Mistrzostwa Europy. Zero zmian, a więc 0:3. Polacy przegrali mecz otwarcia

Wielu mówi, że siatkówka jest najbardziej zespołowym sportem na świecie. Po to buduje się szerokie kadry, by móc rotować składem w zależności od potrzeb. Tego w meczu otwarcia mistrzostw Europy brakło Polakom, którzy przegrali z Serbią spotkanie na Stadionie Narodowym 0:3.

Jeszcze kilka dni temu całą siatkarską Polskę elektryzowało to kogo i kiedy na mistrzostwa Europy 2017 powoła trener biało-czerwonych, Ferdinando De Giorgi. Ostatecznie wiele zdumienia wzbudził brak w składzie Aleksandra Śliwki oraz postawienie na Łukasza Wiśniewskiego w bloku, w momencie, kiedy jego głównym atutem przemawiającym za obecnością w reprezentacji był wiek. Zaufano jednak Włochowi, a pierwszy sprawdzian jego koncepcji na zespół narodowy miał miejsce w czwartek podczas meczu otwarcia ME w Warszawie.

Test ten Polacy oblali, przegrywając 0:3. Momentami bardzo zła gra zespołu i zaskoczenie słabszymi momentami dotąd najlepszego Dawida Konarskiego postawiły gospodarzy przed o wiele trudniejszą drogą do awansu do kolejnej fazy turnieju.

W pierwszym secie drużyna wyszła w składzie Konarski, Kurek, Lemański, Drzyzga, Kubiak, Wiśniewski oraz Zatorski. Mimo słabej końcówki atakującego Łukasz Kaczmarek zastąpił go tylko na akcję. Przez całą partię środkowy ZAKSY zdobył natomiast jeden punkt. W kolejnym rozdaniu zmian jednak nie było. Tym razem Konarski grał przy 27 procentach w ofensywie, a Wiśniewski nie dostał ani jednej piłki w ataku. Kolejna przegrana 22:25 nie poskutkowała roszadami.

Trzeci set był ostatnią szansą na odwrócenie losów spotkania, ale mimo to dopiero przy 10:14 Włoch zdecydował się na zmiany. Za Kurka wszedł Buszek, a następnie za Konarskiego Kaczmarek. Ta druga roszada okazała się powiewem energii, którego potrzebowali Polacy, bo dzięki młodszemu z atakujących z 11:16 zrobiło się 18:18. Wtedy też odpalił Wiśniewski, ale mimo wszystko biało-czerwoni nie wytrzymali presji końcówki, zaliczając kilka słabszych akcji z rzędu i ostatecznie przegrywając 20:25.

Wniosek? Kiedy zespół nie wygrywa i skład się nie sprawdza to lepiej zaryzykować i coś zmienić, bo w razie porażki nie będzie się posądzanym o bezczynność. Przez dwa sety Ferdinando De Giorgi trzymał się swojej wyjściowej koncepcji, a w trzeciej, gdy ją skorygował, było już za późno, by pokonać bardzo pewnych siebie Serbów. Dlaczego Łukasz Kaczmarek nie zaczął trzeciej partii? Przecież odmienił ostatnio losy meczu z Rosją w Memoriale Wagnera i poradził sobie z odpowiedzialnością za grę. Czemu na boisko nie wyszedł świetnie dysponowany 2 tygodnie temu Kochanowski, który zaskakiwał skutecznością ataku i bloku, a trzymano się niewidocznego przez dwa sety Wiśniewskiego? Na te pytania Ferdinando De Giorgi powinien bardzo szybko znaleźć odpowiedź. Mimo że kolejnych meczów nie gramy z europejskimi potęgami, to pewność siebie biało-czerwonych po takiej porażce chyba będzie trzeba zbudować od nowa.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.