Śliwka nie zagrał w środowym meczu z Kubą (3:1 dla Polski). Swój debiut na wielkiej imprezie zaliczył więc w czwartek, w spotkaniu z Portoryko. Przyjmujący skończył aż dziewięć z 11 ataków, zaliczył trzy punktowe bloki i zaserwował asa, a w odbiorze zagrywki nie popełnił błędu. Oceniając Polaków za to spotkanie, uznaliśmy, że Śliwka był najlepszy.
- Czułem się bardzo dobrze, cieszyłem się gr±. Nie ma nic lepszego niż zadebiutować w mistrzostwach świata i wygrać 3:0. Bardzo się cieszyłem, że mogłem zagrać, bo siatkówka to jest moja pasja – cieszy się Śliwka. Ale też słusznie zauważa, że trzeba zachować spokój.
- Wszystko się dobrze układało, więc mogliśmy sobie pozwolić na elementy fantazji, radości. Jednak najważniejsze, że jest zwycięstwo 3:0. Nie ma znaczenia czy wygrywamy sety do 14, 12 i 15, czy byśmy wygrali trzy razy do 23 – twierdzi.
- Kluczem do zwycięstwa była nasza zagrywka [mieliśmy 11 asów, a Portoryko ani jednego]. Odrzuciliśmy rywali od siatki, to pozwoliło nam ustawiać szczelny blok [10:3 dla Polski], a wtedy fajnie się gra. Kto zagrywa, ten wygrywa; to powiedzenie się potwierdziło – analizuje Śliwka.
Bohater meczu z Portoryko przyznaje, że poważne granie dla naszej reprezentacji dopiero się zacznie. – Ważne, że są dwa zwycięstwa za trzy punkty, czyli mamy komplet i idziemy dalej. Cel na mecz z Finlandią też będzie taki, żeby zdobyć trzy punkty. Mamy z tyłu głowy, że turniej tak naprawdę zacznie się dopiero później, od meczów z Iranem i Bułgarią. Ale trener powtarza nam, że musimy iść krok po kroku, że każdy mecz jest bardzo ważny. Oczywiście koncentrujemy się jak trzeba, dlatego na razie najważniejsza jest Finlandia – podkreśla Śliwka.