Siatkówka. Bartosz Górski: Kanadyjska Federacja parafuje ten transfer, który wskaże jej John Gordon Perrin

John Gordon Perrin stanowić miał podstawę składu Asseco Resovii Rzeszów w sezonie 2017/2018. Kanadyjczyk poinformował jednak klub, że kolejne rozgrywki chce spędzić w Pekinie, poprzez managera tłumacząc, że nie potrzebuje do tego zgody władz zespołu z Podkarpacia. - Nasze zaskoczenie wzięło się przede wszystkim stąd, że Gordon dał się poznać jako profesjonalista, bardzo pozytywna osoba, która niezwykle rzetelnie wypełniała swoje obowiązki. Pomagał nam w grze, to sympatyczny człowiek, więc tym bardziej sprawa z kontraktem w Chinach była dla nas olbrzymią niespodzianką - powiedział w rozmowie ze Sport.pl prezes Resovii, Bartosz Górski.

Tuż po tym, jak manager Johna Gordona Perrina, Georges Matijasević, poinformował Asseco Resovię Rzeszów, że jego klient nie zamierza występować w tym klubie w kolejnym sezonie i mimo ważnej umowy chce przenieść się do Chin, władze drużyny z Podkarpacia postanowiły napisać oficjalny list do federacji i klubów z całego świata. O sprawie poinformowano również PZPS i FIVB.

Mimo braku zgody Asseco Resovii Rzeszów na przeniesienie się kanadyjskiego gracza do zespołu z Pekinu, siatkarz podpisał umowę z azjatyckim klubem.

Manager Johna Gordona Perrina twierdzi, że łącząca go z Resovią umowa była przedwstępna. Prawda czy fałsz?

Bartosz Górski: - Forma umowy, którą podpisaliśmy, jest wiążąca – kontrakt ten został przygotowany przez managera zawodnika, podpisany przez obu i pod względem prawnym spełnia wszystkie warunki do tego, by traktować go jako obowiązujący. Jest umową przedwstępną zawierającą wszystkie istotne prawnie elementy będące podstawą zawarcia umowy przyrzeczonej. Przy jej tworzeniu wzajemną intencją stron było zapewnienie podpisania szczegółowego kontraktu przed rozpoczęciem sezonu, którego dopracowanie zawsze musi potrwać. Chodziło w tym przede wszystkim o techniczny punkt widzenia – między innymi musieliśmy poznać formę prawną dokumentu.

Zawodnik w zawartej umowie miał zagwarantowane miejsce w drużynie, określone warunki finansowe, a my dzięki temu transferowi zbudowaliśmy pozostały skład drużyny na sezon 2017/2018. Gdyby którakolwiek ze stron przewidywała prawo do odstąpienia od kontraktu, to na pewno taka klauzula znalazłaby się w jego treści.

Czy sama forma nazwania umowy „przedwstępną” generuje możliwość odstąpienia od niej w zależności od woli?

- Nie, nie można od niej odstąpić. Nawet sam fakt rekompensaty, która została nam zaproponowana przez managera, oznacza, że umowa jest wiążąca. Zarówno stronie kanadyjskiej, jak i chińskiej wskazywaliśmy, że dokument jest ważny. W mailu skierowanym do naszego klubu sam zawodnik prosił zresztą o polubowne załatwienie sporu i tzw. „buyout”, a w związku z tym, że nie był o zapisany, to wszystko jest kwestia umowną.

Jakie wyjście zakładacie?

- Zakładamy, że może się to rozwiązać inaczej i szukamy najlepszej możliwej opcji. Nie zapominamy o tym, że mamy swoje zobowiązania w stosunku do kibiców i sponsorów, więc skupiamy się na znalezieniu opcji, która zapewni nam podobny poziom sportowy drużyny. Nadal mamy w planach walkę o czołowe miejsca w Polsce i udany start w Pucharze CEV. Mamy na swojej liście kilka nazwisk, między innymi z rynków amerykańskich, natomiast w sierpniu większość dobrych zawodników ma już podpisane kontrakty w innych klubach. W pierwszej kolejności rozmawiamy z ich władzami o możliwości wypożyczenia lub „buyoutu”. Postępujemy w tej sytuacji zgodnie z literą prawa.

Jak bardzo ta sytuacja wpłynie na przygotowania Resovii do kolejnego sezonu?

- Na razie to nie wpłynęło, ponieważ Perin z racji swoich obowiązków reprezentacyjnych przebywa na zgrupowaniu i byłby dostępny dopiero na początku października. Nie zmienia to faktu, że ta sytuacja jest niewygodna przede wszystkim dla sztabu szkoleniowego, ponieważ musi znaleźć godne zastępstwo.

W oficjalnym liście wystosowanym do klubów i federacji wspomniał pan o tym, że przez tę sytuację w oczach sponsorów wasz wizerunek mógł ucierpieć. Jak się do tego odnieśli?

- Otrzymuję głosy z wielu stron, nie tylko od Asseco. Sponsorzy przede wszystkim byli bardzo zaskoczeni tego typu sytuacją, ponieważ tak, jak wspomniałem w liście, przez nią mogliśmy utracić wiarygodność jako dyscyplina, a otrzymywane wsparcie finansowe mogło zostać zmniejszone. Na chwilę obecną jesteśmy na etapie podpisywania umów sponsorskich, a wszystkie firmy rozumieją zamieszanie. Jest to dla mnie bardzo budujące, ponieważ mimo wszystko chcą przedłużać z nami współpracę, za co im bardzo dziękuję.

Jako jaki zawodnik dał się poznać John Gordon Perrin w poprzednim sezonie?

- Nasze zaskoczenie wzięło się przede wszystkim stąd, że dał się poznać jako profesjonalista, bardzo pozytywna osoba, która niezwykle rzetelnie wypełniała swoje obowiązki. Pomagał nam w grze, to sympatyczny człowiek, więc tym bardziej sprawa z kontraktem w Chinach była dla nas olbrzymią niespodzianką.

Co w przypadku pieniędzy, które wpłaciliście już kanadyjskiej federacji na transfer?

- Na platformie ITC składa się elektroniczne podpisy – klubu, federacji klubu, do którego ma trafić zawodnik, federacji macierzystej gracza i samego siatkarza. Kanadyjczycy już zdążyli mnie poinformować, że parafują ten transfer, który wskaże im John Gordon Perrin. Dopiero później będziemy mogli prosić o rozpatrzenie stosownych roszczeń. Technicznie można powiedzieć, że czekamy, jaki klub pojawi się na platformie ITC.

Przewiduję częste odświeżanie strony!

- Dokładnie! A tak na poważnie – do momentu zatwierdzenia informacji w ITC wszystkie podpisane umowy mają charakter przedwstępnych.

Wyobraża pan sobie, że po takiej aferze Perrin zostanie w zespole?

- Trudno mi powiedzieć. W czwartek rozmawiałem z jego managerem i zarówno on, jak i sam zawodnik usilnie poszukują polubownego rozwiązania. Gordon napisał mi, że jego marzeniem jest gra w Chinach…

To samo Jastrzębskiemu Węglowi napisał Kevin Tillie.

- Sam nie wiem, czy nie było tu tego samego szablonu! Nie widziałem listu Kevina do prezesa Gorola, ale chyba każdy musi się liczyć z tym, że ci zawodnicy zagrają w Chinach. Jak to się wszystko zakończy – trudno mi powiedzieć. Mam jednak nadzieję, że ta sytuacja spowoduje, że przepisy FIVB w tym zakresie staną się bardziej precyzyjne. Należy je uszczelnić i w przyszłości zabezpieczyć proceder, by nie tracić wiarygodności całej dyscypliny.

Jak prawnicy oceniają możliwość ziszczenia się najgorszego scenariusza dla Resovii – zawodnik odchodzi, wy nie znajdujecie godnego zastępstwa, a dodatkowo w przepisach nic się nie zmienia?

- Prawnicy przede wszystkim patrzą na literę prawa. Jeśli uznamy, że warto jest dochodzić naszych roszczeń, to to zrobimy. Może znajdziemy zastępstwo? W tej chwili sztab szkoleniowy ocenia nazwiska.

Nasz klub ma wieloletnią tradycję i ten przypadek tego nie zmieni. Nadrzędną cechą Resovii jest bycie honorowym i uczciwym oraz respektującym wszystkie podpisane umowy. Pieniądze są ważne, ale nie najważniejsze. Ufamy ludziom i staramy się być wiarygodnym partnerem, co myślę, że przez lata udowodniliśmy.

W takich emocjach dużo kosztuje zachowanie klasy w momencie, gdy nie zachowują jej inni?

- Emocje się pojawiają zwłaszcza, że niepokojące informacje dotarły do mnie w momencie, gdy byłem na urlopie. Spowodowało to, że wypoczynek był przerywany, ponieważ non-stop siedziałem przy telefonie i prowadziłem dość ożywioną korespondencję zarówno z managerem, jak i samym zawodnikiem. Starałem się wskazać na ewentualne konsekwencje ich ruchu.

Pokazywaliśmy, że wciąż liczymy na Perrina, jednak sytuacja rozwinęła się nagle, ponieważ Kanadyjczyk po prostu powiedział nam, że podpisał kontrakt w Chinach.

Przez lata chyba uodporniliśmy się na to, że takie sytuacje mogą mieć miejsce i nie zawsze będzie spokojnie. Ciężko jest z tym wszystkim przechodzić do porządku dziennego, natomiast wierzymy, że może to być powód do zbudowania czegoś trwałego.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.