Mateusz Bieniek: Czytamy media i widzimy, jak na przykład piszecie, że mamy się czego obawiać

- Czytamy media i widzimy, jak na przykład piszecie, że mamy się czego obawiać, bo Francuzi wygrali ze Słowenią 3:0. Ja się nie bałem, bo wiem, że mamy znakomity zespół - mówi Mateusz Bieniek po wspaniałym meczu Polski z Francją. Nasi siatkarze wygrali 3:0 (25:21, 25:19, 25:20) i w niedzielę wystarczy im ugrać seta ze Słowenią, by byli pewni awansu na igrzyska w Tokio. Mecz o godzinie 15.00, relacja na żywo na Sport.pl

Łukasz Jachimiak: Wychodziliście na ten mecz z jakimikolwiek nerwami, czy już macie taką pewność siebie, że w najtrudniejszym momencie włączacie guzik "supermecz" i taki mecz gracie?

Mateusz Bieniek: Ha, ha, nie wiem. Ale ja osobiście nie wychodziłem z nerwami, bo wiem, że mamy znakomity zespół. Aczkolwiek czytamy media i widzimy, jak na przykład piszecie, że mamy się czego obawiać, bo Francuzi wygrali ze Słowenią 3:0.

To był najlepszy mecz reprezentacji Polski od mistrzostw świata?

- Myślę, że śmiało możemy tak powiedzieć, skoro wygraliśmy bardzo zdecydowanie z bardzo trudnym przeciwnikiem w meczu o bardzo dużą stawkę.

Nie daliście Francuzom szans, pewnie graliście w każdym elemencie, a jesteś w stanie wskazać taki, który działał najlepiej?

- Znakomicie graliśmy w bloku i w obronie, w tych elementach wyraźnie przewyższaliśmy Francuzów. A bronić lepiej od Francuzów to jest wielka rzecz.

Jak Vital Heynen zmotywował Was do takiego rozmontowania Francuzów?

- Wiadomo, że przedstawił założenia taktyczne jak przed każdym meczem, ale przede wszystkim powiedział, żebyśmy się bawili grą. No i się bawiliśmy.

Przyszedł moment, w którym poczuliście, że Francuzi są tak przybici, że się nie podniosą?

- Nie, bo to jest zespół z najwyższej światowej półki, a taki zespół w każdej chwili może wrócić do swojej najlepszej gry. Ważne było to, że nie rozwinął się Earvin Ngapeth. Nie wiem jak on tam w liczbach wyglądał, ale myślę, że za dużo piłek nie skończył.

Tylko siedem z 22. Taki był plan, żeby gnębić zwłaszcza Ngapetha?

- Tak, mieliśmy dużo w niego zagrywać, żeby go osłabić. A jeszcze ważniejsze było, że nie potrafił wygrać z naszym blokiem, nie dawał rady wykorzystywać naszych rąk, trafiać w boisko też nie, bo świetnie broniliśmy.

Ngapeth zawiódł, za to Wilfredo Leon pokazał co potrafi.

- To jest zawodnik wielkich meczów. On musi grać o stawkę, żeby pokazać, ile umie. Zagrał kapitalne spotkanie. Francuzi często nie mogli go dotknąć, bo atakował na swoim pułapie, nieosiągalnym dla rywali. Bardzo nam pomógł. Powtarzamy się, ale w ataku to jest najlepszy siatkarz świata. Bardzo dobrze jest wystawić do niego trudną piłkę, bo wtedy w 60 czy nawet 70 procentach on robi punkt.

Na słowa uznania zasłużył też kapitan, prawda?

- Misiek [Michał Kubiak] to już nikomu nic nie musi udowadniać, bo na wysokim poziomie gra nieprzerwanie od kilku lat.

Słowenii chyba się nie obawiacie?

- Każdy mecz jest inny, wiemy, że potrzebujemy tylko seta, ale będziemy grali o zwycięstwo. Mam nadzieję, że wygramy, a później wszyscy się spotkamy w tej mixed zonie i będziemy się cieszyć z awansu na igrzyska.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.