• Link został skopiowany

Mistrzostwa Europy. Polska - Finlandia. Fala Suomi zalała Gdańsk. Entuzjazm pokona mistrzów świata?

Choć reprezentacja Finlandii do swoich największych sukcesów może zaliczyć 4. miejsce na mistrzostwach Europy w 2007 roku, czy też srebro Ligi Europejskiej dwa lata wcześniej, to entuzjazm fanów dyscypliny nie gaśnie. To właśnie on przy świetnie dysponowanym Ollim-Pekka Ojansivu i znanym z klasy rozegrania Eemim Tervaporttim może stanowić największe zagrożenie dla biało-czerwonych w meczu o wszystko fazy grupowej mistrzostw Europy. Relacja na żywo w sobotę o 20.30 w Sport.pl.
ME w siatkówce 2017. Finlandia - Estonia 3:2
BARTOSZ BANKA

Choć nie są stawiani w gronie faworytów do medali, to reprezentanci Finlandii od lat cieszą się niezwykłą popularnością nie tylko krajowej, ale również międzynarodowej publiczności. Mimo opinii o „chłodnej” naturze na każdej imprezie rangi mistrzowskiej udowadniają, że potrafią walczyć do końca i sprawić problemy nawet najbardziej wymagającemu rywalowi. Pod okiem trenera Tuomasa Sammelvuo od 2013 robią postępy.

Siła nie w mocy a w taktyce zagrywki

- Mocną stroną Finlandii jest zagrywka float. W pierwszej części sezonu graliśmy sparing z Niemcami i Kaliberda powiedział, że jest strasznie ciężko grać przeciwko nam, bo na boisku jest pięciu zawodników, którzy grają floata, a później przychodzi atakujący Ojansivu, który ma zagrywkę oscylującą wokół 110 km/h i to taką we wszystkie strefy -  jeszcze skróty do tego. Przez to ciężko jest złapać rytm grania. Zagrywka to na pewno najmocniejszy punkt Finlandii – zdradza w rozmowie ze Sport.pl statystyk tej reprezentacji, Kamil Sołoducha.

 Potwierdza to mecz z Estończykami, który Suomi wygrali 3:2. Choć zespół trenera Sammelvuo popełnił aż 21 błędów w polu serwisowym, to ten niekorzystny bilans przełamał 9 punktami bezpośrednio z zagrywki. Podopieczni trenera Gheorghe Cretu mylili się 17 razy przy zaledwie dwóch asach. Ojansivu ma na swoim koncie lwią część tych błędów (8), ale za to potrafił też punktować, co uczynił trzykrotnie.

 - Drugim mocnym punktem drużyny jest zaciętość. Finowie to taka mentalność, że bardzo rzadko odpuszczają cokolwiek. Nasza zasada jest taka, że do ostatniej piłki robimy, co możemy, staramy się do końca – mówi Sołoducha.

Dwaj bohaterowie, a trzecim defensywa

Eemi Tervaportti i Olli-Pekka Ojansivu – o umiejętnościach tej pary można napisać wiele. Klasę rozegrania pierwszego z nich dostrzeżono również w PlusLidze -  znalazł zatrudnienie w Espadonie Szczecin, z którym w sezonie 2017/2018 powalczy o poprawienie lokaty sprzed roku. Jest to nie tylko dokładny zawodnik, ale również taki, który nie boi się ryzyka. Bardzo często bierze na siebie zagrania ofensywne. W meczu z Estonią podjął cztery próby rozstrzygnięcia akcji – trzy z nich były skuteczne. 56 ataków po jednym meczu ma na swoim koncie Ojansivou. Atakujący Afyon Belediyespor Yüntas skończył czwartkowy pojedynek z 24 punktami i 36 procentową skutecznością ofensywy. 

 Wszystko to Finowie grali przy 70 procentach skuteczności przyjęcia. Świetnie grał w nim libero Lauri Kerminen (86%), a także Elvis Krastins (74%) oraz Antii Siltala (75%).

Transparent Adama Małysza i entuzjazm kibiców na wagę złota

Jeśli kiedykolwiek ma się szansę na uczestniczenie w meczu Finów, to na pewno zauważy się, że obok ich kibiców nie można przejść obojętnie. Trzy lata temu podczas mistrzostw świata w fazie grupowej Suomi stacjonowali w Katowicach. Błyskawicznie całe miasto zrobiło się biało-niebieskie, a doping Finów było słychać nawet poza godzinami meczowymi w różnych częściach stolicy Śląska.

 W pierwszym meczu w Gdańsku było podobnie, a nawet głośniej, ponieważ do grupy wspierającej zespół trenera Sammelvuo dołączyli równie ekspresywni Estończycy. – Już na rozgrzewce zdecydowałem, że będę mówić w 95% po angielsku, bo Polaków na trybunach była dosłownie garstka, a kibice z Finlandii i Estonii zachowywali się tak, że moim głównym zadaniem było po prostu nieprzeszkadzanie im w niesamowitej, spontanicznej, szczerej i niczym nieskrępowanej, sportowej zabawie! Takiego meczu jeszcze nie przeżyłem... Nie odda tego telewizja, nie oddadzą słowa, ale to było spotkanie, o którym bez wątpienia będę kiedyś opowiadał dzieciom – relacjonował na pzps.pl spiker czwartkowego spotkania, Michał Rudnicki. W sumie w Ergo Arenie było wtedy ponad 6 tysięcy osób, a część Finów przywiozła ze sobą transparent ku czci... Adama Małysza.

 - Kibice... Część przyleciała oficjalnie ze zorganizowanego biura turystycznego, część na własną rękę. I chociaż część została w kraju na Eurobasket, to w Polsce ma być od dwóch do czterech tysięcy fińskich fanów. Już wiadomo, że nie wszyscy będą mieli bilety na mecze, będą więc też w strefie kibica. A Estończyków podobno ma być 1,5 tysiąca. Generalnie Finowie i Estończycy mają podobne barwy, są jak bracia. Zastanawiamy się, jak zareagują po bezpośredniej walce na mecze drugiej kolejki Estonia – Serbia i Finlandia – Polska. Ciekawe czy obie grupy będą wspólnie wspierały najpierw Estonię, a później Finlandię. Chcielibyśmy, żeby ci kibice się połączyli - przyznaje Sołoducha.

 O tym, czy fala Suomi powstrzyma Polaków będzie można się przekonać już w sobotę o 20.30. Relację na żywo przeprowadzi Sport.pl.

Więcej o: