Siatkówka. Karol Kłos: zatrzymałem się, mam 22 lata, nie czuję zmęczenia

- Wydaje mi się, że ciągle mam 22 lata. Na pewno nie powiem "znowu maj, znowu kadra" - mówi Karol Kłos, jeden z 18 siatkarzy reprezentacji Polski, których do gry w Lidze Światowej wybrał Ferdinando De Giorgi. - W niej ważne będzie na tyle dobre granie, żeby dostać od trenera szansę na kolejny mecz na Stadionie Narodowym i wielki turniej u siebie - dodaje były kapitan kadry, myśląc o sierpniowo-wrześniowych mistrzostwach Europy.

OBSERWUJ AUTORA NA TWITTERZE

Pierwsze mecze w tegorocznej Lidze Światowej Polska rozegra w weekend od 2 do 4
czerwca, mierząc się we Włoszech kolejno z: Brazylią, Włochami i Iranem. Tydzień później zagramy w Bułgarii z reprezentacją gospodarzy, znów z Brazylią i z Kanadą, a w dniach 15-18 czerwca podejmiemy Rosję w Katowicach oraz Iran i USA w Łodzi. Jeśli wywalczymy awans do Final Six, to od 4 do 8 lipca zagramy w Brazylii.

Trener Ferdinando De Giorgi wybrał na Ligę Światową następujących zawodników:
rozgrywający: Fabian Drzyzga, Grzegorz Łomacz, Marcin Komenda;
atakujący: Łukasz Kaczmarek, Maciej Muzaj, Dawid Konarski;
środkowi: Bartłomiej Lemański, Andrzej Wrona, Karol Kłos, Mateusz Bieniek;
przyjmujący: Bartosz Kurek, Artur Szalpuk, Michał Kubiak, Aleksander Śliwka,
Rafał Buszek
libero: Damian Wojtaszek, Kacper Piechocki, Paweł Zatorski.

Łukasz Jachimiak: Jesteś jednym z najstarszych zawodników z „18”, którą trener De Giorgi wybrał na mecze Ligi Światowej. Zaskakujące, prawda?

Karol Kłos: Najważniejsze, że wśród środkowych nie jestem najstarszy, bo Andrzej
Wrona to rocznik 1988, a ja 1989 (śmiech). A w ogóle to wydaje mi się, że ciągle mam 22 lata, że się zatrzymałem, bo nie czuję zmęczenia. Na pewno nie powiem „znowu maj, znowu kadra, znowu Spała”.

Nie narzekasz na zbyt krótkie wakacje?

- Wiadomo, że przydałyby się jeszcze ze dwa tygodnie, żeby się człowiek u siebie w domu poczuł jak w domu, a nie jak w kolejnym hotelu na kolejnym wyjeździe. Ale i tak
odpoczynku było trochę więcej niż ostatnio. A w Spale jest radośnie, wesoło. Oczywiście będzie gorzej, zrobi się trudno, jak przyjdzie duże zmęczenie. Ale jest tu megapozytywna grupa młodych chłopaków, z nimi się nie nudzi.  

A w gronie starszyzny zdarza się Wam porozmawiać o igrzyskach w Rio, o straconej szansie, co na pewno zabolało?

- Nie, nie, broń Boże! Żeby normalnie grać, żyć, funkcjonować, to trzeba myśleć o tym, co jest przed nami, a nie za nami. Przecież do tego nie da się wrócić. Można mówić, że się wyciągnie wnioski, ale tak naprawdę trzeba zapomnieć i iść dalej. Ewentualnie w wolnym czasie, przy herbacie, można sobie powspominać. Ale na pewno nie na zgrupowaniu reprezentacji. Powiem Ci nawet, że do tego stopnia o igrzyskach nie myślę, że hasło „Rio” bardziej kojarzy mi się z Final Six Ligi Światowej z 2015 roku niż z turniejem olimpijskim.

W tym roku Final Six odbędzie się w Kurytybie, na stadionie piłkarskim, a później Wy na Stadionie Narodowym zagracie z Serbią na inaugurację mistrzostw Europy. Czyli wracać do przeszłości jednak będziecie, bo przy takich okazjach nie da się nie wspominać meczu z Serbami na Narodowym na otwarcie MŚ 2014.

- Mam nadzieję, że w sierpniu tego roku wszystko mi się przypomni, że historia się powtórzy. Byłoby super znów tak dobrze otworzyć wielki turniej u siebie i do końca rozegrać go tak jak tamte mistrzostwa świata. Ale Serbowie będą trudniejszym rywalem niż wtedy. To inny zespół, bardziej doświadczony, lepszy. Przecież oni wygrali ubiegłoroczną Ligę Światową. Ciekawe, jak spisaliby się na igrzyskach, gdyby mogli na nich zagrać. Ale zostawmy na razie ten mecz. Najpierw trzeba sobie wywalczyć miejsce w zespole, teraz liczy się praca, którą wykonujemy w Spale, później ważne będzie na tyle dobre granie w turniejach Ligi Światowej, żeby dostać od trenera szansę występu na Narodowym i w całej wielkiej imprezie u siebie.

Nie myślisz, że ze środkowych Ty i Mateusz Bieniek jesteście pewniakami?

- Nie wiem czy ktoś tu jest pewniakiem. Myślę, że u tego trenera grać będą ci, którzy będą w najwyższej formie. I koniec tematu.

To już Twoja własna obserwacja, czy o trenerze wiesz jeszcze głównie to, co Ci powiedzieli zawodnicy, którzy pracowali z nim w Zaksie Kędzierzyn-Koźle?

- Najpierw przez kolegów byłem przygotowywany na to, że będzie ciężko, że będzie ostry zapiernicz, a później szybko sam się przekonałem, że tak jest. Właściwie już na pierwszym treningu, na siłowni.

Czyli nie było zajęć zapoznawczych, od razu dostaliście wycisk?

- Trener się z nami przywitał, pokazał z kim jeszcze będziemy pracować i poszliśmy na
siłownię. Krótko, zwięźle na temat i do pracy. Siłownia była mocna, odczuliśmy ją, tak samo odczujemy wszystkie długie i mocne jakościowo treningi. I dobrze, bo tylko tak można dojść do granic wytrzymałości swojego organizmu i zrobić naprawdę dobrą formę. Po grze Zaksy było widać jak dobrze jest przygotowana. Dzięki temu od początku do końca grała równo, na najwyższym poziomie. Oby tak było i z reprezentacją.

Rozmawiał Łukasz Jachimiak

Zobacz wideo
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.