MŚ siatkówka 2018. Polska - Finlandia 3:1. Cztery rzeczy po czterech setach: Nie szachy, tylko Szalpuk. Jesteśmy gotowi na trudne mecze

Szachy przegrały z siatkówką, Artur Szalpuk znów wygrał nam mecz, a spotkanie w sumie było jak mocny trening przed najważniejszymi dla nas starciami pierwszej fazy mistrzostw świata - tyle wiemy po meczu Polska - Finlandia. Swój trzeci mecz na bułgarsko-włoskim mundialu nasz zespół wygrał 3:1 (25:20, 26:28, 25:16, 25:15). W niedzielę Polacy mają wolne, w poniedziałek zagrają z Iranem.

1. Siatkówka ważniejsza niż szachy

Mikko Esko wystąpił na rozegraniu w zespole Finlandii. 40-latek to uznany zawodnik, który jednak nie błyszczy już tak, jak kilka lat temu. Ale jest gorzej znany naszej kadrze, nawet mimo że w przeszłości dzielił z Vitalem Heynenem występy na rozegraniu w Noliko Maaseik. Za to Eemi Tervaportti, który dobrze spisywał się w ostatnich meczach (z Kubą do swoich zwykłych obowiązków dorzucił aż dziewięć punktów, z czego pięć zdobył asami serwisowymi), to były podopieczny Michała Mieszka Gogola. Asystent Vitala Heynena był trenerem Fina w Espadonie Szczecin jeszcze kilka miesięcy temu. Przed meczem Gogol zastanawiał się czy Eemi będzie stosował swoje ulubione zagrywki. A tu zaskakującą zagrywką zaskoczyć postanowił trener Tuomas Sammelvuo.

Czy zmiana rozgrywającego coś Finom dała? Ugrali seta, lepiej odnajdując się w chaotycznej grze, która w tamtej partii panowała. Ale w sumie Polacy pokazali, że szachy, owszem, są ważną częścią siatkówki, ale jedną z wielu. Na pewno nie ważniejszą od nabytych przez lata umiejętności i doświadczenia, od zbudowanej formy. Również mentalnej. Nie szkodziły nam nawet pozornie wybijające z rytmu zmiany (np. kończący wszystko Bartosz Kurek w końcówce pierwszego seta ustąpił miejsca Dawidowi Konarskiemu), ani głupio przegrany set, ani dziwna decyzja sędziego z Dominikany, która tę przegraną partię skończyła (w tak ważnym momencie odgwizdał nieczyste zagranie Arturowi Szalpukowi). My mieliśmy świadomość własnej wyższości. I konsekwentnie punktowaliśmy rywala. Ambitnego, nieźle dysponowanego. Ale „nieźle” to – tyle po trzech meczach w Warnie widać już na pewno - w tym roku na Polskę za mało.

2. Drzyzga pierwszy?

Piotr Nowakowski, Bartosz Kurek, Artur Szalpuk, Fabian Drzyzga, Michał Kubiak, Mateusz Bieniek i Paweł Zatorski na libero – taki był podstawowy skład Polski na mecz z Finlandią. Wygląda na to, że trener Heynen wreszcie ma swoich pewniaków. I wygląda na to, że rywalizację na rozegraniu wygrał Fabian Drzyzga. Czy to dobrze? Młodszy z „sypaczy” grał przez większość tego spotkania, ale trudno było nie odnieść wrażenia, że to dający mu zmiany Grzegorz Łomacz lepiej rozdziela piłki. Efektowniej i efektywniej wygląda jego współpraca ze środkowymi (znów przy Drzyzdze prawie nie było ich widać w ofensywie – na przykład Piotr Nowakowski przez dwa sety dostał tylko jedną piłkę), to on potrafi zagrać pipe’a z Szalpukiem. Od dawna mówi się, że Łomacz jest solidny i nic ponadto, a Drzyzga nierówny, ale z pewną dozą fantazji. Może jeszcze za wcześnie na stwierdzenie, że to nieprawda, ale zastanawiać się trzeba. Jak i nad tym czy nie warto wrócić jednak do Łomacza w „podstawie”.

MŚ Siatkówka 2018. Kuba - Iran. Główny rywal Polaków z trzema punktami

3. Lider nazywa się Szalpuk

To nie był mecz Michała Kubiaka. Kapitan nie skończył żadnego z pięciu ataków w partii otwarcia, po dwóch setach miał bilans 5/18, w trzeciej partii został zastąpiony Aleksandrem Śliwką, w sumie w spotkaniu skończył siedem z 21 ataków. Bartosz Kurek zaczął mecz od bilansu 4/5 w ataku oraz punktowej zagrywki i punktowego bloku w pierwszym secie. Ale później było już gorzej i Heynen grał na ataku na przemian nim i Dawidem Konarskim. Piotr Nowakowski nie miał swojego dnia, gubił się też Mateusz Bieniek, tej dwójce na środku pomagał Jakub Kochanowski. Z rozegraniem - co już wiemy - też było różnie, Paweł Zatorski potrafił nie obronić nawet piłki granej zza antenki i zmierzającej na naszą stronę z żółwią prędkością. Słowem: nierówno grali praktycznie wszyscy. Poziom przez cały mecz trzymał jeden człowiek – Artur Szalpuk. Po pierwszym secie miał w ataku zapis 5/6, po dwóch 10/13, po trzech 14/17! Skończył z 67-procentową skutecznością (16/24) i z trzema punktami w bloku. 23-letni przyjmujący jest naszą zdecydowanie najpewniejszą opcją w ataku, a i w przyjęciu nie pęka. I tak od kilku tygodni. Ostatni – jak sam mówi – słaby mecz rozegrał w Final Six Ligi Narodów przeciw USA. Wtedy skończył tylko sześć z 17 ataków. To było dwa i pół miesiąca temu.

Dla Szalpuka trwa pierwszy reprezentacyjny sezon, w którym jest on podstawowym zawodnikiem. Liderem stał się więc bardzo szybko. Jego skuteczność ataku w meczach, które rozegrał po tym z USA wygląda tak:

- z Francją 73 (11/15)

- z Rosją 58 (21/36)

- z Belgią 50 (7/14)

- z Belgią 56 (15/27)

- z Kubą 59 (16/27)

- z Finlandią 67 (16/24)

Brawo!

Mistrzostwa świata siatkarzy 2018. Polacy wygrali, ale będzie ból głowy po Finlandii

4. Mieliśmy mocny trening

- Portoryko prezentuje poziom, jaki prezentuje, dlatego ten mecz był dla nas lżejszym treningiem – podsumował Kubiak czwartkowe spotkanie wygrane przez nasz zespół 3:0. Rzeczywiście, drugi mecz Polaków na bułgarsko-włoskich mistrzostwach świata wyglądał jak rozruch. W setach wygraliśmy do 14, 12 i 15. A później nasi zawodnicy mieli wolny dzień. Po nim dobrze było porządnie się przepalić, mając w perspektywie grę z Iranem i Bułgarią.

Finlandia mocno zaczęła. Miała rozpisanych naszych zawodników (ich statystykiem jest Oskar Kaczmarczyk, który dziewięć poprzednich lat spędził z naszą kadrą w różnych rolach – statystyka i asystenta trenera), to nie był dla naszej drużyny łatwy mecz. Pierwszego seta wygraliśmy wyraźnie. Poczuliśmy się pewnie, najlepszy na boisku Szalpuk stanął przed równie wtedy dobrym Kurkiem i oklaskiwał starszego kolegę. Ta sytuacja pokazuje, jak bardzo wszyscy w ekipie czekają na przełamanie się Kurka. Czy je widzieliśmy? To nie był zły mecz atakującego. Ale Finowie zadania mu nie ułatwili, nie zrezygnowali z twardej walki. Od początku drugiego seta odrzucili nas od siatki, w efekcie Kurek dostawał gorsze piłki i trzech pierwszych nie skończył. Finowie prowadzili 8:6 na pierwszej przerwie technicznej. Na drugiej było 16:12. Przewagę obronili, choć dogoniliśmy ich i nawet przez moment na tablicy był wynik 2:0 w setach dla nas. Ale wideoweryfikacja pokazała, że w ataku, który na moment dał nam punkt na 26:24 piłka wyszła w aut po rękach Kurka. Grę na przewagi wygrali Finowie. I w tamtym momencie ze szczęścia szalały trybuny. Kibice z Finlandii od początku byli lepsi w swoim meczu, toczonym z fanami z Polski. Później ucichli, bo dwie kolejne partie nasz podrażniony zespół wygrał bezdyskusyjnie.

Ale ten moment, który zmusił nas do wejścia na wyższe obroty był cenny. Pod względem atmosfery dla naszego zespołu to też było ważne spotkanie. Dostaliśmy dobrą próbkę tego, co czeka nas we wtorkowym starciu z Bułgarami. Ekipa gospodarzy po porażce z Iranem 1:3 już nie może sobie pozwolić na kolejny przegrany mecz. Ale nas przed trudnym spotkaniem z Bułgarami czeka może nawet jeszcze trudniejsze – z Iranem. To w poniedziałek. Niedziela będzie dla Polski drugim w turnieju dniem wolnym.

Więcej o:
Copyright © Agora SA