Mistrzostwa Europy. Fabian Drzyzga: Mamy się popłakać i nie wyjść więcej na boisko? Mamy papiery na to, by być w czwórce

W pierwszym spotkaniu reprezentacji Polski podczas mistrzostw Europy 2017 podopieczni Ferdinando De Giorgiego przegrali 0:3 z Serbią. Mimo jednostronnego wyniku i słabej postawy zawodnicy nie widzą pojedynku wyłącznie w negatywnych aspektach. - Nie ma co załamywać się po tym meczu i spuszczać głów, bo nie na tym polega sport - mówi w rozmowie ze Sport.pl rozgrywający kadry, Fabian Drzyzga

Wielu przypominało Polakom udaną inaugurację mistrzostw świata w 2014 roku na Stadionie Narodowym w Warszawie, kiedy to zwycięstwo 3:0 nad Serbią stało się początkiem ich drogi do złotego medalu. Eksperci, kibice i sami zawodnicy liczyli na to, że czwartkowy mecz otwarcia mistrzostw Europy będzie podobny, jednak role w nim ostatecznie się odwróciły.

Podopieczni Nikoli Grbicia wygrali pewnie w trzech setach, a polska reprezentacja postawiła pod znakiem zapytania swoją drogę do ćwierćfinału imprezy.

 Jak bardzo jest żal nieskorzystania z okazji do pozytywnego rozpoczęcia turnieju?

Fabian Drzyzga: - Żal jest tak samo, jak każdego innego przegranego meczu. Czwartkowe spotkanie było super widowiskiem z niesamowitą oprawą i otwarciem turnieju mistrzostw Europy 2017, ale i tak najbardziej liczył się sam wynik. W pierwszych dwóch setach niewiele zabrakło do tego, by rezultat był inny – mówię tu o kilku mądrzejszych atakach, lepszych wyborach i mniejszej liczbie błędów.

Odniosłem wrażenie, że Serbowie bardzo dobrze odrobili lekcję z rywalizacji z nami sprzed trzech lat (w meczu otwarcia mistrzostw świata na Stadionie Narodowym Polska wygrała z Serbią 3:0 – przyp. red.), kiedy podali nam rękę mimo tego, że chcieli nas rozstrzelać zagrywką. W czwartek my postąpiliśmy podobnie.

Presja mogła być niesamowicie duża – znów otwarcie na Stadionie Narodowym, 60 tysięcy ludzi w obiekcie i każdy miał świadomość wyniku sprzed trzech lat. Czy to też mogło nieco wytrącić drużynę z równowagi?

- Ja osobiście nie odczuwałem presji, by wygrać z Serbami 3:0, ponieważ zdawałem sobie sprawę z tego, że nie będzie to rywalizacja z zespołem przeciętnym. Podopieczni Nikoli Grbicia to jeden z faworytów do wygrania mistrzostw Europy, więc nam nie pozostało nic innego, jak skupić się na tym, by zagrać dobre spotkanie.

Ten mecz nie był dla nas zły, ale niestety nie był też wygrany. Nie pozostaje nam nic innego, jak to, by jak najszybciej wyciągnąć wnioski i liczyć się z tym, że w kolejnych pojedynkach najważniejsza będzie głowa, ponieważ fizycznie i siatkarsko na pewno to wszystko wytrzymamy. Przed nami dwa spotkania, które musimy wygrać.

Jak bardzo w pana ocenie na waszą grę wpłynął brak podstawowego dotąd zawodnika środka – Mateusza Bieńka? Przez pierwsze dwa sety Łukasz Wiśniewski był niewidoczny – wziął udział literalnie w trzech akcjach na siatce.

- Tak, nie brał on udziału w wielu akcjach, ale należy pamiętać, że w siatkówce każde zagranie jest zależne od wielu czynników. To nie jest tak, że ten kto gra dostanie od razu multum piłek – wszystko musi być poparte przyjęciem i dograniem, a dopiero potem rozegraniem. Wiadomo, że Mateusz jest bardzo ofensywnym ogniwem naszego zespołu i na pewno go potrzebujemy, ale nie uważam, by generalnie nasi środkowi zagrali słabe spotkanie.

Jaki pozytywny aspekt na tu i teraz widzi pan w waszej grze?

- Mamy się popłakać i nie wyjść już więcej na boisko? Nie ma co po tym meczu się załamywać i spuszczać głów, bo nie na tym polega sport. Trudno powiedzieć po jednym pojedynku, że turniej się dla nas skończył. Na pewno mamy bardzo pozytywne nastawienie – po prostu chcemy grać i dołożyć wszelkich starań, by się poprawić i prezentować się jak najlepiej. Przed nami dwaj przeciwnicy, których jesteśmy w stanie ograć, ponieważ nie stanowią oni najwyższej półki, ale na pewno należy podejść do nich z respektem.

Sportowa złość na wynik niesie ogień, który albo może wam pomóc, albo do końca spalić. Jaka jest recepta na realizację tego pierwszego schematu?

- Mogę na tu i teraz zapewnić, że ognia nam nie zabraknie. Dysponujemy dużą siłą fizyczną, mam wrażenie, że mamy również to „coś” potrzebne do wygrywania. Na pewno nie chcemy tego stracić, bo bardzo ciężko zasuwaliśmy podczas obozu przygotowawczego w Spale - za ciężko, by powiedzieć, że jesteśmy bez formy.

To jest sport – wszyscy pracują, każdy chce wygrać, więc mamy nadzieję, że nam się to uda i serca nam nie zabraknie.

Polska nadal jest faworytem do medalu?

- Uważam, że tak, ponieważ w mojej opinii mamy wszystkie papiery na to, by być w czwórce.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.