ME siatkarzy 2017. Polska - Serbia 0:3. Serbia trzy razy lepsza, nasi zablokowani, trener też

Polska przegrała z Serbią 0:3 (22:25, 22:25, 20:25) w swoim pierwszym meczu mistrzostw Europy, będąc drużyną wyraźnie gorszą. Na Stadionie Narodowym w Warszawie zawiedli liderzy naszej kadry, a trenerowi Ferdinando De Giorgiemu zabrakło odwagi, by wcześniej wprowadzić zmienników.

Było dobrze, ale tylko do pierwszej przerwy

Dawid Konarski, Bartosz Kurek, Bartłomiej Lemański, Fabian Drzyzga, Michał Kubiak, Łukasz Wiśniewski i Paweł Zatorski zaczęli mecz z Serbią z taką energią, jaką chciało zobaczyć 60 tysięcy kibiców na Stadionie Narodowym. Nasi pewnie zbijali piłki, w obronie pracowali jak mrówki, cały czas naciskali na rywala i w efekcie na pierwszą przerwę techniczną zeszli prowadząc 8:5. Niestety, Serbowie świetnie wykorzystali chwilę na ochłonięcie. Szybko było po nich widać, że się uspokoili i zaczęli przejmować kontrolę nad meczem. Podopieczni Nikoli Grbicia wyszli na prowadzenie 11:9, bazując na bardzo mocnej zagrywce, prawie zawsze celowanej w Kurka. Odrzuceni od siatki Polacy wpadali w serbski blok i gubili się niemiłosiernie, co najlepiej pokazała akcja na 14:17, gdy w chaosie po naszej stronie siatki wystawiał Lemański, a Drzyzga atakował. Z takiego odwrócenia ról nie mogło wyjść nic dobrego – nasz rozgrywający został zablokowany w tym punkcie tak, jak nasz zespół w secie otwarcia.

Kurek ciągle zakręcony, Konar nie zapłonął

Ze statystyk pierwszej partii wynika, że przyjęcie zagrywki mieliśmy lepsze niż Serbowie (43 proc. pozytywnego i 30 proc. perfekcyjnego przy 39 i 17 proc. u przeciwników), co dziwi, bo na oko wyglądało to inaczej. A już na pewno i na oko, i na papierze bardzo wyraźna była różnica w jakości zagrywki – przy jednym asie zmarnowaliśmy aż pięć zagrywek, a Serbowie tylko jedną, notując dwa asy. W drugim secie zaniemogliśmy w ataku, gdzie zawodzili i Kurek, do czego niestety już przywykliśmy (1/7 w tej partii, a po dwóch 4/13), i Konarski (tylko trzy punkty z 11 ataków w drugim secie, a po dwóch partiach zapis 6/18), który być może odczuwał skutki podkręcenia kostki na środowym treningu. Mecz trzymał nam Kubiak (5/8 w tym secie, 7/12 i dwa bloki po dwóch partiach), a jeden naprawdę dobry zawodnik to za zdecydowanie mało na Serbów, którzy spokojnie grali swoje.

Kto nie ryzykuje, nie pije szampana?

Źle działał nasz środek (Wiśniewski przez dwa sety zdobył jeden punkt atakiem i jeden blokiem, Lemański po dwa w każdym elemencie), a trener nie dawał szansy Jakubowi Kochanowskiemu. Źle wyglądał nasz atak, a Łukasz Kaczmarek nie wiedzieć czemu dostał tylko kilka akcji i choć miał zapis 2/2, to od początku trzeciego seta znów grał Konarski, który drugiego zakończył dwoma błędami z rzędu. Ferdinando De Giorgi tylko sporadycznie korzystał z podwójnej zmiany Łomacz i Kaczmarek za Drzyzgę i Konarskiego, nie próbując innych opcji aż do wyniku 10:14 w trzecim secie. Wtedy Kurka zastąpił Buszkiem, później wprowadził Mateusza Bieńka za Lemańskiego, wreszcie wrócił też do Kaczmarka w ataku. Dzięki temu ze stanu 11:16 doszliśmy Serbów na 18:18, mając lidera w osobie drugiego atakującego. Dlaczego De Giorgi zaczął zmieniać tak późno? Przecież w ostatnim meczu przed mistrzostwami wprowadzenie zmienników sprawiło, że z 0:2 w setach z Rosją skończyło się na naszym zwycięstwem 3:2. Trener na pewno najlepiej wie, kto w jakiej jest dyspozycji, ale chyba przydałoby się, żeby reagował odważniej, kiedy akurat w meczu jego podstawowi zawodnicy wyglądają zupełnie inaczej niż na treningach.

Więcej o: