Siatkarska Liga Mistrzów. Polskie kluby fruną do finałów w Berlinie

Władze naszej siatkówki próbują ograniczyć liczbę obcokrajowców w klubach. Prezesi czołowych klubów i trenerzy ostrzegają, że to znacznie zmniejszy szanse na sukcesy w europejskich pucharach. A Polacy grają w nich kluczowe role.

Nasze kluby potwierdzają, że złoto mistrzostw świata nie było przypadkiem. Do fazy pucharowej Ligi Mistrzów awansowały wszystkie trzy drużyny, a szansę na awans do Final Four, który zostanie rozegrany w Berlinie, mają Asseco Resovia i PGE Skra Bełchatów (odpadł tylko Jastrzębski Węgiel). W środę zagrają pierwsze mecze 1/6 finału. Rywali mają silnych, jednak nie takich, których musiałyby się obawiać. Takich już nie ma, PGE Skra w po-przedniej rundzie nie dała szans Cucine Lube Trei, czyli mistrzowi Włoch. Rzeszowianie też dwukrotnie pokonali Friedrichshafen. Teraz nasze kluby zmierzą się z wicemistrzami Rosji, Lokomotiwem Nowosybirsk, i Włoch - Sir Safety Perugią.

Asseco Resovia ma teoretycznie trudniejszego przeciwnika. Lokomotiw to zwycięzca LM sprzed dwóch lat, wicemistrz kraju, który ma ostatnio monopol na sukcesy. Od 2012 r. rosyjskie kluby wygrywają najważniejsze rozgrywki, a swojego przedstawiciela w Final Four mają nieprzerwanie od 12 lat. Prawdopodobnie to zainspirowało działaczy z PZPS, by skopiować rosyjski pomysł i ograniczyć liczbę obcokrajowców w drużynach do dwóch. W PlusLidze na boisku może grać trzech siatkarzy z zagranicy, ale w Europie limitu nie ma. Zbliżone zasady są we Włoszech, gdzie musi grać trzech rodzimych zawodników.

Bogaci Rosjanie znaleźli sposób na ominięcie ograniczeń, zatrudniając gwiazdy tylko na LM. Dlatego Matthew Anderson i Teodor Sałparow grają w Zenicie Kazań tylko w pucharach. Do niedawna taką rolę pełnił w Lokomotiwie mistrz olimpijski z Pekinu David Lee. Gdy jednak rosyjskie obywatelstwo otrzymał Słowak Lukáš Diviš, Amerykanin stał się drugim cudzoziemcem, obok Kubańczyka Oreola Camejo. Nawet najbogatszych polskich zespołów nie stać na utrzymywanie siatkarzy tylko na puchary.

- Przy 14 drużynach w lidze nie mamy aż tylu dobrych Polaków, by utrzymać wysoki poziom - uważa Krzysztof Gierczyński z Jastrzębskiego Węgla. - Najlepszym przykładem jestem ja, muszę grać w szóstce, mimo że mam 39 lat - dodaje. Nawet w Rosji podchodzą do tego sceptycznie. Władimir Alekno, trener Zenita Kazań, opowiadał, że możliwość zatrudniania tylko dwóch zawodników z zagranicy jest przyczyną finansowych kłopotów. Dlaczego? Bo trzeba znacznie więcej płacić przeciętnym Rosjanom, którzy żądają więcej niż zagraniczne gwiazdy.

Przeciwna zmianie zasad jest większość polskich klubów. Prezesi nie chcą się wypowiadać oficjalnie, ale podkreślają, że ograniczenie limitu uderzy w najsilniejszych. W PGE Skrze kluczowe role odgrywają Nicolás Uriarte, Facundo Conte, Srećko Lisinac i Ferdinand Tille, zaś w Asseco Resovii - Jochen Schöps, Marko Ivović, Nikołaj Penczew czy Russell Holmes. - Tylko zatrudnianie dobrych obcokrajowców może podnieść poziom ligi - mówił przed rozpoczęciem rozgrywek Michał Łasko z Jastrzębia. Potwierdza to LM. W rewanżowym spotkaniu Asseco w podstawowym składzie wystąpiło czterech obcokrajowców, zaś w PGE Skrze - aż pięciu. Bełchatowianie o finał zagrają z Perugią, która debiutuje w LM. - Jeśli zagrają na swoim poziomie, to rywal jest całkowicie w ich zasięgu - uważa Gierczyński, który w tym sezonie mierzył się z rywalami Skry i Resovii. Jego zdaniem największą przeszkodą dla rzeszowian jest długa podróż na Syberię, a także trudności na miejscu. - Z hotelu do hali jechaliśmy godzinę i 40 min, przez co kilku kolegów nie mogło się odpowiednio rozgrzać. Najważniejsze jest zatrzymanie Camejo, który atakował 20 cm nad naszym blokiem - wspomina.

Bełchatowianie będą musieli poradzić sobie z zawodnikiem, którego stworzyli. Liderem Perugii jest Aleksandar Atanasijević, który wielką karierę zaczynał w PGE Skrze. Odszedł z niej, bo klubu nie stać było na dwóch wielkich atakujących: młodego Serba i Mariusza Wlazłego. Atanasijević błyskawicznie stał się gwiazdą ligi włoskiej. Ciekawa będzie też rywalizacja dwóch znakomitych argentyńskich rozgrywających: Uriartego i Luciano De Cecco. Perugia ma też w składzie jednego z najstarszych zawodników Ligi Mistrzów - Goran Vujević ma 42 lata i jest złotym medalistą olimpijskim z Sydney.

Sebastian Mila w Borussii? [NAJLEPSZE KOMENTARZE]

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.