Polska - Rosja. Marek Magiera: Dziś sportu od polityki nie da się całkowicie oddzielić. Ale mądry człowiek wie, gdzie się zatrzymać

- Polityki od meczu z Rosją całkiem nie oddzielimy. Ale mądry człowiek wie, gdzie się zatrzymać i na to liczę - mówi Sport.pl Marek Magiera, wodzirej podczas meczów Polaków na mistrzostwach świata. W czwartek o godz. 20.15 mecz Polska - Rosja o awans do półfinału MŚ. Biało-czerwoni zagrają o medale MŚ, jeśli wygrają przynajmniej dwa sety. Relacja na żywo na Sport.pl.

Którym siatkarzem reprezentacji Polski jesteś? Sprawdź! [PSYCHOTEST]

Paweł Wilkowicz: Razem z Grzegorzem Kułagą od dawna prowadzicie doping na meczach siatkówki. Dziś będzie ten najtrudniejszy mecz, fajerwerki na beczce prochu?

- Ja do tego podchodzę z chłodną głową. Jak do każdego innego meczu, bez szukania dodatkowych historii. Oczywiście, nikogo nie będę przekonywał, że nie wiem o otoczce spotkania, ale ja traktuję je jak spotkanie z Brazylią czy Francją. Krótko mówiąc, jak wielki mecz o wielką stawkę.

Gwizdy i złe emocje będą na pewno. Ale gdyby zdarzyło się coś więcej, to wiadomość pójdzie w świat i będzie tak naprawdę najlepszym prezentem dla Władimira Putina. Planujecie coś powiedzieć publiczności przed meczem?

- Nie, niczego nie planuję. Wiele osób uważa, że na siatkówce cały doping jest sterowany, i ja im przyznaję prawo do takiego zdania, ale to nie znaczy, że będę ingerował w emocje publiczności. Wiem, że dziś sportu od polityki nie da się całkowicie oddzielić. To są sprzęgnięte ze sobą maszyny. Ale mądrzy ludzie mają dar stawiania kropki w odpowiednim miejscu: może mi się polityka Rosji nie podobać, ale pewnych rzeczy nie robię. I takiego postawienia sprawy bym chciał, takiej kurtyny, która oddzieli ten mecz od tego, co w polityce. Mówię tym ludziom, którzy przychodzą na trybuny podczas mistrzostw, że są najlepsi na świecie. I dziś jest okazja, by to udowodnić. Tyle.

To jest widownia na pewno inna od piłkarskiej - od innych sportowych widowni aż tak bardzo się nie różni - dużo spokojniejsza. Na Rosjan gwizdała, ale innych przejawów wrogości nie widziałem.

- Oglądałem mecze Rosjan w telewizji, a wczoraj pierwszy raz w hali, gdy grali z Brazylią. Gwizdy podczas zagrywki to nie jest zachowanie, które mi się podoba, ale to normalne, na całym świecie kibice gwiżdżą czy buczą, by rywala przy serwisie zdeprymować.

Takie gwizdy były i podczas meczu Polaków z Brazylią, tym się nikt nie oburza.

- No, było kilka innych historii na meczu Rosja - Brazylia, pojedyncze gwizdy, ktoś się odwrócił tyłem do boiska podczas grania rosyjskiego hymnu, ale to incydenty. Widziałem wiele osób, które na mecz przyszły z flagami Brazylii i Rosji wymalowanymi na policzkach. Nie chcę się skupiać na tym, czego się dziś spodziewać, żeby sobie niepotrzebnych rzeczy do głowy nie wbijać. Zobaczymy.

FIVB na coś szczególnego zwracała wam uwagę przed meczem?

- Nie, oni mają uwagi techniczne. Np. żeby muzyki nie grać po gwizdku sędziego. Proste rzeczy. Wczoraj był człowiek z Komendy Miejskiej Policji w Łodzi. Poprosił, żeby reagować na "zachowania podwyższonego ryzyka". Nie wiem dokładnie, co miał na myśli. Przypuszczam, że chodziło o takie, których policjanci naoglądali się na stadionach piłkarskich.

Będą jacyś kibice z Rosji?

- Na meczu z Brazylią było ich, szacuję, 150. I nie siedzieli w jednej grupie, byli rozrzuceni po całej hali, w grupkach. Nie zauważyłem, żeby się spotkali z jakąkolwiek agresją ze strony polskich kibiców.

Znasz dobrze kilku rosyjskich siatkarzy. Atmosferę podgrzewa głównie Aleksiej Spiridonow, ale trudno powiedzieć, czy wie co robi. I czy robi to z przekonań czy z narcyzmu.

- Myślę że robi to z premedytacją, zupełnie świadome. Głupi nie jest. Prowokuje przy każdej możliwej okazji i pełno takich przypadków w historii sportu mieliśmy. Chce zwrócić na siebie uwagę, jest jaki jest, ale akurat nim chyba mało kto się będzie przejmował. A i u nas w drużynie są chłopaki, którzy potrafią przez siatkę rzucić coś, co zgasi ten zapał. Ale to tylko dodatkowy smaczek, nie ma co się rozwodzić na Spiridonowem. Ci rosyjscy reprezentanci, których znam, to normalnie myślący ludzie. Wiedzą, w jakiej się znaleźli sytuacji, niechętnie o niej rozmawiają. Podejrzewam jest im i niezręcznie mówić, i niezręcznie milczeć.

Łukasz Kadziewicz mówił mi, że jego siatkarscy znajomi z Rosji gwizdami podczas wprowadzania rosyjskiej flagi na ceremonii otwarcia w ogóle się nie przejęli. Dla nich ważniejsze, że na trybunach są tłumy i można poczuć, że ten sport jest ważny. Bo u siebie mają milionowe kontrakty i puste miejsca w halach.

- W Rosji nigdy na meczu nie byłem, oglądam rosyjską ligę w telewizji. Ani kolorowo, ani głośno, ani fajnie. Niektóre kluby wpuszczają kibiców za darmo, żeby ktokolwiek przyszedł. Najlepszy turniej, jaki się u nich odbył, to ten uniwersjadowy w Kazaniu. Wtedy trybuny świetnie się bawiły, przychodzili głównie uczestnicy uniwersjady, a zawiadywali zabawą, jak się później okazało, Polacy. Jeździłem za siatkarzami i siatkarkami po całym świecie. Do Azji, Ameryki Południowej, o Europie nawet nie wspominam. I takiego klimatu siatkarskiego jak u nas po prostu nie ma nigdzie. Idę o zakład, że oni przez całe kariery nie rozdali tylu autografów, nie stanęli do tylu zdjęć, co podczas tego turnieju. Dla nich to jest coś nowego. Gdzie indziej ich rozpoznają na ulicach? Bywałem na mistrzostwach świata w Japonii. Na meczach Japończyków czy Japonek - pełna hala. Na innych - pusto. Jeśli ktoś mówi, że u nas wszystko sterowane, powinien zobaczyć, co tam się działo. Tam bez komendy człowieka, który zawiaduje mikrofonem, kibice nie zrobią dosłownie nic. A na meczach innych drużyn jest na trybunach kompletna cisza. Słychać tylko jak na boisku piszczą podeszwy.

A w Brazylii?

- Tam jest show i komplety na trybunach podczas meczów gospodarzy. Tam to wygląda przyzwoicie. Ale tam się chodzi na Brazylijczyków, coś takiego jak w Krakowie, gdzie hala się wypełniała nawet wtedy, gdy w innym mieście trwał mecz Polaków, w Brazylii nie mogłoby się zdarzyć. Te tłumy w polskich halach podczas meczów innych drużyn to było dla mnie mimo wszystko zaskoczenie, choć przecież wiele już widziałem. U nas biletów za darmo nie było, ci ludzie muszą naprawdę kochać siatkówkę.

Te mistrzostwa przyciągnęły na trybuny ludzi, którzy wcześniej na siatkówkę nie przychodzili?

- Pytam czasem przed meczami, kto jest pierwszy raz na siatkówce. I zdarza się, że macha do mnie połowa tego tłumu. Mam nadzieję, że im się spodobało i wrócą.

Wracając do Brazylii: jeśli nam przyjdzie jeszcze w tym turnieju zagrać z nimi, to po ich dąsach z wtorku to też będzie mecz, w którym zaiskrzy. Zaskoczyło cię zachowanie Bernardo Rezende, który pokazał środkowy palec i uciekł do szatni?

- Bardzo mnie zaskoczyło. Rozumiem ich pretensje do całego świata za to, co się stało: że wygrali wszystkie mecze w Katowicach, a jednak nie mogli tam zostać, musieli przyjechać do Łodzi, nie mieli dnia wolnego. Faktycznie, powinni mieć taki przywilej. Ale już przed losowaniem było wiadomo, że ten kto trafi do grupy z Polakami nie będzie mieć takiego przywileju. Musieli być na to przygotowani, ale OK. Natomiast ich zachowania po meczu nie rozumiem. Rezende zawsze był furiatem, ale nigdy nie wpadał w aż taki szał. Może im więcej człowiek wygrał, tym bardziej chce wygrywać dalej, tylko tak to sobie umiem wytłumaczyć.

Czego się dziś najbardziej boisz? Jakiejś zorganizowanej akcji, typu: niech każdy przyjdzie z jabłkiem?

- Takich wolałbym uniknąć. Bo niech w takim tłumie jedna osoba zacznie, rzuci nawet ogryzkiem, i co? Będziemy mieli powtórkę z celowaniem śnieżkami w Svena Hannawalda. Jak coś takiego ruszy, nie zatrzymasz. W halach można się napić piwa, ktoś nabierze odwagi, poniesie go. Po co nam to? Jabłka sobie zjedzcie przed meczem. Do hali przyjdźcie z flagami i szalikami.

Zobacz wideo

Siatkarskie mistrzostwa świata potrwają do 21 września. W III rundzie grupowymi rywalami Polaków będą jeszcze Rosjanie (18.09). W drugiej grupie gra Francja, Iran i Niemcy. Do półfinału przejdą po dwie najlepsze drużyny z każdej z grup.

"Kat". Biografia Huberta Wagnera

Relacje z najważniejszych zawodów w aplikacji Sport.pl Live

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.