Afera korupcyjna w PZPS. Artur P., szef z tylnego siedzenia

To on wymyślił Mirosława P. jako prezesa PZPS, Stephane'a Antigę jako trenera złotej reprezentacji, a z Januszem Biesiadą grał w jednym klubie, zanim zaczęli razem przeprowadzać polską siatkówkę w nowe czasy. Przez ostatnie 20 lat niemal wszystko się w PZPS zmieniło, ale Artur P. zawsze był. Na dobre i - jak mu teraz zarzucają CBA i prokuratura - na złe też

Gdy nasi siatkarze wygrywali kolejne mecze mistrzostw świata w Polsce, Mirosław P. podejmował gości na trybunie honorowej, a Artur P. stawał najchętniej gdzieś w przejściu, bliżej boiska. Gdy robiłem z nim niedawno długi wywiad o mistrzostwach i polskiej siatkówce, zastanawialiśmy się w redakcji, czy znajdzie się jakieś dobre zdjęcie do tekstu, bo P. zawsze trzymał się w cieniu. Tak chciał. Wszyscy wiedzieli, że jest w związku co najmniej równie ważny jak Mirosław P. Jako wiceprezes do spraw marketingu - "pierwszy wiceprezes", tak go w PZPS tytułowano - i szef Profesjonalnej Ligi Piłki Siatkowej od jej utworzenia w 2000 roku do dziś. Kiedyś najbliższy współpracownik Janusza Biesiady, potem - po burzliwej zmianie władz - najbliższy współpracownik Mirosława P. Nikt w zarządzie nie ma dłuższego stażu niż on. W przyszłym roku minie 20 lat, od kiedy przyszedł do PZPS. - Może dlatego mówią, że trzymam władzę w związku. Ja tu jestem od pracy - mówił w wywiadzie dla Sport.pl.

"Ręce nam opadły"

Rozmawialiśmy też na kilka godzin przed jego zatrzymaniem przez CBA. Już o zatrzymaniu przez CBA. Od kiedy w czwartek agenci zaczęli przeszukiwać siedzibę PZPS, nie sposób się było skontaktować z prezesem ani jego zastępcą. Ale w piątek przed południem Artur P. włączył telefon. Wtedy już było wiadomo, że Mirosław P. jest w rękach agentów, pojawiły się nieoficjalne informacje, że Artur P. również. - Nie, ja nie jestem zatrzymany, to plotki. Miałem problem z samochodem, wracam z warsztatu. Nie chcę na razie niczego komentować, bo prostu nie wiemy, co się dzieje, ręce nam opadły - mówił spokojnym głosem. Kilka godzin później został wezwany na przesłuchanie. W PZPS przekonywali, że stawił się dobrowolnie. Tego wieczoru stał się Arturem P. Został zatrzymany, usłyszał zarzut korupcji, w sobotę sąd przychylił się do wniosku prokuratury o tymczasowy areszt. Tak jak w przypadku Mirosława P., na trzy miesiące. I też, według przekazanych informacji, chodziło o łapówki od szefa współpracującej ze związkiem firmy ochroniarskiej, Cezarego P.

Kilkanaście milionów, kilkanaście lat

Artur P. miał dostać pieniądze wcześniej niż prezes P., we wrześniu i październiku. Na łączną kwotę 580 tys. zł. Mirosław P. miał dostać 400 tys. w listopadzie. Razem to daje blisko milion złotych łapówki za wybór firmy do ochrony mistrzostw. Ci, którzy widzieli kosztorys mistrzostw, mówią, że za ochronę wpisana tam była suma ośmiocyfrowa, czyli ponad 10 mln zł. Pisał o tym na Twitterze dziennikarz TVP Jacek Dąbrowski. Niektórzy mówią o kilkunastu milionach. Tyle kosztowała ochrona samych MŚ, a firma Cezarego P. ochrania imprezy PZPS od kilkunastu lat. Jak każdy z biznesowych partnerów związku siatkarskiego, zaczęła z nim współpracę już wtedy, gdy Artur P. był jedną z najważniejszych osób w związku. On, niezależnie od tego, jaki będzie finał obecnych problemów PZPS, może o sobie powiedzieć: zastałem związek pełny leśnych dziadków, zostawię związek pełny menedżerów, zastałem siatkówkę amatorską, zostawiam zawodową.

Związek walki młodych

Przyszedł do PZPS w połowie lat 90., niedługo po studiach. Pochodzi z Ełku, studiował w Gdańsku, grał tam z Januszem Biesiadą, który wtedy kończył karierę. Grał też w siatkówkę plażową, jeszcze jako działacz, w parze z Andrzejem Wołkowyckim. Też pochodzącym z Ełku, dziś kierownikiem męskiej reprezentacji Polski. Byli znani z tego, że się potrafili podczas meczu widowiskowo pokłócić i jeszcze szybciej pogodzić.

W PZPS P. stał się na kilka lat najbliższym współpracownikiem Biesiady: sekretarza generalnego, a od 2001 roku prezesa związku. Razem tworzyli, jak to dziś nazywa jeden z ówczesnych współpracowników związku, front młodych. Skostniały związek, jeszcze z Erykiem Ippohorskim-Lenkiewiczem jako prezesem, próbowali otwierać na świat.

Rozmowy bez limitu

Ci, którzy wtedy współpracowali z PZPS, wspominają, że w ważnych sprawach dzwoniło się "albo do Janusza, albo do Artura". Do Artura, czyli brata łaty i człowieka od wszystkiego. Kiedy trzeba, był kierowcą, kiedy trzeba, partnerem do biznesowych rozmów. Cały czas z telefonem przy uchu. Rzutki, nowoczesny, potrafił się z każdym dogadać. Ze sponsorami, z dwa razy starszymi od siebie prezesami klubów, nawet ze środowiskiem sędziów, które uchodziło za bastion siatkarskiego betonu. Razem z Biesiadą przygotowywali pierwszą Ligę Światową w Polsce, w 1998 roku. Razem namawiali do wejścia w siatkówkę telewizję. Wtedy to była TVP, gdzie jeszcze pracował mający wielki sentyment do siatkówki Marian Kmita. Dziś szef sportu w Polsacie, telewizji, która przejęła po TVP siatkarskie transmisje i stała się jednym z najważniejszych partnerów PZPS.

Dzięki Lidze Światowej, transmisjom, dzięki mistrzostwu świata juniorów drużyny Ireneusza Mazura (a wcześniej - awansowi siatkarzy na igrzyska w Atlancie), sponsorzy zwrócili uwagę na siatkówkę. Pojawił się Polkomtel, a z nim pierwsze wielkie pieniądze. P., Biesiada, Ireneusz Mazur, mieli wtedy niemal identyczne numery telefonów. Różniące się tylko ostatnią cyfrą. Władysław Bartoszewicz, założyciel i ówczesny szef Polkomtela (potem poszukiwany listem gończym), w 1999 roku na zgrupowaniu kadry wręczał telefony i karty bez limitu siatkarzom i działaczom, na dobry początek współpracy. Siatkarzom oczy się świeciły jak dzieciom, to były ostatnie lata związkowej biedy.

Liga - PZPS na wychodźstwie

Dlaczego drogi P. i Janusza Biesiady się rozeszły, nie do końca wiadomo. Byli zgodni, póki razem rozbijali związkowy beton. Skłócili się, gdy przyszedł czas zarabiania. Obaj mówią, że się sobą nawzajem rozczarowali, poczuli oszukani. Artur P. - że Biesiada zdradził młodych. Współpracownicy Biesiady - że Artur zaczął grać na siebie, budować swój wspólny front ze sponsorami, gdy został prezesem ligi zawodowej. Szefuje jej, odkąd powstała.

Gdy Biesiada został oskarżony o malwersacje i gdy wojował z nim ówczesny szef Polskiej Konfederacji Sportu - a dziś szef PKOl - Andrzej Kraśnicki - to właśnie zawodowa liga stała się w pewnym sensie związkiem siatkarskim na wychodźstwie. Z nią, a nie PZPS Biesiady chciały rozmawiać władze i sponsorzy, przez nią przekazywać pieniądze na siatkówkę. Aż w końcu w 2004 Biesiada przegrał wybory z Mirosławem P. Biznesmenem, którego do związku wprowadził właśnie Artur P., on był nieformalnym szefem jego kampanii wyborczej.

Jak Mirka, to i Artura

Stworzyli po wyborach podobny tandem jak wcześniej P. z Biesiadą, tylko dużo trwalszy. Mirosław P. z przodu, Artur P. z tyłu. Mirosław P., organizator Pikników Country w Mrągowie, lubi scenę, wie, jak zabłysnąć, zna języki. Szybko się odnalazł we władzach międzynarodowych federacji siatkówki, dokąd Artura P. nigdy nie ciągnęło. PZPS działał z coraz większym rozmachem, biznesowy sojusz z Polsatem i Polkomtelem był przykładem dla innych związków sportowych, kolejni zagraniczni trenerzy zatrudniani przez tandem P.-P. zdobywali dla Polski medale. Mówi się, że to właśnie Artur P. razem z Konradem Piechockim, szefem PGE Skry Bełchatów, wymyślili kandydaturę Stephane'a Antigi na trenera kadry. Nawet ludzie niechętni P. przyznają, że świetnie się zna na siatkówce i działa odważnie. O jego koneksjach krążyły w środowisku legendy. I gdy zaczęło przybywać wątpliwości, czy przy związku nie działa już zbyt wiele wyręczających go spółek, czy koszty nie są zawyżane, to Artur P. też zawsze się w tych opowieściach pojawiał.

- Skoro Mirka zatrzymali, to pewnie i Artura zatrzymają. Czyli beznadzieja - mówił mi w piątek jeden z pracowników związku. W poniedziałek prezydium związku ma się zebrać i zdecydować, jak działać dalej, gdy czekają ważne decyzje - wygasa m.in. umowa z Polsatem na pokazywanie meczów reprezentacji - a tandem prezesów spędzi najbliższe trzy miesiące w areszcie.

Zobacz wideo

Świat sportu uczcił rocznicę zakończenia I wojny światowej [ZDJĘCIA]

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.