Siatkówka. Krzysztof Ignaczak: De Giorgi nie miał konkretnego planu naprawczego. Teraz Gruszka!

- Decyzję o zwolnieniu Ferdinando De Giorgiego uważam za słuszną - mówi Krzysztof Ignaczak, były reprezentant Polski, mistrz świata i mistrz Europy. Ekspert Polsatu przekonuje, że nowy trener kadry powinien być Polakiem. A za najlepszego kandydata uważa Piotra Gruszkę. - Piotr nie odgrywał znaczącej roli w sztabie De Giorgiego. Ubolewałem nad tym. On ma autorytet, ma posłuch i ma ogromne umiejętności oraz wiedzę - mówi Ignaczak

Łukasz Jachimiak: Dziewięć miesięcy po objęciu stanowiska i zaledwie cztery miesiące po debiucie Ferdinando De Giorgi został zwolniony z funkcji trenera reprezentacji Polski. Jak Pan ocenia tę decyzję Polskiego Związku Piłki Siatkowej?

Krzysztof Ignaczak: Nie będę na siłę szedł pod prąd, uważam tę decyzję za słuszną. Zarząd dostał od trenera raport, który nie był satysfakcjonujący. Uznał, że przyczyny porażki nie zostały odpowiednio wskazane i że trener nie zdiagnozował problemów reprezentacji. PZPS nie miał też przekonania do zaproponowanego planu naprawczego. A taki konkretny plan to był chyba jedyny warunek, pod jakim trener mógł zostać na stanowisku. Innych nie było, bo przegraliśmy praktycznie wszystko.

Niestety, inaczej nie da się ocenić ósmego miejsca w Lidze Światowej i 10. w mistrzostwach Europy.

- Już nawet nie ma co przytaczać tych wyników. Musimy przyjąć decyzję i teraz pytanie, co dalej.

W środowisku słychać „teraz Polska”.

- Powiem tak: może wyczerpała się już formuła zatrudniania zagranicznych trenerów? Może potrzeba kogoś, kto zrozumie polską mentalność? Uważam, że w polskiej rzeczywistości bardzo ważna jest atmosfera, a tej atmosfery nie było widać pod batutą De Giorgiego. W drużynach, które osiągały największe sukcesy, w których jeszcze ja miałem przyjemność występować, atmosfera była jednym z najważniejszych czynników. Kiedy czuliśmy się bardzo dobrze w swoim gronie, kiedy wydawało się, że jesteśmy rodziną, to sukcesy przychodziły łatwiej. Może trzeba iść takim kierunkiem, żeby znaleźć człowieka, który zrozumie naszą specyfikę. Warsztat szkoleniowy większość trenerów ma podobny. My mamy polskich trenerów, którzy byli w reprezentacji drugimi. Pracowali z Andreą Anastasim, z Danielem Castellanim. Są ludzie, którzy mają warsztat, ale trzeba się głęboko zastanowić, na kogo konkretnie postawić.

Asystentem De Giorgiego był Piotr Gruszka, o którym wielu mówi, że to trenerska przyszłość reprezentacji. Myśli Pan, że to przyszłość już ta najbliższa, czy może człowiek ze sztabu właśnie zwolnionego trenera jednak nie powinien przejmować po nim drużyny?

- Myślę, że Piotr nie odgrywał znaczącej roli w sztabie De Giorgiego. Ubolewałem nad tym, że „Fefe” nie obdarzył Piotrka większym zaufaniem. Bo było widać, że nie obdarzył. Moim zdaniem Piotr musi być jednym z kandydatów do objęcia reprezentacji. To zawsze był człowiek, który potrafił budować atmosferę jako kapitan drużyny. Budował ją i na boisku, i w szatni, i poza boiskiem. To człowiek, który ma autorytet, ma posłuch i ma ogromne umiejętności oraz wiedzę. Może jako szkoleniowiec jest jeszcze młody, ale ma wszystkie atuty w ręku, żeby objąć kadrę. Pewnie byłoby to obarczone ryzykiem, ale popatrzmy na Andreę Gianiego. On też jest młody, a kiedy objął Słowenię, to doszedł z nią do srebra mistrzostw Europy, a teraz to samo zrobił z Niemcami.

Nie musimy patrzeć na Gianiego, wystarczy sobie przypomnieć, jakim ryzykiem było powierzenie kadry Stephane’owi Antidze, który został ogłoszony trenerem naszej kadry wtedy, kiedy jeszcze nie miał żadnego doświadczenia, bo wciąż był czynnym zawodnikiem.

- Dokładnie, to najlepszy przykład, że czasem warto zaryzykować.

A co Pan myśli o Jacku Nawrockim? Mam wrażenie, że więcej logiki niż teraz w oddaniu mu kadry byłoby kilka lat temu, kiedy osiągał sukcesy ze Skrą Bełchatów.

- Trener Nawrocki prowadzi teraz z powodzeniem kadrę kobiet. I co, zabierzemy dziewczynom szkoleniowca, który je wprowadza z kryzysu? Oni wspólnie wychodzą na prostą, moim zdaniem to byłby zły kierunek, gdyby zabrano go z miejsca, w którym się sprawdza. Niech zostanie przy pracy z kobietami [prezes Kasprzyk już zapowiedział, że Nawrocki zostanie z kadrą kobiet]

Mówił Pan o znaczeniu atmosfery, to proszę powiedzieć, czy w kadrze widziałby Pan dalej zawodnika, który w trakcie zgrupowania przed mistrzowską imprezą nagle domaga się większej dniówki? Nie należałoby z kogoś takiego zrezygnować?

- Jeżeli takie rzeczy nie są dograne, to wina jest zarówno po stronie związku, jak i zawodników. Jeżeli umowy nie są podpisane na dzień czy dwa dni przed startem imprezy, to znaczy, że coś nie zagrało. Takie rzeczy powinny być rozwiązywane zaraz po przyjeździe na zgrupowanie.

Podobno było tak, że PZPS dał określoną kwotę drużynie, ta zdecydowała, że dzieli się pieniędzmi po równo, a później jeden zawodnik zmienił zdanie i domagał się większych pieniędzy.

- Nie słyszałem o tej sytuacji, więc nie mogę się odnieść.

Powiedział mi o tym prezes Jacek Kasprzyk w autoryzowanej rozmowie zaraz po odpadnięciu Polski z ME.

- Rozumiem, ale wcześniej o tej sytuacji nie słyszałem. Jedyne o czym słyszałem, to że były jakieś umowy, które nie zostały podpisane. Generalnie żeby nie było niedomówień, to wszelkiego rodzaju umowy, wysokości wynagrodzeń, dniówek, premii powinny być zamknięte na jednym zebraniu prezesa z zawodnikami pierwszego dnia zgrupowania. Przecież skład reprezentacji ogłaszany jest jeszcze w trakcie ligi, można z powołanymi ludźmi negocjować różne rzeczy w trakcie sezonu ligowego, można dopinać wszystkie sprawy, żeby nie doszło do takich dziwnych sytuacji.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.