MŚ siatkówka 2018. Daniel Pliński dla Sport.pl #1: Trafiliśmy z formą, w ruchach chłopaków widać to "coś". Heynen wyciąga jak najwięcej z każdego meczu i z każdej osoby

- W kadrze ludzie ze sobą rozmawiają i wiedzą, dlaczego różne decyzje są podejmowane. A gdyby zawodnicy czegoś nie rozumieli, to trener by ich nie zabierał na mistrzostwa. Moim zdaniem Heynen to jest trener, który chce z każdego meczu i z każdej osoby wyciągnąć dla drużyny jak najwięcej. Dwa pierwsze mecze to pokazały - komentuje dla Sport.pl Daniel Pliński, w przeszłości wicemistrz świata i mistrz Europy, a obecnie siatkarski ekspert nc+. Po zwycięstwach nad Kubą 3:1 i Portoryko 3:0 polscy siatkarze w piątek będą mieli dzień wolny, a w sobotę zmierzą się z Finlandią.

Łukasz Jachimiak: Daniel Pliński widzi więcej i potrafi pokazać to innym - tak mówią ludzie po naszej ostatniej rozmowie. Mów więc, co widzisz po meczach Polski z Kubą i Portoryko na mistrzostwach świata.

Daniel Pliński: Wszystko idzie zgodnie z planem, ale to widzi każdy. Ja widzę przede wszystkim twardą, dobrą grę środkowych i to, że Olek Śliwka bawił się siatkówką. Takich wyników się spodziewaliśmy, tu nie trzeba więcej mówić. Mnie przede wszystkim cieszy nasza gra. Widać, że jesteśmy dobrze przygotowani do tych mistrzostw. Trafiliśmy z formą. Oczywiście Portoryko to nie jest przeciwnik pokroju Iranu i Bułgarii, z którymi zmierzymy się za kilka dni, ale z takim zespołem też trzeba zagrać swoją siatkówkę, bo jeśli się tego nie zrobi, to nawet Portoryko może sprawić taką niespodziankę, jak na MŚ 2014, gdy pokonało Italię 3:1. Nasi zawodnicy chłopakom z Portoryko szybki wybili siatkówkę z głowy, więc brawo. Za oba mecze. Miało być sześć punktów i jest, strat po tych meczach praktycznie nie ma. Oby tak dalej.

Mówisz, że widać dobre przygotowanie fizyczne drużyny i stwierdzasz, że trafiliśmy z formą. Co konkretnie na to wskazuje?

- Widać, że jest szybkość. I od naszych siatkarzy emanuje pewność siebie. Ona się bierze z dobrej „fizyki”. Chłopaki się nie spinają, wszystko im naturalnie wychodzi, w ich ruchach widać to „coś”. Mamy dużo luzu. Nie mówię o atmosferze, tylko o ciele, o takim stanie, w którym człowiek się nie spina, nie boi się grać, jest odważny. Na takich imprezach jak mistrzostwa świata to jest najważniejsze.

Mówisz, że Olek Śliwka się bawił i chyba trudno ująć to inaczej, skoro w swoim debiucie na wielkiej imprezie skończył dziewięć z 11 ataków, zaliczył trzy punkty w bloku, zaserwował asa i nie popełnił błędu na przyjęciu.

- Naprawdę nie ma się do czego przyczepić. Ale nawet nie o to chodzi. Jestem w kontakcie z Pawłem Woickim [to jeden z asystentów Vitala Heynena] i często sobie rozmawiamy, że Olek ma wszystko, żeby się bawić siatkówką. To może być nasz Ngapeth. No może nie jeden do jednego, ale Śliwka naprawdę ma niesamowite możliwości, może wszystko robić.

Jak odbierasz zamieszanie wokół Bartosza Kwolka? Po tym jak trener zrobił z niego fałszywego libero i nie dał mu zagrać z Kubą, było sporo takich głosów, że dołuje młodego chłopaka, że nie powinien zdegradować go z czwartego przyjmującego na piąte koło u wozu, czyli kogoś mniej przydatnego na tej pozycji nawet od Damiana Wojtaszka. Jest w tym jakaś racja czy takie opinie nie są uzasadnione?

- Moim zdaniem to było niezłe posunięcie trenera. On doskonale wiedział, co się mogło wydarzyć w meczu z Kubą. To jest drużyna fizyczna, bardzo ryzykująca zagrywką. Dlatego zabezpieczył sobie przyjęcie. To było logiczne i naprawdę łatwe do wytłumaczenia.

A co z faktem, że Kwolek był najlepszym zawodnikiem finału ubiegłorocznych MŚ juniorów z Kubą i że teraz to podobno jego Kubańczycy najbardziej się bali, bo ich drużyna w większości składa się z tych juniorów, którzy przegrali z Polską mecz o złoto?

- Wtedy Kwolek mógł przyjmować lepiej niż w tym momencie. Zresztą, co by nie mówić, to najlepszymi przyjmującymi w naszej reprezentacji są Zatorski, Wojtaszek i Kubiak. Jeśli gramy z Arturem Szalpukiem, który jest zawodnikiem ofensywnym i ma przyjęcie niezłe, ale niezłe jak na zawodnika ofensywnego, to nie ma co się dziwić, że trener chciał wzmocnić nasz odbiór zagrywki. Moim zdaniem to był naprawdę dobry ruch.

Myślisz, że wytłumaczył sytuację Kwolkowi? Że od razu powiedział mu, żeby nie brał tego do siebie i że zagra z Portoryko?

- No oczywiście, że tak. W kadrze ludzie ze sobą rozmawiają i wiedzą, dlaczego różne decyzje są podejmowane. A gdyby zawodnicy czegoś nie rozumieli, to trener by ich nie zabierał na mistrzostwa, tylko wziąłby innych graczy. Moim zdaniem Heynen to jest trener, który chce z każdego meczu i z każdej osoby wyciągnąć dla drużyny jak najwięcej. Dwa pierwsze mecze to pokazały. Zagrała cała „14”, to zaprocentuje w kolejnych dniach.

Na koniec powiedz czy miałeś w swojej karierze mecz tak wysoko wygrany jak ten naszej kadry z Portoryko. W reprezentacji na pewno nie miałeś, bo już sprawdziłem statystyki aż od debiutu Raula Lozano i wiem, że nikogo nie pognębiliśmy tak bardzo co najmniej od 2005 roku.

- W klubie chyba też nie wygrałem aż tak wysoko. Tylko się cieszyć z takiego zwycięstwa. Widać, że potrafimy bardzo mocno przestraszyć rywala, bo pewność siebie od naszych siatkarzy emanuje. Miło widzieć strach w oczach przeciwników. Nasza kadra wykonała kawał dobrej roboty.

Portoryko - Polska 0:3. Debiutant Śliwka zagrał jak profesor, Kwolek nie załamał się tym, co wymyślił trener Heynen [OCENY]

Co się dzieje, co się dzieje? Portoryko nie istnieje! Bezbłędna Polska rozgromiła rywali

Więcej o:
Copyright © Agora SA