Siatkówka. Piotr Gruszka: Składu nie wybierzemy przez pryzmat jednego meczu. Mamy bardzo duży ból głowy

Polacy pojedynkiem z Rosją zapewnili sobie zwycięstwo w Memoriale Wagnera, a granie w młodym, rezerwowym składzie tylko im w tym pomogło. - Sprawdziliśmy, kto wytrzymał mecze przy publiczności, wymagającego oponenta i kto naprawdę chce wygrywać - powiedział w kontekście powołań na mistrzostwa Europy drugi trener kadry, Piotr Gruszka.

Jak wielkim zaskoczeniem było dla was to, co stało się w meczu z Rosją – świetny występ młodzieży?

Piotr Gruszka: - Wydaje mi się, że tu nie chodzi o kwestię zaskoczenia. To wszystko pokazało, że stres jest zawsze i cieszę się, że młodzi ludzie o tym mówią. Artur Szalpuk powiedział mi: „Dałem radę, podziałało”. To właśnie w spotkaniu ze Sborną było najlepsze – szczególnie, że przeciwnik, którego dostali, by się sprawdzić, był bardzo wymagający. Młodzi zdali egzamin w pojedynku z tak trudnym rywalem, co jest bardzo ważne w perspektywie budowania drużyny i grupy, która będzie wybrana po naprawdę dużym namyśle na mistrzostwa Europy. Będziemy mieli z tym duży problem.

Niezmiernie cieszy mnie to, że w trudnym momencie zespół wrócił do grania. To pokazuje, że takie turnieje, jak Memoriał Wagnera, są dla zespołów bardzo ważne pod kątem mentalnym. Sprawdziliśmy, kto wytrzymał mecze przy publiczności, wymagającego oponenta i kto naprawdę chce wygrywać.

Nie dyplomatycznie a personalnie – bardzo zamieszało to w waszym planie na zespół na mistrzostwa Europy?

- Niektóre rzeczy się potwierdziły, a inne dały bardzo duży ból głowy. Musimy podejść do tego ze sporym rozsądkiem. Wiemy, że Ferdinando De Giorgi na pewno spyta o zdanie zarówno nas, jak i ludzi, którzy współpracują z zespołem. Nie będziemy jednak patrzeć przez pryzmat wyłącznie jednego meczu, ponieważ byłby to zbyt krótki dystans. Mamy w głowach pracę, którzy wszyscy wykonali, wiedząc, co i kto może wnieść na boisko w danym momencie meczu.

Młodzi w meczu z Rosją dali nam dużo znaków zapytania. Mogę personalnie zdradzić, że lubię ludzi, którzy podchodzą do spotkania pewnie i się nie boją. To jest bardzo ważne. Najistotniejsze jest wykazanie się sercem na boisku, a w meczu ze Sborną ten skład je pokazał.

Ile procent reprezentacji z Ligi Światowej jest w formie kadry, którą dysponujecie teraz?

- Nienawidzę procentów, ale mogę powiedzieć, że czujemy się ze sobą dużo pewniej. Czas, który przepracowaliśmy w Spale scalił grupę, jeśli chodzi o samopoczucie. Wszelkie nasze działania i rozmowy przyniosły pozytywne efekty, z czego bardzo się cieszę. Czujemy się dobrze ze sobą, a chłopaki również na boisku, a to jest podstawa.

W głośnych wybuchach radości słychać było, że takiego grania potrzebowaliście. Był w tym też głód zwycięstw, których w tym sezonie nie było za dużo?

- Tak, choć pokazało to mi, że w kadrze w tej chwili nie chodzi wyłącznie o rywalizację. Ci chłopcy potrafią się razem bawić i cieszyć się tym, co tworzą. Ten turniej nie jest metą w kształtowaniu grupy na mistrzostwa Europy. To był kolejny etap budowania czegoś wielkiego, a fakt, że kadrowicze potrafią mobilizować siebie nawzajem udowadnia, że fajnie jest pracować z tą grupą.

Kadra w takiej formie jest faworytem do medalu?

- Zawsze pojawia się metaforyczna linia, przez którą nie ma pewności co do niczego. Tak naprawdę nie wiemy, na co stać inne zespoły…

Mamy przegląd dwóch.

- Owszem, mamy. Trzeba jednak pamiętać, że podejście do rywalizacji się zmieni. W mojej opinii Francja będzie szalenie mocna i nie ma co ich skreślać po spotkaniu z Kanadą. Rosja z kolei w niedzielę dała z siebie wszystko, co miała.

Z drugiej strony musimy na siebie patrzeć również pod względem pojedynku z zespołem Stephane’a Antigi, który niby wygraliśmy pewnie 3:0, ale mieliśmy tam mnóstwo problemów szczególnie w końcówkach. Poza tym w sobotę wydawało się, że daliśmy z siebie wszystko, a dzień później okazało się, że wcale tak nie było.

To pokazuje, że jest jakaś linia, którą możemy przekroczyć albo w jedną, albo w drugą stronę. Widać, że turniej w Krakowie dodał pewności siebie wszystkim ludziom, który będą liczyć się na mistrzostwach Europy. Takich zmagań nie da się wygrać w kilka osób. Potrzeba do tego całej grupy, a nasza reprezentacja pokazała, że każdy gracz się w niej liczy i chce mieć swoje miejsce.

Zaleca pan umiarkowany optymizm?

- Nie – realizm. Nie powiem, że jest super, że wygraliśmy Memoriał Wagnera, więc na mistrzostwach na pewno sięgniemy po medale. Jeśli zaprezentujemy naszą najlepszą siatkówkę, będziemy się trzymać razem w najgorszych momentach, to jesteśmy w stanie wywalczyć to, co chcemy. Jeżeli po drodze słabsza chwila nas rozwali, to będziemy mieć kłopoty.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.