Siatkarska Liga Mistrzów kosztowna, ale prestiżowa

Tylko zwycięzca do niej nie dokłada. Dlaczego zatem siatkarskie kluby się zgłaszają? - Dla prestiżu i żeby promować sponsorów - odpowiadają prezesi. W sobotę o godz. 20 w berlińskiej Max-Schmeling-Halle rozpocznie się półfinałowy mecz PGE Skry Bełchatów z Asseco Resovią Rzeszów. Relacja w Sport.pl

Po raz pierwszy w historii dwie polskie drużyny zagrają w finałowym turnieju Ligi Mistrzów. W sobotę o godz. 20 w berlińskiej Max-Schmeling-Halle rozpocznie się spotkanie PGE Skry Bełchatów z Asseco Resovią Rzeszów, co oznacza, że dzień później będziemy mieli reprezentanta w wielkim finale. Rywalem będzie zwycięzca z pary Berlin Recycling Volleys - Zenit Kazań, a stawką - oprócz sławy - jest 50 tys. euro. Tyle europejska federacja płaci najlepszej drużynie najbardziej prestiżowych rozgrywek. Dla porównania wygrana w kwalifikacjach (!) piłkarskiej LM wyceniana jest na 140 tys. euro.

Występy w siatkarskich pucharach to kosztowna zabawa. Większość uczestników do nich dokłada, i to niemało. CEV każe sobie płacić za wszystko. Zgłoszenie drużyny do LM to koszt 25 tys. euro, a do każdej z dwóch kolejnych rund pucharowych po 6 tys. Gospodarz każdego spotkania musi też pokryć koszty przelotów i pobyt w hotelu sędziów i delegata federacji, a także wypłacić każdemu po 85 euro diety za dzień pobytu. Do tego dochodzą wyjazdy drużyny, kosztuje również każde uchybienie przy organizacji meczów - np. kara za zgłoszenie do składu o jednego zawodnika mniej wynosi 2,1 tys. euro. Nagrody są symboliczne, zwycięstwo w meczu wyceniane jest na 3 tys. euro. PGE Skra wygrała dotychczas dziewięciokrotnie, czyli dostanie 27 tys. euro. Wpłaciła jednak o 10 tys. więcej. Asseco Resovia za dotychczasowe wyniki dostanie 24 tys.

- To najważniejsze rozgrywki, ale kluby nie mogą dopłacać ogromnych pieniędzy. Ta formuła się wyczerpie - mówił przed rozpoczęciem obecnej edycji Zdzisław Grodecki, prezes Jastrzębskiego Węgla. Zdania nie zmienił. - Świat się rozwija, wszystko dziś opiera się na pieniądzach. Trzeba stworzyć rozgrywki na wzór koszykarskich i hokejowych - uważa.

W lepszej sytuacji są PGE Skra i Asseco Resovia. - Nasz bilans w poprzednim sezonie wyszedł na zero przede wszystkim z powodu frekwencji na meczach u siebie - twierdzi Bartosz Górski, prezes rzeszowskiego klubu. Podobnie jest u bełchatowian, którzy najważniejsze mecze rozgrywają w łódzkiej Atlas Arenie.

Skoro LM jest obciążeniem dla klubów, to dlaczego chcą w niej grać? Przede wszystkim dla prestiżu. - Nie przekłada się to na finanse, jednak buduje markę - podkreśla Konrad Piechocki, prezes PGE Skry Bełchatów. - Bez dobrych występów w tych rozgrywkach nie udałoby się sprowadzić do nas takich gwiazd, jak Stephane Antiga czy Miguel Falasca.

Szef Resovii twierdzi, że LM promuje sponsora w najbardziej prestiżowych z europejskich rozgrywek. - A nasi zawodnicy mogą rywalizować z najlepszymi - dodaje Górski.

Najsilniejsze kluby piłkarskie niezadowolone z warunków finansowych w LM założyły grupę G-14 i wymusiły na UEFA korzystne zmiany w finansowaniu. W siatkówce jest coraz gorzej, bo dwa lata temu zabrano uczestnikom LM nawet niewielkie dochody ze sprzedaży praw telewizyjnych. Jürgen Hauke, prezes VfB Friedrichshafen, opowiadał, że musi zapłacić telewizji za wyprodukowanie sygnału. Belgijskie zespoły muszą płacić na wymagane przez CEV 54-minutowe skróty. Dlatego pojawiają się pomysły stworzenia alternatywnych rozgrywek.

Ale w siatkówce nie ma jedności, zwłaszcza w czołówce. Mimo kryzysu, który dotknął Włochy czy Grecję, znajdują się chętni do gry w LM w egzotycznych siatkarsko krajach, takich jak Rumunia czy Szwajcaria. Nie ma też problemu ze sprzedaniem praw do turnieju finałowego, co nie jest tanie, bo kosztuje 200 tys. euro. Jeśli organizator chce postawić elektroniczne bandy reklamowe, to musi dołożyć kolejne 50 tys. W tym sezonie Berlin RV konkurował z Zenitem Kazań, a działacze z Luksemburga, gdzie znajduje się siedziba federacji, zacierają ręce, ponieważ znów zarobili. Mistrz Niemiec też nie straci, bo dzięki polskim kibicom bilety - średnia cena to 70 euro - sprzedały się świetnie i hala przez dwa dni będzie pełna.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.