Daniel Pliński to mistrz Europy z roku 2009 i wicemistrz świata z roku 2006. Po zakończeniu siatkarskiej kariery został ekspertem nc+, a w trakcie mistrzostw świata jest ekspertem Sport.pl
Daniel Pliński: Było kapitalnie. Znów jestem w szoku, że zagraliśmy aż tak dobrze. To był wyśmienity set. Twarda, twardo i jeszcze raz twardo, bardzo dobrze w kontrataku Kubiak z Kurkiem, no Włosi nie mieli żadnych szans. Zupełnie nie mieli jak nas ugryźć. Od naszej drużyny emanuje duża pewność siebie. A jak na początku była taka akcja, że Zajcew zagrywał, Włosi mieli kontrę, ale Giannelli stojący na aucie został trafiony piłką odbitą od naszego bloku, to pomyślałem, że nie dość, że fantastycznie gramy, to jeszcze mamy szczęście. A szczęście w sporcie jest ważne.
- Zgadza się. Ale jedną ważną rzecz widać – że Amerykanie mają problem ze zmiennikami. Powiedzmy, że mają zmiennika na rozegraniu i na środku. I tyle.
- To jest problem, bo Amerykanie w pięciu, a czasami nawet w sześciu grają bardzo mocną zagrywkę, konsekwentnie ryzykują, nie zwracają uwagi na to, że coś zepsują. Amerykanie grają najlepiej na świecie. Zastanawiałem się kiedyś, co można zrobić w siatkówce, żeby grać jeszcze lepiej. Wydawało się, że już wszystko w siatkówce wymyślono i już nic nowego nie można wprowadzić. A Amerykanie wprowadzili coś takiego. Oni grają najwięcej na świecie „pajpa”. Okazuje się, że ta akcja jest najskuteczniejsza. „Pajp” od kilku lat jest obecny w taktyce każdego zespołu, ale w żadnym nie był nadrzędnym elementem taktycznym. A w ekipie USA czymś takim się stał.
- Jak ich ugryźć? Pytanie jest bardzo trudne. Musielibyśmy świetnie zagrywać, mocno odrzucić ich od siatki. Ale Amerykanie mają dwóch skrzydłowych – Andersona i Sandera – którzy świetnie sobie radzą z trudniejszymi, wysokimi piłkami. No i mają najlepszego rozgrywającego, Christensona. Mimo to widzę, że my bardzo dobrze blokujemy i wierzę, że jesteśmy w stanie powstrzymać nawet Andsersona i Sandera. Tylko musimy bardzo dobrze zagrywać, żeby maksymalnie utrudnić im zadanie. USA to drużyna kompletna, faworyt mistrzostw. Ostatnio się zastanawiałem czy któryś zawodnik naszej reprezentacji miałby szansę grać w „szóstce” USA.
- (długa chwila milczenia) Zastanawiałem się bardzo mocno i na dwóch pozycjach miałem zawahania. Ale myślę, że amerykańskiej „szóstki” bym nie zmieniał.
- Na jednym środku i na jednym przyjęciu.
- Tak, Kubę mógłbym ewentualnie wrzucić za Davida Smitha, a Michała ewentualnie za Aarona Russella.
- Nie, bo ten poziom jest tak wysoki, że nie trzeba nic zmienić. Ale to nie znaczy, że my ze Stanami przegramy.
- Dokładnie. W takich meczach naprawdę często decyduje dyspozycja dnia. Moim zdaniem Amerykanie na 10 meczów z nami powinni wygrać siedem. Ale dla nich to też będzie psychicznie trudny mecz. Najtrudniejszy z takich 10, bo może dać wszystko, a może też zabrać wszystkie marzenia, które sportowiec sobie wymarzył. To jeden dzień, dwie godziny, wynik jest otwarty.
- Mówię otwarcie, że tak to wygląda. Ale nie zawsze faworyt wygrywa. Być może w sobotę będzie jeden z tych trzech meczów na 10, który Polska jest w stanie wygrać. Cieszmy się, że mamy taki mecz, bo jeszcze kilka dni temu wielu z nas nie wierzyło, że dojdziemy do tego miejsca. Mogliśmy być poza „szóstką”, zawodnicy mogli już być w domach. Myśmy już bardzo dużo wygrali.
- Popatrzmy na twarze chłopaków z naszej drużyny. Młody Kochanowski, młody Szalpuk, odkurzony, świetnie grający Kurek. Nikt się nie spodziewał, że oni będą aż tak mocni. Wszystko idzie w dobrym kierunku, aż strach się bać, co będzie, jak Leon dołączy do kadry. Kogo wtedy posadzimy na ławce?
- Jeszcze tydzień temu miałem plan, co zrobić, ale przez ostatnie dni tyle się wydarzyło, że Leon będzie się musiał bardzo starać, żeby trafić do naszej szóstki, ha, ha.
- Ale to było tydzień temu, zaznaczam. Kombinowałem, że dobrze byłoby nie ruszać w „szóstce” Kubiaka i Szalpuka, a Leona warto byłoby wrzucić na atak.
- Bartek gra na tak wysokim poziomie, że nie ma co go ruszać. Często jest tak, że lepsze jest wrogiem dobrego. Bartek robi nam całą robotę, zagrał trzy świetne mecze z rzędu. I zauważ najważniejszą rzecz – to były trzy mecze z megawielkim ciśnieniem. Bartek sobie z tym poradził. Wielu ludzi wątpiło, że on może być liderem reprezentacji. Teraz udowodnił, że nim jest. Moim zdaniem Bartek Kurek już jest największym wygranym tych mistrzostw. A może być jeszcze lepiej, bo teraz jego i chłopaków czeka już tylko ta – jak to mówi Tomek Hajto – truskawka na torcie, którą jest granie o medale.