Przed meczem z Iranem Polacy wiedzieli jedno - że trzeba wygrać za trzy punkty i powtórzyć ten wynik w niedzielnym meczu z USA oraz liczyć na korzystne rozstrzygnięcia w innych spotkaniach.
Po pewnym zwycięstwie 3:0 i układzie innych wyników sytuacja naszej drużyny stała się lepsza.
Po ośmiu z dziewięciu kolejek fazy interkontynentalnej mamy cztery zwycięstwa, 12 punktów i bilans setów 16-16. To daje nam piątą pozycję w ogólnej tabeli pierwszej dywizji. Wyprzedziliśmy w niej USA, Kanadę, Rosję i Bułgarię. Bułgarzy wygrali w sobotę z Serbią 3:2 i mają tyle samo zwycięstw co my, ale mniej punktów.
To oznacza, że nasza sytuacja jest bardzo dobra. Przyszłość zależy od nas. Jeśli wygramy w niedzielę z USA, to awansujemy do Final Six. Wystarczy nawet zwycięstwo 3:2, bo wtedy będziemy mieli pięć wygranych meczów i 14 punktów, więc wyprzedzić nas będzie w stanie tylko Rosja (jeśli wygra z Iranem 3:0 lub 3:1). A ewentualny spadek na szóste miejsce niczym nie skutkuje, bo ta pozycja też daje prawo gry w Kurytybie.
Teoretycznie możliwe jest nawet, że zostaniemy w "szóstce" mimo porażki. Ale teoretyczne nie równa się prawdopodobne. W takim przypadku naszą kadrę na pewno wyprzedziliby Amerykanie, musielibyśmy więc liczyć na to, że swoje ostatnie mecze przegrają Rosjanie, Bułgarzy i Kanadyjczycy. Te zespoły - tak jak my - mają bilans czterech zwycięstw i czterech porażek. A trzeba pamiętać, że o kolejności w tabeli decyduje liczba wygranych meczów, a następnie zdobyte punkty.