidzia, Paweł Gradowski, a sam Słowak oglądał mecz zza band.

Tuż przed pierwszym gwizdkiem władze klubu poinformowały, że I trenerem został Gradowski. To oznacza, że w ciągu niecałych 4,5 roku jest to siódmy szkoleniowiec, który zajmuje się drużyną z Podbeskidzia.

BBTS wygrał z Espadonem 3:2.

Przed chwilą BBTS wygrał swój pierwszy mecz w sezonie. Było to spotkanie bez pana osoby jako trenera zespołu. Oglądało się je trudno czy łatwo?

Rastislav Chudik: - Nie oceniam tego w ten sposób. Tak po prostu w życiu bywa. Mimo obecnej sytuacji bardzo cieszę się z tego, że chłopaki wygrali spotkanie z Espadonem Szczecin, ponieważ wiem, że zwycięstwa potrzebowali jak powietrza. Na pewno będą pewniejsi siebie, co jest ważne, bo przed nimi koleje mecze, które są do wygrania. Wiem, że mogą zdobyć następne punkty, jednak muszą ufać sobie jeszcze bardziej i wierzyć, że będzie dobrze.

Jaki jest w tej chwili pański status w BBTS-ie? Ponoć współpraca została zakończona, lecz oglądał pan to spotkanie zza band.

- Chyba będzie tak, że dogadamy się z prezesem i zakończymy kontrakt. W chwili obecnej negocjujemy warunki. Szkoda przerywać pewną drogę, kiedy chłopaki wygrywają, więc warto zachować zespół.

Jak wytłumaczyć dziewięć porażek z rzędu pana zespołu?

- Myślę, że nie ma to obecnie znaczenia. Po prostu przegraliśmy. Nie zmienia to faktu, że rozlosowanie ligi nie było dla nas na początku najkorzystniejsze, ponieważ dostaliśmy naprawdę wymagających przeciwników. Dopiero teraz nastał czas, w którym BBTS będzie miał rywali „w zasięgu”. Nie mówię tu jednak o meczu w Będzinie, którego najbardziej mi szkoda.

Czuje pan paradoks? Do BBTS-u przeszedł pan prawie rok temu, kiedy rozwiązywano współpracę z Miroslavem Palgutem.

- Tak, bo rozpocząłem współpracę z BBTS-em właśnie od meczu z Espadonem Szczecin, który wygraliśmy 3:1, a teraz to mnie zmieniono. Czy to fatum? Sytuacja jest identyczna! Muszę jednak przyznać, że w Bielsku-Białej spędziłem naprawdę dobry rok. Będę go wspominać bardzo dobrze i miło mi się będzie tu wracało. Teraz należy ustabilizować zespół i myśleć o przyszłości. To jest główny problem bielskiej siatkówki.

Paweł Gradowski jest to w stanie zrobić nie mając doświadczenia w prowadzeniu zespołu w PlusLidze?

- Dobrze rozpoczął, bo wygrał mecz. Wiem, że po każdym spotkaniu i każdej kolejnej piłce będzie bogatszy w doświadczenie. Jest bardzo inteligentny, pracowało mi się z nim bardzo dobrze. Sport potoczył piłki na siatkę tak, jak potoczył. Ja jestem „out”, ale będę kibicował bielskiej siatkówce, ponieważ jestem bardzo blisko niej. Chcę przyjeżdżać tu na kolejne mecze i na pewno będę to robił, jeśli będę miał na to szansę.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.