Było 2:0 w setach i 19:22, gdy stało się to, z czym liczyliśmy się od początku. Pod siatką skoczyli do siebie Michał Kubiak i Marouf, czyli „dwaj przyjaciele z boiska” wadzący się regularnie od meczów Ligi Światowej z 2014 roku.
Co się stało? Kapitan naszej drużyny tym razem z dziennikarzami nie rozmawiał, zaraz po meczu poszedł do szatni. Ale jego koledzy w rozmowach ze Sport.pl odtworzyli przebieg wydarzeń.
- Nic takiego się nie stało. Michał został zablokowany, a Marouf zamiast się cieszyć ze swoją drużyną wolał spojrzeć w piękne oczy Michała. Myślę, że to był – delikatnie mówiąc – jego błąd. Było widać, jak wszyscy na to zareagowaliśmy. Odebraliśmy to tak, jak trzeba, ruszyliśmy na nich z agresją – mówi Fabian Drzyzga.
Kubiak i Marouf za wymianę „uprzejmości” zostali ukarani przez sędziego żółtymi kartkami. Za moment o czas poprosił Vital Heynen. Po powrocie na boisku potężnym atakiem popisał się Bartosz Kurek. I wtedy – przy stanie 20:22 – na zagrywkę poszedł Jakub Kochanowski.
- W takich bataliach buduje się drużynę. To, że ją przeszliśmy, na pewno zaowocuje – mówi nam Kuba. 21-letni środkowy serwował już do końca meczu, dał drużynie pięć takich serwisów, dzięki którym mieliśmy kontry i zdobywaliśmy punkty.
- Nie prowokowaliśmy się nawzajem aż do końcówki. Marouf spojrzał w sposób, który się Michałowi nie spodobał. Ale to nie miało wielkiego znaczenia jeśli chodzi o naszą chęć wygrania trzeciego seta. Po prostu zrobiliśmy co do nas należało – mówi spokojnie i skromnie Kochanowski.
Zgadza się z nim ekspert Sport.pl, Daniel Pliński. - Robotę zrobił Kochanowski. Marouf nie przyjmował zagrywki, to nie on miał problemy z „kopnięciami” Kuby. Ale reakcja Michała była odpowiednia. Tak się powinien zachować kapitan. Dostał czapę, chyba jedną w tym meczu, a Irańczycy fisiowali, jakby go zablokowali nie wiadomo ile razy. Czasami tak jest, że w emocjach jest odruch. Myślę, że Marouf nie miał żadnego wielkiego planu, żeby sprowokować Michała. Nagle coś mu do głowy przyszło, a pewnie później w szatni sobie pomyślał „I po co to było? Niepotrzebnie” – mówi wicemistrz świata z 2006 roku i mistrz Europy 2009 roku.
Chyba najlepiej całe zamieszanie podsumowuje Drzyzga. - Nie daliśmy się sprowokować, bo nie jesteśmy młodą drużyną. Różne rzeczy już widzieliśmy, one nas nie ruszają, tylko jeszcze bardziej motywują. To nie jest najlepszy pomysł, tak do nas startować – mówi nasz rozgrywający.
I właśnie to wymownym gestem tuż po meczu pokazał Maroufowi Kubiak.