ME siatkarzy 2017. Polska - Słowenia. Lemański: jesteśmy gotowi do dalszego grania. Oby jak najdłuższego

- Nie chcemy być taką drużyną, której gra się sypie, kiedy zabraknie jednego zawodnika. I myślę, że nie jesteśmy - mówi Bartłomiej Lemański. Środkowy przyznaje, że ciążył mu brak punktowych bloków w pierwszych meczach mistrzostw Europy. Z Estonią Lemański się odblokował i w rozmowie ze Sport.pl przekonuje, że po zwycięstwie nad nią i wcześniej nad Finlandią pewniej czuje się cały zespół. W środę w Krakowie Polska zagra ze Słowenią w barażu o prawo walki w ćwierćfinale z Rosją. Relacja na żywo w Sport.pl o godz. 20.30

Łukasz Jachimiak: Baraż gracie ze Słowenią, w ćwierćfinale czeka Rosja, a mogliście zagrać z Estonią tak, żeby wpaść na Bułgarię i po zwycięstwie nad nią na Serbię. Była w zespole chwila, że się zastanawialiście czy warto wybierać sobie przeciwników?

Bartłomiej Lemański: Oczywiście, że nie. Nastawiamy się na to, żeby wygrywać własną
grą, a nie liczyć sobie z kim będzie łatwiej, a z kim nie i co nam się przyda, a co nie. Chcemy po prostu grać swoje i dzięki temu wygrać.

Nie chcecie rozmawiać o Rosji, która czeka w ćwierćfinale, i to jest zrozumiałe – musicie się skoncentrować na Słowenii. Jaki to jest zespół? Znacie go choćby z trzech niedawnych sparingów w Spale, z których dwa spokojnie wygraliście, a pierwszy przegraliście po tie-breaku.

- Na pewno musimy wywrzeć na nich dużą presję zagrywką. Musimy przycisnąć nią
przeciwnika, bo na tym będzie się opierał cały mecz. Pamiętam, że w tym pierwszym
sparingu zepsuliśmy dużo zagrywek, dlatego ciężko nam było uzyskać przewagę nad nimi.

W tamtym meczu nie mieliście Michała Kubiaka, to na pewno było spore osłabienie.

- Tak, to jest bardzo ważny zawodnik. Ale mamy też zmienników, którzy potrafią zrobić
swoje, potrafią się spisać. Nie chcemy być taką drużyną, której gra się sypie kiedy zabraknie jednego zawodnika. I myślę, że taką drużyną nie jesteśmy.

Dwa lata temu na ME wygraliśmy ze Słowenią w grupie 3:1, później ona przez baraż doszła do ćwierćfinału i sprawiła sensację, pokonując nas 3:2. Ciebie wtedy w kadrze nie było, ale powiedz, jak odebrałeś tamten wynik – byłeś bardzo zaskoczony?

- Każdy był zaskoczony i każdy chciał dobrego wyniku. Nie wyszło, trudno. Potencjalnie
słabsze drużyny walczą do samego końca i lepszym czasem zdarzają się wpadki. Mam
nadzieję, że my teraz takiej unikniemy.

Za Wami jeden mecz na Stadionie Narodowym w Warszawie i dwa mecze w Gdańsku,,teraz musicie się przyzwyczaić do kolejnego miejsca do grania, a Słoweńcy od początku są w Krakowie. To będzie ich atut?

- Mogą na tym skorzystać. Ale dla nas to nie jest obca sala, niedawno mieliśmy okazję w niej grać [od 11 do 13 sierpnia w Memoriale Wagnera]. Teraz mieliśmy w niej już trening i rozruch, nie powinno być problemów.

Może jednak uda mi się Ciebie namówić na kilka słów o Rosji? W trwających mistrzostwach wygrała wszystkie mecze bez straty seta, coraz więcej osób typuje ją do złota, więc powiedz - ten rywal wzbudza szczególny respekt?

- Na razie naprawdę nic nie powiem o Rosji, bo skupiamy się tylko na Słowenii.

To porozmawiajmy o Waszej grze. Zdobyłeś cztery punkty blokiem w meczu z Estonią, a wcześniej w dwóch meczach miałeś tylko jeden blok. Ciążyło Ci, że nie mogłeś złapać rywali?

- Na pewno, bo zawsze się uważałem za środkowego, którego atutem jest blok. Jeśli w jakimś meczu nie idzie mi w tym elemencie, to troszkę mogę to odczuwać w sobie. Ale cieszę się, że w jakikolwiek sposób pomagam drużynie. To jest najważniejsze. Czy to będzie blok, atak, zagrywka, czy czasem jak ktoś będzie musiał mnie zmienić, a ja wejdę tylko na zagrywkę, to najważniejsze, żeby pomóc drużynie.

Po spotkaniu z Finlandią o blok martwiliśmy się szczególnie, bo zdobyliśmy nim tylko trzy punkty, a Wy, środkowi, nie zdobyliście ani jednego. Z Estonią bloków punktowych było już 10. Ten element da się wytrenować czy po prostu trzeba czekać, być cierpliwym?

- Wszystko można wytrenować, wszystko jest kwestią czasu.

Właśnie o to pytam – czy można coś zrobić w trakcie turnieju, kiedy praktycznie nie ma czasu?

- Nie, teraz to mamy między meczami jeden trening i jeden rozruch, czasu brakuje na
wszystko. Ale w okresie przygotowawczym mocno się nad blokiem skupialiśmy. Teraz sobie tylko omawiamy błędy, mówimy, co możemy poprawić. I zostaje kwestia czytania gry przeciwnika. Głównie na tym się opiera blok. Staramy się wiedzieć, co konkretny przeciwnik zagra i na to odpowiednio szybko reagować.

Z Serbią naprawdę dobrze nie funkcjonowało w Waszej grze nic, z Finlandią bardzodużo punktów [13] dała zagrywka, z Estonią zaczął działać blok, w tych wygranychmeczach wreszcie też naprawdę walczyliście – powoli, ale jednak się rozkręcacie?

- Myślę, że w meczu z Serbami mieliśmy za długie przestoje, dużo było momentów, w
których nic się u nas nie działo. Kilka ładnych akcji też nam się udało, ale z tego trudno się było cieszyć. Myślę, że z porażki wyciągnęliśmy wnioski i to zaowocowało.

Wszyscy podkreślamy, że Finlandia i Estonia to zespoły waleczne, komplementujemy Waszych ostatnich rywali, ale chyba trzeba też sobie szczerze powiedzieć, że jednak są o klasę gorsi od Serbów i że poważne granie, z dużo większą presją, zaczynacie teraz?

- To nie wyglądało tak, że my z Finlandią i Estonią wygraliśmy łatwo. I Finowie, i
Estończycy się mocno bronili, sety wygrywaliśmy w końcówkach. To są słabsze drużyny, ale pokazały walkę, nie poddawały się, więc to były dla nas cenne mecze. Wierzę, że dobrze nas przygotowały do dalszego grania. Oby jak najdłuższego.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.